Metro cenzuruje ogłoszenia referendalne? "Uwikłano nas"

Nie chcą ogłoszeń w sprawie referendum w metrze?
Nie chcą ogłoszeń w sprawie referendum w metrze?
Źródło: Maciej Wężyk /tvnwarszawa.pl
PiS w liście do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz żąda wyjaśnień, kto zablokował możliwość wywieszenia w metrze materiałów PiS dotyczących referendum. Warszawskie metro odpowiada, że nie ma powodów, by materiałów nie umieszczono; nie wyklucza winy swego pracownika.

PiS oskarża urzędników stołecznego Ratusza, że podejmują działania mające zmniejszyć frekwencję w październikowym referendum ws. odwołania prezydent Warszawy.

W liście otwartym klubu tej partii skierowanym do Gronkiewicz-Waltz politycy przypominają medialne doniesienia, świadczące - ich zdaniem - o działaniach urzędników, które mają zmniejszyć frekwencję w referendum. Zaznaczają m.in., że Polskie Radio odmówiło emisji spotów profrekwencyjnych, przygotowanych przez Warszawską Wspólnotę Samorządową.

"Skandaliczne praktyki"

- Dziś, z kolei, Metro Warszawskie blokuje możliwość wywieszenia materiałów profrekwencyjnych zamówionych przez Prawo i Sprawiedliwość. W związku z powyższym zwracamy się do pani z pytaniem, kto w podległym pani ratuszu podjął decyzję o uniemożliwieniu wywieszania profrekwencyjnych plakatów w warszawskim metrze - napisali politycy PiS.

Jak podkreślili, "takie praktyki są skandaliczne i blokowanie możliwości wywieszania plakatów w warszawskim metrze wpisuje się w serię niedopuszczalnych praktyk stosowanych przez ratusz".Rzeczniczka urzędu miasta Agnieszka Kłąb, poproszona o komentarz w tej sprawie, powiedziała PAP: "Nic nie wiemy o takiej sytuacji blokowania". Dodała też, że sprawdzi, czy pismo PiS w tej sprawie wpłynęło do Ratusza.

Wyjaśnią tę sprawę

Rzecznik Metra Warszawskiego Krzysztof Malawko nie wykluczył w rozmowie z tvnwarszawa.pl, że postępowanie jednego z pracowników nieupoważnionego do tego uwikłało metro w aferę polityczną.

- To jest nieporozumienie. Nie blokujemy ogłoszeń namawiających do udziału w referendum. Zablokowane mogłyby być jedynie reklamy łamiące prawo, a tu taka sytuacja nie zaszła. Nie cenzurujemy ogłoszeń w metrze. Będziemy wyjaśniać skąd to nieporozumienie - powiedział nam Malawko i dodał, że jeżeli któryś z pracowników metra zachował się nierozważnie i zajął w tej sprawie jakieś stanowisko, to na pewno nie było to stanowisko uzgodnione z zarządem.

Przypomniał też, że na terenie metra wielokrotnie były emitowane spoty i umieszczane materiały.

Podkreślił także, że metro nie widzi powodów, dla których materiały PiS nie miałyby się tam znaleźć. - Nie rozumiemy, dlaczego agencje reklamowe w tej konkretnej sytuacji postąpiły inaczej niż dotychczas, inaczej niż obowiązuje umowa. Bo jeśli nawet nasz pracownik zachował się w sposób, powiedziałbym, mocno nierozważny, wikłając nas w taką sytuację, to agencje reklamowe obowiązuje umowa, a nie zdanie jakiejś osoby - zaznaczył w rozmowie z PAP.

Rzecznik PiS Adam Hofman mówił wcześniej, że firmy reklamowe mają zapis w umowie, że każdą ekspozycję muszą konsultować z metrem. - W wypadku jednej z firm nie przeszła konsultacji, czyli metro zablokowało naszą kampanię- powiedział.

List Prawa i Sprawiedliwości
List Prawa i Sprawiedliwości
Źródło: Prawo i Sprawiedliwość

Ofensywa PiS

We wtorek PIS zaprezentował spot, w którym atakuje prezydent Warszawy i zachęca mieszkańców stolicy do udziału w referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Spot Prawa i Sprawiedliwości

Także we wtorek Piotr Gliński oraz działacze Prawa i Sprawiedliwości skrytykowali władze Warszawy za zbyt wysokie ceny biletów. - Mamy teraz bilety za około dolara, a powinny być znacznie tańsze, na przykład za 2 złote. Trzeba zachęcać warszawiaków do korzystania z komunikacji miejskiej - mówił na konferencji prasowej Piotr Gliński. >CZYTAJ WIĘCEJ O POMYSŁACH PiS

PiS chce tańszych biletów w Warszawie

Referendum 13 października

Referendum ws. odwołania prezydent stolicy odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała poparły do tej pory m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska, których działacze włączyli się w zbiórkę podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Warszawy.

Więcej o referendum w raporcie tvnwarszawa.pl

PAP/lata/par

Czytaj także: