Tropem Kajetana P. wyruszyli policjanci z dwóch grup: z poznańskiego zespołu poszukiwań celowych oraz tzw. "łowcy cieni" z Centralnego Biura Śledczego policji.
Ludzie do zadań specjalnych
- Ci ludzie nie są obciążeni inną pracą "wykrywczą", ich jedynym celem jest znalezienie tych topowych, najbardziej niebezpiecznych przestępców - mówi gen. Adam Rapacki, były wiceszef MSW i były zastępca komendanta głównego policji. Zespoły poszukiwań celowych to stworzone na początku poprzedniej dekady niewielkie grupy specjalnie wyszkolonych policjantów.
Przechodzą kursy m.in. prowadzenia rozmów pod kątem wydobywania informacji, analizy kluczowych dat w życiorysie poszukiwanych czy wykorzystywania najnowszej techniki. I to właśnie te ostatnie pozwoliły złapać Kajetana P. - Podczas przemieszczania się po Europie pozostawiał pewne ślady, w tym ślady telekomunikacyjne - przyznał Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury.
Ślady Kajetana P.
Są to ślady, które pozostawił albo telefon komórkowy, albo laptop, z którego korzystał Kajetan. Bądź też dowolny inny komputer, z którego Kajetan P. logował się na swoje konta. Możliwości lokalizacji osób dzięki telefonom komórkowym są ogromne. Policjanci tylko czekają, aż ścigany popełni jeden, czasem niewielki, błąd.
- Można sobie oczywiście kupić telefon do wykorzystywania "do niecnych celów", ale trzeba pamiętać, że jeżeli do tego telefonu włożymy naszą kartę sim, np. na początku, żeby sprawdzić, czy działa, to już nasza prawdziwa tożsamość związana z naszą kartą sim, zostanie powiązana z tym "telefonem do niecnych celów" - wyjaśnia Piotr Konieczny z portalu Niebezpiecznik.pl.
Policyjni łowcy cieni
Drugim zespołem byli tzw. łowcy cieni z CBŚP. Ta specjalna komórka, która funkcjonuje przy centrali Biura, została powołana m.in. właśnie by usprawnić kontakty z policjantami z innych krajów. W tym celu polscy policjanci przynależą do systemu ENFAST.
Dzięki częstym spotkaniom roboczym, polscy łowcy i ich odpowiednicy z 28 europejskich krajów, znają się doskonale. - Tworzą taką nieformalną sieć tych poszukiwaczy i wtedy łatwiej jest szybko uruchomić określone działania w konkretnym państwie.
Nie czeka się na spływ wszystkich dokumentów tylko często w trybie takim "na telefon" uruchamia się działania a dokumenty spływają za chwilę - powiedział gen. Adam Rapacki. Kajetan P. na Malcie był osiem dni. Najprawdopodobniej chciał się stamtąd dostać do Afryki.
mm\mtom