"Nasze dzieci doznały przemocy". Rodzice oskarżają przedszkolankę

Wersja rodziców (wideo archiwalne)
Wersja rodziców (wideo archiwalne)
Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl
Wersja rodziców (wideo archiwalne) Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Zaczęło się od słów, których nie chce słyszeć żaden rodzic przedszkolaka: Przyjrzyjcie się dobrze swoim dzieciom, bo coś jest nie tak.

Sygnał dała jedna z opiekunek pracujących w przedszkolu na Kabatach. Nic dziwnego, że rodzice zaczęli się poważnie zastanawiać nad zachowaniem maluchów. - Nie chciały chodzić do przedszkola, panicznie bały się leżakowania, miały nadwrażliwość na dźwięki - wylicza w rozmowie z nami jedna z matek, która chce zachować anonimowość.

Gdy porozmawiała z dzieckiem, usłyszała koszmarne historie. To samo, według jej relacji, zrobili inni rodzice. - Dzieci opowiadały, że były rzucane na leżaki, przyduszane, bite. Że pani Wanda [imię zmienione - red.] potwornie krzyczała i nie pozwalała w trakcie leżakowania czy podczas posiłków korzystać z toalety, więc dzieci po prostu sikały pod siebie - opowiada. - I bardzo często odbieraliśmy właśnie zasikane dzieci - dodaje.

- Córka prosiła, żebym odbierała ją przed leżakowaniem. Mówiła, żebym zabrała ją z tego przedszkola - opowiada inna matka. Jej dziecko twierdziło, że pani Wanda krzyczała, popychała i dusiła dzieci. - Kiedy zapytałam, czy jej też wyrządziła krzywdę, odpowiedziała, że zrzuciła ją z leżaka - twierdzi.

W listopadzie rodzice spotkali się z dyrekcją. Powtórzyli przerażające historie swoich dzieci. Można je przeczytać w protokole ze spotkania, do którego udało nam się dotrzeć (zmieniliśmy imiona dzieci).

"Oliwia stała się wycofana, wróciła do smoczka. Poniedziałkowe wyjścia do przedszkola poprzedzone były wymiotami".

"Antek był przetrzymywany na leżakowaniu. Nie mógł wyjść do toalety w związku z tym zsikał się na leżak".

"Ewa od połowy września nie chciała chodzić do przedszkola. Powiedziała mamie, że pani Wanda krzyczała jej do uszu, że wszystko to jej wina".

"Swoich powinności dopełniłam"

Pierwsza informacja w tej sprawie dotarła do naszej redakcji w styczniu. Rozmawialiśmy wtedy z dyrektor przedszkola numer 201 przy ulicy Wilczy Dół Anną Zabielską. Na spotkanie przyszła z teczką dokumentów. Pokazała pisma złożone na policji, w prokuraturze i kuratorium, a także protokoły i oświadczenie pani Wandy. Tego ostatniego nie pozwoliła nam jednak przeczytać. Skomentowała tylko: - Pani Wanda wszystkiemu zaprzecza.

Dyrektor stwierdziła też, że zrobiła wszystko, by opiekunka została zawieszona. - Pierwszy sygnał dostałam 25 października. 28 dotarło do mnie zgłoszenie poważniejsze. To był piątek. Na tyle poważnie potraktowałam sprawę, że już 31 października przekazałam ją do komisji dyscyplinarnej - zapewniła w rozmowie z nami.

Podkreśliła też, że sama zgłosiła sprawę policji, a dzieciom i rodzicom zapewniła wsparcie psychologiczne. - Psycholog radziła rodzicom, jak postępować w tej trudnej dla nas wszystkich sytuacji. Przede wszystkim zwracała uwagę na wyciszenie emocji, na to, aby dzieci czuły się bezpiecznie. - Swoich powinności dopełniłam - zapewniała w styczniu.

Efekty? Komisja dyscyplinarna pani Wandy nie zawiesiła, bo ta poszła na zwolnienie. Za to policja i prokuratura rzeczywiście zajęły się sprawą. - Przesłuchujemy zarówno rodziców, jak i pracowników przedszkola, pod nadzorem prokuratury Warszawa-Mokotów - potwierdziła Joanna Banaszewska z mokotowskiej policji. Ale zastrzegła, że nikt nie usłyszał zarzutów.

Rodzice twierdzą, że opiekunka źle traktowała dzieci
Rodzice twierdzą, że opiekunka źle traktowała dzieciMateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

"Szarpała jedną z dziewczynek"

Mimo że służby o możliwości popełnienia przestępstwa poinformowała dyrektor Zabielska, rodzice uważają, że mogła zrobić więcej i - przede wszystkim - że reagować powinna wcześniej. Wytykają też, że (cytowanego wyżej) protokołu ze spotkania nie dostarczyła policji.

- Gdybyśmy sami nie dostarczyli dokumentu, byłaby to kolejna sprawa zamieciona pod dywan – uważa matka, z którą rozmawialiśmy. I dodaje, że udało się jej dotrzeć do rodziców dzieci, które do przedszkola chodziły dwa lata wcześniej. Oni też mieli skarżyć się na panią Wandę. Miała m.in. szarpać jedną z dziewczynek podczas próby poloneza w 2015 roku.

O tym dyrektor przedszkola nie chciała już z nami rozmawiać. Tymczasem nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na policję zgłosiła się niedawno woźna, która pracowała w tym samym przedszkolu. Już w 2015 roku miała zwracać dyrektor Zabielskiej uwagę na zachowanie pani Wandy. Według jej relacji, dyrektor obiecała, że zajmie się sprawą. Jednak po kilku miesiącach woźna... została zwolniona.

"Dzieci doznały przemocy, proszę państwa"

Na początku lutego sprawa stała się głośna, bo stanęła na radzie dzielnicy. Rodzice złożyli bowiem w urzędzie skargę na dyrektor Zabielską - radni mieli ocenić, czy jest zasadna. Sesja trwała kilka godzin, nie brakowało - co zrozumiałe - emocji.

- Nasze dzieci doznały przemocy, proszę państwa - alarmowała wtedy Agnieszka Orłowska, matka jednego z dzieci.

- My nie rozstrzygniemy, czy w przedszkolu doszło do przemocy. Nie rozstrzygniemy, czy pani dyrektor rzeczywiście dopełniła obowiązków. Komisja rewizyjna nie jest prokuraturą, nie jest policją, organem ścigania, który jest uprawniony do takich rzeczy. Nie mamy narzędzi i nie mamy uprawnień - odpowiadał radny Michał Szpondrowski.

Ostatecznie, 20 radnych uznało, że skarga jest niezasadna, czterech wstrzymało się od głosu. Nikt nie był za.

Burmistrz Ursynowa Robert Kempa, któremu podlegają przedszkola w dzielnicy, nie chce komentować sprawy. Nie odpowiada również na pytanie dotyczące wcześniejszych sygnałów. - Nas interesuje, jak pani dyrektor zareagowała teraz, bo skarga rodziców dotyczy 2016 roku - ucina.

"Znają i monitorują"

O sytuację zapytaliśmy też miejskie Biuro Edukacji. Katarzyna Pienkowska z wydziału prasowego ratusza powiedziała tylko, że ratusz sprawę "zna i monitoruje", ale po szczegóły odesłała do Mazowieckiego Kuratorium Oświaty.

- W związku z pismem rodziców, które wpłynęło 5 grudnia 2016 r., w zgłoszonej sprawie przeprowadzono postępowanie wyjaśniające - odpowiedział jego rzecznik Andrzej Kulmatycki.

Zastrzega, że do 2016 roku na panią Wandę oficjalnych skarg nie było, a kobieta nie prowadzi już zajęć z dziećmi. - Dyrektor przedszkola w dniu 6 listopada 2016 roku poinformowała komisariat policji o zarzutach wobec nauczyciela - przypomina.

