Uczestnicy nieśli sztandary w języku angielskim "Stop polityce terroru na Ukrainie" i dużą flagę Ukrainy rozciągniętą pomiędzy protestującymi.
Protestujący przeszli Traktem Królewskim przed ambasadę USA, a następnie ul. Belwederską przed ambasadę Rosji.
"Krzyczymy na cały świat"
Organizatorami marszu było stowarzyszenie Euromajdan Warszawa i fundacja Otwarty Dialog.
- Wiemy, że samolot malezyjskich linii lotniczych został zestrzelony przez terrorystów, którymi dowodziła bardzo znana w świecie osoba prezydent Rosji Władimir Putin. Jeżeli ktoś na świecie jeszcze nie wie, kto jest terrorystą, to my jesteśmy tu właśnie po to, żeby to powiedzieć światu – przemawiała pod kolumną Zygmunta przewodnicząca komitetu organizacyjnego Euromajdan Warszawa Natalia Panczenko.
- Niestety nie wszyscy rozumieją, że to, co się dzieje na Ukrainie, jest już nie tylko problemem Ukrainy, ale staje się problemem globalnym. Dzisiaj terroryzm Putina dotyczy nie tylko Ukrainy, Białorusi i Gruzji, ale także tych państw, które myślały, że są bezpieczne i mają pokój – powiedziała. Wskazała też na zabójstwo mera Krzemieńczuku i ostrzał domu mera Lwowa.
- Apeluję do całego świata, żeby się obudził i postarał się powstrzymać terroryzm. Bo jeśli nie powstrzyma go dziś, jutro on wyjdzie poza granice Ukrainy – mówiła.
Marsz przeciwko terrorowi na Ukrainie
Przed ambasadą Rosji manifestanci zapalili 298 świeczek symbolizujących ofiary zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego, wypuścili też białe, poplamione na czerwono balony. Poseł Michał Szczerba (PO) ocenił, że "żyjemy w czasach, kiedy odradza się imperium zła" i zaapelował do Unii Europejskiej, by "mówiła jednym głosem". - Mam nadzieję, że społeczeństwo rosyjskie się obudzi i powie nie Putinowi – dodał.
Zobacz też czerwcowy protest pod ambasadą Rosji:
Przed ambasadą Rosji zebrało się ok. 50 osób
PAP/kś/r