I luksemburscy gracze, a wielu z nich wykonuje na co dzień inne zawody, są o krok od fazy grupowej Ligi Europy. To oni wystąpią w czwartej rundzie eliminacji. Legia przeżyła w czwartek koszmarny wieczór, prawdopodobnie najczarniejszy w historii jej występów w europejskich pucharach.
Mistrzowie Polski sprawę pokpili sobie sami. U siebie zostali ograni 1:2. Od wstydliwej porażki Legia zwyciężyła w ekstraklasie, a prezes Dariusz Mioduski przedstawił nowego trenera. Portugalczyk Ricardo Sa Pinto czasu na pracę miał niewiele. Raptem dwa treningi, rozruch w Luksemburgu i trzeba było ruszyć do walki. Dodał jeszcze, że u swoich piłkarzy widzi chęć odwrócenia trudnej sytuacji.
Strzał na wiwat
Obok Michała Pazdana na środku obrony ustawił Chrisa Philippsa, nominalnego defensywnego pomocnika. Bo Sa Pinto pola manewru praktycznie nie miał. Inaki Astiz pauzował za kartki, William Remy wciąż leczy uraz.
Obaj stoperzy bez błędu wytrzymali raptem do 7. minuty. David Turpel skupił ich uwagę, w tempo oddał piłkę do niepilnowanego kolegi Patricka Stumpfa. Niemiecki pomocnik skorzystał z prezentu.
Jak zareagowała Legia? Jose Kante strzelił na wiwat. Później jeszcze zza pola karnego chybił Cafu.
W minucie 17. gospodarze przeprowadzili popisową akcję. Stelvlo Stelvio trafił przy słupku. Sa Pinto, żyjący na ławce rezerwowych, wymachujący rękami, był zdruzgotany. Warszawianie do awansu potrzebowali już trzech goli.
Zabrakło gola
Cześć strat odrobił Kante w 31. minucie po podaniu Michała Kucharczyka. To omal nie poszło na marne, bo przed przerwą Arkadiusza Malarza uratował słupek
Od początku drugiej połowy Philippsa zastąpił pomocnik Sebastian Szymański. Bronić, rzecz jasna, nie było czego. Okazje były, gospodarze bronili się momentami rozpaczliwie. Później na boisko weszli jeszcze Kasper Hamalainen i Eduardo. To jednak Kante przed końcem wbił drugiego gola.
Na trzeciego, potrzebnego do awansu, zabrakło czasu.
F91 Dudelange - Legia Warszawa 2:2 (2:1)
Legia odpadła z Ligi Europy
kz