Oficjalnych skarg do kuratorium nie było, ale były sygnały. Podczas tej samej sesji jedna z nauczycielek z przedszkola przeczytała oświadczenie, w którym kadra broniła przełożonej. Ale wspomniała też, że już w 2015 roku na biurko dyrektor Zabielskiej trafiła skarga rodziców na panią Wandę.

Nauczyciele nie odnieśli się do zarzutów wobec koleżanki. "Nauczycielka jest zatrudniona w przedszkolu nieprzerwanie od 2002 roku, do czasu związanego z ostatnimi wydarzeniami, nigdy nie była odsunięta od pracy z dziećmi, bo nigdy nie było ku temu podstaw" - napisali jedynie.

Dyrektorka placówki o sprawie opiekunki (wideo archiwalne)
Dyrektorka placówki o sprawie opiekunki (wideo archiwalne)Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Jedni oskarżają, drudzy bronią

Opowieści rodziców chcieliśmy zweryfikować, przede wszystkim w rozmowie z samą zainteresowaną. Pani Wanda wciąż jest jednak na zwolnieniu lekarskim. Próbowaliśmy się z nią skontaktować, ale dyrektor Zabielska stwierdziła jedynie, że "nie ma z nią kontaktu". Nie udało nam się też z pomocą radnych dzielnicy, rodziców ani wcześniejszej współpracowniczki. Pani Wanda nie odpisała też na wiadomość pozostawioną na portalu społecznościowym.

W jej obronie, a także w obronie dyrektorki, wystąpiła na sesji grupa rodziców: - Nie dałabym powiedzieć na temat tego przedszkola złego słowa. Jest mi naprawdę wstyd za rodziców, którzy eskalują problem. 14 lat funkcjonowania, dyrektor Zabielska, która tworzyła to miejsce od podstaw, jest oskarżona przez - na szczęście - niewielką liczbę rodziców o takie rzeczy... Jest mi naprawdę przykro! - mówiła emocjonalnym tonem Ewa Żak, matka jednego z przedszkolaków.

Odczytała też list, który przygotowali rodzice z jednej grupy. Pismo jest wyrazem solidarności z dyrektorką przedszkola. Oskarżenia wobec pani Wandy skomentowała krótko: - To była fajna pani. Czasem krzyczała, ale nie było mowy o przemocy.

Klaudia Ziółkowska

Pozostałe wiadomości

Strażnicy miejscy patrolujący rejon Pragi zauważyli dym unoszący się nad terenem dawnej jednostki wojskowej. W tej okolicy często gromadzą się osoby w kryzysie bezdomności. Z zagrożonego terenu wyprowadzono mężczyznę.

Nad dawną jednostką wojskową unosił się dym

Nad dawną jednostką wojskową unosił się dym

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Drogowcy ogłosili dwa przetargi na realizację projektów z budżetu obywatelskiego. Zmiany dotyczą między innymi wolskich i bielańskich ulic. Celem zwycięskich projektów ma być poprawa komfortu pieszych i rowerzystów oraz estetyki przestrzeni miejskiej.

Będzie więcej zieleni, ma też być bezpieczniej. Zmiany na kilku ulicach

Będzie więcej zieleni, ma też być bezpieczniej. Zmiany na kilku ulicach

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W podwarszawskim Józefowie przypadkowo odkryto cenny zabytek sprzed tysięcy lat. Podczas prac w ogrodzie mieszkaniec znalazł krzemienną siekierę pochodzącą prawdopodobnie z okresu neolitu.

W ogrodzie znalazł krzemienną siekierkę sprzed tysięcy lat. "Sensacja"

W ogrodzie znalazł krzemienną siekierkę sprzed tysięcy lat. "Sensacja"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przeciwko mieszkańcowi powiatu mławskiego toczyło się lub wciąż toczy osiem postępowań karnych. Wszystkie dotyczą łamania sądowych zakazów prowadzenia pojazdów. Dlaczego tak notoryczne łamanie prawa jest w Polsce możliwe i co można zrobić, by to zmienić?

