MPO sprzedało Plac Zabaw. "Potraktowali nas jak szalet"

Plac Zabaw
Plac Zabaw
Źródło: fot. Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl
Zła passa warszawskich klubów trwa. Po Warszawie Powiśle straż miejska za cel obrała sobie gości klubu Na lato. Kłopoty ma też Plac Zabaw - lokal wynajmowany przez klub został właśnie sprzedany jako "niefunkcjonujący szalet".

Plac Zabaw to klub działający latem w parku Agrykola, w dawnym szalecie pod estakadą Trasy Łazienkowskiej. Istnieje od pięciu lat i ma już stałą klientelę, choć to tylko ogródek i bar. Jego zaletą są imprezy na świeżym powietrzu i to, że w bezpośrednim sąsiedztwie nie ma mieszkań, więc głośna zabawa nikomu nie przeszkadza.

O kłopotach klub poinformował w poniedziałek na swoim profilu w serwisie społecznościowym Facebook: "Jest źle. Należący do MPO (spółka miejska!) budynek, w którym i wokół którego działamy od kilku lat, wyremontowany przez nas w tym roku, został dziś sprzedany. O dzisiejszej licytacji dowiedzieliśmy sie w ostatniej chwili, bez szans na zgromadzenie potrzebnych dokumentów i wzięcia w niej udziału".

Informacja wywołała burzę wśród bywalców lokalu. Wielu powiązało ją z ostatnimi akcjami straży miejskiej, która wlepia mandaty gościom klubów działających na Powiślu. W miniony weekend padło na lokal Na lato przy Rozbrat. Strażnicy złożyli też wniosek o odebranie koncesji na sprzedaż alkoholu Warszawie Powiśle.

"Mogli wziąć udział"

Właścicielem szaletu przy Myśliwieckiej 9 było Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Jak zapewnia firma, licytacja, która odbyła się w poniedziałek rano, była jawna, a zapowiadające ją ogłoszenia pojawiły się w prasie już miesiąc temu.

- Mimo, że MPO w Warszawie jako właściciel szaletów nie było zobowiązane do informowania najemcy o swoich zamierzeniach związanych ze sprzedażą przysługującego mu składnika majątkowego, poinformował go o fakcie organizacji przetargu - twierdzi Joanna Mroczek z biura prasowego firmy.

Jak zapewnia, pełnomocnik najemcy brał udział w postępowaniu przetargowym. - Nie pełnomocnik, tylko człowiek z branży, który postanowił walczyć o ten lokal. Rozmawialiśmy z nim tylko o szansach na przedłużenie naszej działalności, gdyby udało mu się wygrać. Na miejscu byliśmy tylko po to, żeby zobaczyć, kto chce przejąć Plac Zabaw - odpowiada właściciel klubu Michał Borkiewicz. - W piątek mijał termin składania papierów, a mój wspólnik dostał telefon z MPO w czwartek. Nie mieliśmy szans zgromadzić dokumentów, ani pieniędzy. Byłem wtedy na wakacjach zagranicą - dodaje.

I tłumaczy: - Nawet jeśli MPO nie złamało prawa, to są jeszcze dobre obyczaje. Myśmy to miejsce stworzyli, my nadaliśmy mu wartość, a tymczasem sprzedano je jako nieużywany szalet i dokładnie tak nas potraktowano. I to ma być miasto wspierające niezależną kulturę? - zżyma się.

"Niefunkcjonujący szalet miejski"

Rzeczywiście, w ogłoszeniu o sprzedaży nie ma ani słowa o tym, że działa tam popularny klub. Nie ma go też w wyciągu z operatu szacunkowego, choć jego autor szczegółowo rozwodzi się np. na temat atutów sąsiedztwa - klubu sportowego Agrykola, Łazienek Królewskich czy Centrum Sztuki Współczesnej. "Taka lokalizacja stanowi istotny atrybut działający korzystanie na ocenę atrakcyjności nieruchomości na cele zarówno zgodne z przeznaczeniem, jak i na inne cele komercyjne" - zauważa autor operatu.

- Z punktu widzenia wyceny, popularność klubu nie ma znaczenia. Ważna jest stawka czynszu, który płaci najemca - tłumaczy w rozmowie z tvnwarszawa.pl Joanna Szabłowska-Chann, która wyceniała szalet. Ale dodaje: - Wycena jest robiona przy założeniu kontynuowania działalności.

Czemu więc MPO nie wspomina w ogłoszeniu o tym, jaka działalność jest tam prowadzona? - Niezależny rzeczoznawca dokonał wyceny wartości przedmiotowej nieruchomości. Ostateczna cena, za którą sprzedano nieruchomość, została ustalona podczas licytacji i była znacznie wyższa - ucina rzecznik firmy.

A czemu dotychczasowego najemcy nie poinformowano o planach sprzedaży wcześniej, niż dobę przed terminem składania ofert? - Nie mogę potwierdzić, że było to w czwartek. Wiem, że dostał taką informację, choć nie mieliśmy takiego obowiązku - odpowiada Joanna Mroczek.

Szalet za 400 tysięcy

Nie wiadomo na razie kto kupił szalet, ani co będzie się w nim mieścić. MPO ujawni dane nabywcy dopiero po podpisaniu umowy. Cena wywoławcza ustalona była na 260.500 złotych. Sprzedano go za ponad 400 tysięcy.

- Działamy do końca sezonu - zapewnia Plac Zabaw na Facebooku.

Karol Kobos

Czytaj także: