75-letni artysta to jeden z najbardziej bezkompromisowych saksofonistów jazzowych w historii tego instrumentu. Jego album "Machine Gun" z 1968 roku uchodzi za kamień milowy free jazzu, choć kanon tej najbardziej dzikiej odmiany jazzu wykuwał się po drugiej stronie Atlantyku.
Przełomowy koncert
Brötzmann odegrał także szczególną rolę w mniejszej historii – klubu przy placu Grzybowskim. – Gdy pięć lat temu zakładałem Pardon To Tu wydawał mi się kimś nieosiągalnym, ale w 2013 udało się go zaprosić. To był na pewno jeden z najważniejszych koncertów w historii klubu. Otworzył nam wiele furtek, ułatwił dostęp do wielu innych artystów - wspomina Daniel Radtke, właściciel Pardon To Tu.
Plakat z tamtego występu do dziś wisi w honorowym miejscu. - To jeden z niewielu prawdziwych artystów. Pokorę łączy z wielką bezkompromisowością i przekonaniem, że to co robi to cały jego świat – twierdzi nasz rozmówca. Potem muzyk zagrał tu jeszcze dwa razy, a przez otwarte już furtki weszło wielu kolejnych czyniąc z Pardon To Tu jednym z ciekawszych miejsc koncertowych w naszej części Europy.
Od malarstwa do muzyki
Peter Brötzmann zaczynał jako malarz, kształcił się w tym kierunku. Przez pewien czas był związany z awangardową grupą Fluxus. Potem pochłonęła go muzyka, a owocem tej pierwszej pasji są dziś tylko okładki płyt, które sam projektuje. Jak opowiadał w jednym z wywiadów, ostry styl, który wypracował był radykalnym zaprzeczeniem muzyki klasycznej, wśród której się wychował. Jak wielu Niemców z powojennego pokolenia odrzucał świat swoich rodziców na wielu poziomach.
Grał z wielkimi. Był częścią Globe Unity Orchestra, freejezowego big bandu założonego przez pianistę Alexandra von Schlippenbacha. Po kilku latach ich drogi się rozeszły, ale potem krzyżowały się wielokrotnie. W latach 80. niemiecki saksofonista trafił do zespołu Last Exit amerykańskiego basisty Bila Laswella. Przekraczali gatunkowe granice miedzy światami jazzu i heavy metalu.
Saksofonista grał także w European Orchestra Cecila Taylora, gdzie spotkał naszego Tomasza Stańkę. A w ostatnich latach koncertował i nagrywał głównie basistą Williamem Parkerem i perkusistą Hamidem Drakem (skądinąd muzykami dobrze znanymi bywalcom Pardonu).
Warszawskie urodziny
Lista gości na urodzinowych koncertach też jest imponująca. Poza wspomnianym von Schlippenbachem z mistrzem będą świętować muzycznie: trębacz Toshinori Kondo, perkusista Han Bennink, gitarzystka Heather Leigh, wibrafonista Jason Adasiewicz, perkusista Steve Noble i basista John Edwards. W poniedziałek, wtorek i środę odbędą się po trzy sety, w tym dwa spontaniczne. Do ostatniej chwili nie będzie wiadomo, którzy muzycy wyjdą na scenę. W czwartek, na finał, zagrają wszyscy zaproszeni artyści.
- Pomysł długo dojrzewał. Zrodził się dwa lata temu. Zapytaliśmy pana Brötzmann, co robi na 75. urodziny, powiedział, że jeszcze nie wie. Z jakichś względów postanowił nam zaufać. Chciał tu wrócić – opowiada Radtke.
Na muzyce atrakcje 5-dniówki się nie kończą. Już w niedzielę odbędzie się polska premiera filmu dokumentalnego "Rohschnitt Peter Brötzmann". Będzie można porozmawiać z reżyserem dokumentu Peterem Sempelem, a siwobrodemu mistrzowi złożyć osobiście życzenia urodzinowe.
5 Nights with Peter BrötzmannNiedziela-czwartek, godz. 20.30Pardon To Tu, pl. Grzybowski 12/16Wstęp 15-80 zł
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: mat. organizatora