O losie niemal każdego drzewa na prywatnej działce może zadecydować sam gospodarz, czyli jak w powiedzeniu "wolność Tomku w swoim domku". Nie potrzeba do tego żadnych pozwoleń. Inaczej jest z terenami pod inwestycje. Przepisy zmieniły się niedawno, drzewa znikają w błyskawicznym tempie. Sprawie przyglądał się reporter programu "Polska i Świat".
Widok ścinanych drzew to ostatnio codzienność w Warszawie. Wióry lecą na potęgę, czy to na Pradze Północ czy w Śródmieściu. - Mamy coraz więcej sygnałów. To są miejsca spektakularne, o których się mówi typu ulica Stalowa, Park Rydza-Śmigłego czy dąb w Wawrze - przyznaje Agnieszka Kłąb z urzędu miasta stołecznego Warszawy. Po ponad stuletnim drzewie zostało tylko wspomnienie i zdjęcia. Podobny los spotkał wiekowe drzewa w Konstancinie Jeziornie. Nikt nikogo nie pytał o zdanie, bo nie musiał.
"Odwrócona logika"
- Odwrócono logikę przepisów – wyjaśnia Marek Józefiak z Polskiej Zielonej Sieci. - Wcześniej co do zasady drzewa były chronione nawet jeśli rosły u nas w ogrodzie na prywatnej prywatnej działce - dodaje.Od nowego roku na prywatnej działce można wyciąć niemal każde drzewo i to bez zezwolenia. Wyjątkiem są pomniki przyrody i drzewa na terenach chronionych. Poza tym pełna dowolność. Inaczej jest w przypadku terenów przeznaczonych pod inwestycje, gdzie zezwolenia nadal są potrzebne. Tyle, że nowe rozróżnienie tworzy pole do nadużyć. - Nie ma też żadnej przeszkody ku temu, żeby ktoś kto chce sprzedać swoja działkę wyciął wszystkie drzewa i następnie sprzedał ją jako działkę na której będzie można postawić np. supermarket – twierdzi Paweł Szypulski z Greenpeace Polska.
Trudne zadanie urzędników
Ustalenie czy konkretne drzewo można wyciąć to zadanie dla urzędników. Zadanie niełatwe, bo trzeba sprawdzić czy teren na którym akurat trwa wycinka jest prywatny czy publiczny, czy planowana jest na nim inwestycja czy nie. Zanim urzędnicy wszystko sprawdzą, po drzewach może nie być śladu. - Prosimy też mieszkańców żeby każdorazowo zgłaszali nam taką wycinkę. My wtedy bardzo skrupulatnie sprawdzimy, czy ta wycinka jest prowadzona zgodnie z przepisami – zapewnia Agnieszka Kłąb z urzędu miasta.Mieszkańcy nie są bezczynni. We wtorek zorganizowali protest i wstrzymali wycinkę przy ulicy Stalowej na Pradze Północ. Tryumf był jednak przedwczesny, bo w środę robotnicy swoją pracę dokończyli. - Do nas codziennie dzwonią ludzie z całej Polski z pytaniem, czy mogą cokolwiek zrobić z wycinką drzew w ich okolicy i bardzo często, niestety nie mogą zrobić nic – mówi Paweł Szypulski.
Dwa sezony z toporem
Twórcy nowych przepisów mówią, że miały one tylko ograniczyć biurokrację i ułatwić życie prywatnym właścicielom działek. Tyle że na tej zmianie wszyscy możemy stracić. - Wprowadzono rewolucję, która przynosi naprawdę niedobre żniwa. My wszyscy na tym stracimy, bo drzewa to dobro ogólne – twierdzi Marek Józefiak.- Może się okazać tak, że dwa sezony z piłą czy toporem w ręku zniszczą te ostatnie lata, kiedy wspólnie z mieszkańcami również sadziliśmy wiele, wiele drzew – podsumowuje Agnieszka Kłąb.
Michał Chlebowski /skw/b