Na górę wnosili przenośne zbiorniki, na dole gasili to, co spadało. Straż o akcji

"Budynki wysokościowe muszą bronić się same"
Źródło: TVN24
Pożar na wysokości 100 metrów, w zwartej zabudowie. Rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak opowiedział w na antenie TVN24 o szczegółach piątkowej akcji. Strażacy przez całą noc gasili wieżowiec przy rondzie Daszyńskiego.

Rzecznik przypomniał, że do pożaru doszło na wysokości 29 piętra, co spowodowało szybkie rozprzestrzenianie się ognia.

- Budynki wysokościowe generalnie są tak budowane, a przede wszystkim projektowane, że muszą się bronić same. To wynika z przepisów – mówił Frątczak, jednak zastrzegł, że budynek, w którym pojawił się ogień, był w budowie, więc nie działały jeszcze "urządzenia", które mogły pomóc w akcji.

- Nie można było skorzystać z pionów, które są nawodnione, gdzie są pompownie pożarowe, gdzie są zbiorniki, które pozwalają na pobór wody, my wtedy korzystamy tylko z własnych węży – opisywał Frątczak.

Jak poradzili sobie strażacy?

– Strażacy musieli wnieść na poszczególne kondygnacje przenośne, składane zbiorniki. Była tłoczona woda, najpierw poprzez samochód, następnie poprzez pompę przenośną do następnego zbiornika i tak ta woda docierała na górę. Musieliśmy zbudować własną sieć do podawania wody – relacjonował strażak.

Frątczak zwracał również uwagę na wiele utrudnień, z którymi musieli się zmierzyć piątkowej nocy strażacy. Wymieniał: wysokość, porę dnia, to, że do pożaru doszło na budowie, gdzie pojawia się wiele elementów, które mogą wystawać i stwarzać niebezpieczeństwo dla strażaków.

Reporter TVN24 przypomniał, że wiele elementów płonącego budynku spadało. Czy stwarzały niebezpieczeństwo? Czy ogień mógł się rozprzestrzenić? – dopytywał reporter.

- Wiele zastępów straży pożarnej na dole dogaszało zarzewia. Musieliśmy również w bezpiecznej odległości ustawić nasze samochody – mówił strażak.

Kolejny taki pożar

Strażak przypomniał przy okazji, że kilka lat temu strażacy gasili pożar wieżowca w budowie. W lutym 2016 roku płonął budynek Q22.

- Z tym, że wówczas do pożaru doszło podczas prac budowlanych. Tam musieliśmy ewakuować około 600 pracowników i osób z przyległych budynków. Wtedy kilka osób zostało poszkodowanych. Na szczęście tutaj takiej sytuacji nie było – podsumował rzecznik.

kz//ec

Czytaj także: