- Zatrważające jest tłumaczenie miasta. Usłyszeliśmy, że ostatnio było dużo podwyżek. To co? My taksówkarze może poczekać? – pytał zdenerwowany Artur Oporski, który przed Pałacem Kultury i Nauki znalazł się w otoczeniu kilkudziesięciu taksówkarzy.
Albo uchwała albo kolejny protest
Oporski powiedział, że na spotkaniu usłyszał tylko zapewnienie, że władze oraz radni miasta zapoznają się z postulatami taksówkarzy. – Takie obietnice słyszymy od dwóch lat – ucina Oporski.
- My nie będziemy walczyć o swoje prawa, bo one nam się należą. Jeżeli na kolejnym posiedzeniu rady miasta w porządku obrad nie będzie projektu uchwały podwyższającej opłatę początkową, będzie kolejny protest. Na jeszcze większą skalę – nie pozostawia złudzeń reprezentant warszawskich taksówkarzy.
Oporski powiedział, że to tylko zalążek tego, co powinno się zmienić jeżeli chodzi o pracę taksówkarzy w stolicy. – Pozostaje sprawa nałożonych limitów za przejechany kilometr czy kwestia postojów. Na razie się tym nie zajmujemy, żeby nikt nie odniósł wrażenia, że mamy zakusy na wszystko. Teraz żądamy minimalnej podwyżki – mówił Oporski.
Za co drożej?
Taksówkarze chcą, żeby samo wejście klienta do samochodu kosztowało 10, a nie 6 złotych. Argumentują, że obecnie obowiązująca stawka początkowa nie zawsze pokrywa koszt podstawienia auta.
Ponadto taksówkarze chcą podwyższenia opłaty postojowej z 40 do 60 złotych za godzinę.
fot
fot
bf/mz