- To bardzo trudna sprawa. Nie chciałabym być w skórze składu sędziowskiego. On musi ponad wszelką wątpliwość stwierdzić czy te osoby żyją i czy zabił je Mariusz B. – oceniła na antenie TVN24 Violetta Krasnowska-Sałustowicz, dziennikarka tygodnika "Polityka". W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Mariusza B. na dożywocie za porwanie i zabicie czterech osób
Z pewnością to bezprecedensowy proces, gdzie są jedynie poszlakowe dowody. - Mamy cztery osoby, które zniknęły. Nie wiadomo co się z nimi stało. Prokuratura uważa, że Mariusz B. je zamordował. Nie ma ciał i żadnych dowodów, które konkretnie wskazywałyby, że to on zrobił – powiedziała dziennikarka "Polityki", która śledzi ten proces.
Cztery ofiary
Mariusz B. w latach 90-tych poznał księdza jednej z warszawskich parafii. Duchowny zaopiekował się nastoletnim chłopcem pochodzącym z rozbitej rodziny. W kościele B. poznał 40-letniego Zbigniewa D., a później także jego żonę Małgorzatę. B. zamieszkał z parą oraz ich córką, Olą. Oskarżony bardzo zbliżył się do Małgorzaty. Niedługo po tym urodziła im się córka.
Śledczy ustalili, że w 2006 roku, Mariusz B. miał uprowadzić Zbigniewa D. i zmusić go do podpisania polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Chodziło o 2 miliony złotych. Kilka dni później B. miał ponownie uprowadzić D. i jego 18-letnią córkę oraz udusić ich w okolicach Pułtuska.
Po roku B. miał uprowadzić 55-letniego Henryka S., z którym Małgorzata D. tańczyła tango w klubie tańca. Zazdrość oraz sprawy finansowe były, według prokuratury, powodem zbrodni. Mariusz B. chciał go zmusić do podania numerów PIN kart bankomatowych i wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł.
Ostatnią ofiarą B. miał być ksiądz zamordowany w 2008 r. w okolicach Pułtuska. B. miał być molestowany przez księdza. Po duchownym znaleziono po nim tylko pusty samochód, ciała nie.
"Wszystko mu się ulało"
Krasnowska-Sałustowicz od początku śledzi proces. Jak powiedziała w TVN24 w aktach sprawy jest wiele opinii biegłych, między innymi seksuologów i psychologów. – Niestety nie zostały udostępnione dziennikarzom – powiedziała dziennikarka.
Udało jej jednak porozmawiać się z policjantami prowadzącymi sprawę. – Jedna z koncepcji śledczych jest taka, że te wszystkie zawiłości w których znalazł się Mariusz B., związek z Małgorzatą D. i to że mieszkali razem, to wszystko mu się ulało i on w pewnym momencie w jakiś chory sposób zaczął porządkować życie wokół siebie – opisuje dziennikarka.
bf//ec