Zakaz złamał dziewięć razy, ma kolejne. "To dla drogowego recydywisty nie jest żadna kara"

Zakaz złamał dziewięć razy, ma kolejne. "To dla drogowego recydywisty nie jest żadna kara"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zobaczył policjantów i uciekł do boksu z owczarkami kaukaskimi, gdzie próbował się ukryć. Nie udało się, został zatrzymany. Żona mężczyzny zgłosiła, że mąż znęca się nad nią od dłuższego czasu. Teraz grozi mu nawet pięć lat więzienia.

Ukrył się w boksie z owczarkami kaukaskimi

Ukrył się w boksie z owczarkami kaukaskimi

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dwaj 17-latkowie uciekli z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego, a później ukradli trabanta, który był atrakcją dla gości karczmy i włamali się do kiosku. Wycieczkę zakończyli policjanci.

Uciekli z ośrodka, ukradli "atrakcję dla gości" i ruszyli na wycieczkę

Uciekli z ośrodka, ukradli "atrakcję dla gości" i ruszyli na wycieczkę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Służby interweniowały pod Piasecznem. Zgłoszenie dotyczyło pożaru grilla gazowego - informuje straż pożarna.

Najpierw zapalił się grill gazowy, później ogień przedostał się na poddasze

Najpierw zapalił się grill gazowy, później ogień przedostał się na poddasze

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przechodnie spacerujący po Śródmieściu zauważyli na chodniku porzucony karton. W środku znajdowały się dokumenty. Okazało się, że ich zawartość była chroniona prawem.

Umowy i akty notarialnie w kartonie na chodniku

Umowy i akty notarialnie w kartonie na chodniku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tragiczny wypadek na krajowej "pięćdziesiątce", gdzie zderzyły się samochód ciężarowy, dostawczy oraz motocykl. Jedna osoba nie żyje, trasa była zablokowana.

Motocyklista uwięziony pod tirem po wypadku. Nie udało się go uratować

Motocyklista uwięziony pod tirem po wypadku. Nie udało się go uratować

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Do 30 czerwca poszkodowani przedsiębiorcy mogą składać wnioski o pomoc finansową - przekazali stołeczni urzędnicy. Również w czerwcu powinna być gotowa część hali tymczasowej dla kupców, którzy stracili swoje stanowiska w pożarze centrum przy Marywilskiej.

Tymczasowa hala, wsparcie finansowe. Jaka pomoc dla kupców z Marywilskiej?

Tymczasowa hala, wsparcie finansowe. Jaka pomoc dla kupców z Marywilskiej?

Źródło:
PAP

Na jeziorku w Parku Szczęśliwickim w niektórych miejscach utrzymuje się beżowo-zielony kożuch. O stanie akwenu zaalarmował nas czytelnik na Kontakt 24. Urząd dzielnicy wyjaśnia, że to glony, które pojawiły się wraz ze wzrostem temperatury. W tym roku wyjątkowo wcześnie.

Beżowo-zielony kożuch na Jeziorku Szczęśliwickim. Co to jest?

Beżowo-zielony kożuch na Jeziorku Szczęśliwickim. Co to jest?

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowca miejskiego autobusu w Warszawie błyskawicznie ruszył z pomocą, kiedy na jezdni zobaczył jeża. Zatrzymał autobus i przeniósł zwierzę w bezpieczne miejsce - na pobliski pas zieleni.

Kierowca autobusu uratował jeża

Kierowca autobusu uratował jeża

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pokłady samolotów opuścili w asyście strażników granicznych, którzy wręczyli im też mandaty. Wszystko z powodu tego, jak zachowywali się podczas rejsów z Neapolu i Barcelony.

Z samolotów wyprowadzili ich strażnicy graniczni

Z samolotów wyprowadzili ich strażnicy graniczni

Źródło:
tvnwarszawa.pl