MPO nie przyznaje się do szczurów. "Nie zaobserwowano aktywności gryzoni"

Wiceburmistrz Bielan: to wina MPO
Źródło: Mateusz Szmelter/ tvnwarszawa.pl
Władze Bielan nie mają wątpliwości: plaga szczurów to wina pobliskiej kompostowni MPO. Ale miejska spółka zdaje się nie dostrzegać problemu i przekonuje, że na jej terenie gryzoni nie ma. Tymczasem weterynarze ostrzegają, że małe zwierzęta mogą być niebezpieczne dla ludzi.

O pladze szczurów nękającej mieszkańców Bielan napisaliśmy we wtorek. Władze dzielnicy przekonują, że to wina kompostowani MPO na Radiowie.

- Zwróciliśmy się już do Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, sanepidu i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o jak najszybsze podjęcie działań celem deratyzacji tej okolicy. Problem jest olbrzymi, nie ma żadnych wątpliwości, że te szczury pochodzą bezpośrednio z kompostowni MPO. Przerabiane są tam setki tysięcy śmieci rocznie, to naturalne środowisko do życia i rozmnażania tych gryzoni - mówi tvnwarszawa.pl Grzegorz Pietruczuk, wiceburmistrz Bielan.

Dzielnica: to wina MPO

Urzędnicy potwierdzają to, co mówią mieszkańcy - problem z gryzoniami pojawił się trzy lata temu, po ponownym uruchomieniu kompostowani na Bielanach.

- MPO przywlekło nam do dzielnicy nie tylko problem odoru, do którego się nie przyznaje i potencjalnie szkodliwych dla ludzi gronkowców, ale i szczurów. Będą się tam naturalnie rozmnażały i dopóki MPO ich nie wytępi na swoim terenie, będą przechodziły na tereny prywatnych posesji, gdzie my nie możemy przeprowadzać deratyzacji. Przeprowadzamy deratyzację na terenie miejskim - podkreśla Pietruczuk.

I podkreśla, że kluczowe jest przeprowadzenie deratyzacji przez miejską spółkę na jej terenie. Póki to się nie stanie, nie ma mowy o uporaniu się z problemem gryzoni.

- To potężny zakład, w którym przez całą dobę są przetwarzane i kompostowane śmieci. Dopóki MPO nie posprząta swojego terenu, my będziemy działać tylko i wyłącznie na zasadzie próby zatamowania palcem dziury w statku, co jest efektem mizernym. Póki nie usuniemy przyczyny, te szczury będą się rozmnażać - twierdzi wiceburmistrz. - Współpraca z przedsiębiorstwem jest bardzo trudna. Po raz kolejny apelujemy, by MPO zajęło się problemem, który powoduje ich instalacja - podsumowuje Pietruczuk.

MPO: gryzoni nie zaobserwowane

O komentarz dotyczący plagi szczurów zwróciliśmy się do MPO. Miejska spółka ograniczyła się do krótkiego komunikatu, który publikujemy w całości:

W nawiązaniu do pojawiających się informacji Zarząd MPO oświadcza, że nie zaobserwowano na terenie zakładu na Radiowie aktywności gryzoni. MPO nie otrzymało również od mieszkańców sygnałów w kwestii pojawiania się gryzoni. Prewencyjnie na terenie zakładu na Radiowie przeprowadzana jest cyklicznie deratyzacja - raz na 3 miesiące. Ostatnia odbyła się w dniach od 5 do 14 sierpniu br., a następna zaplanowana jest w listopadzie br.

Teren zakładu jest sprzątany i porządkowany na bieżąco. Wobec powyższego sprzeciwiamy się sugestiom, jakoby zjawisko występowania gryzoni na Bielanach miało związek z instalacją na Radiowie.

Szczury mogą być niebezpieczne dla ludzi

Ekspert: szczury są niebezpieczne

Ale na potwierdzenie swoich zarzutów mieszkańcy pokazują zdjęcia i filmy ze szczurami na posesjach. Tymczasem weterynarze ostrzegają przed gryzoniami. Lista chorób, które mogą przenosić jest długa: dżuma, leptospiroza, wścieklizna, wirusowe zapalenie wątroby typu E.

- To zwierzęta wszędobylskie, ale zawsze żyjące w okolicy człowieka. Są stadne, zakładają duże kolonie, żyją w sporych grupach. Wszystkożerne, inteligentne, szybko się uczą i rozmnażają. Potrafią w jednym miocie mieć nawet do 17 młodych. Łatwo policzyć, że z jednej matki mamy nawet do stu młodych osobników w ciągu roku - mówi Milena Wojtyś-Gajda, lekarz weterynarii, specjalizująca się w leczeniu małych gryzoni.

I dodaje, że żywiące się odpadami zwierzęta potrafią przemierzać nawet kilka kilometrów dziennie. - Dzikie szczury przestraszone i zaatakowane mogą być niebezpieczne, potrafią skoczyć nawet na wysokość twarzy człowieka i ją pogryźć - ostrzega nasza rozmówczyni.

Katarzyna Śmierciak k.smierciak@tvn.pl

Czytaj także: