To miał być łatwy mecz dla Legii, bo w Hapoelu upatrywano faworyta do roli outsidera grupy C. Izraelczycy zagrali w stolicy odważnie i to oni nieoczekiwanie dla ponad 20 tys. kibiców na Pepsi Arenie od 34. minuty prowadzili 1:0.
Legioniści na drugą połowę wyszli odmienieni. Duża w tym zasługa zmysłu taktycznego Macieja Skorży. W przerwie niewidocznego na boisku Chorwata Ivicę Vrdoljaka zamienił na Janusza Gola, a słabego Moshe Ohayona zastąpił Michałem Żyro.
- Przed przerwą goście przewyższali nas kulturą gry i umiejętnościami. W drugiej części pewne roszady w składzie przyniosły skutek i udało się odmienić losy spotkania - ocenił trener Legii.
Dwa oblicza
Przeprowadzone przez niego zmiany dały spodziewany efekt, bo gospodarze przebudzili się, zaczęli grać agresywniej i skuteczniej. Nadzieję kibicom Legii przywrócił najpierw Danijel Ljuboja, a później miejscowych na prowadzenie wyprowadził strzałem z rzutu karnego Marcin Komorowski.
Wprawdzie Hapoel jeszcze odpowiedział za sprawą Mahrana Laly, ale końcówka spotkania należała do piłkarzy Skorży. Zwycięski cios zadał najlepszy wśród legionistów Miroslav Radović.
Skorża za dreszczowcami
Stołeczni szczęśliwie wygrali 3:2 i zgarnęli pierwszy komplet punktów w obecnej edycji LE.
- W szatni była ogromna radość. Jeżeli mamy wygrywać w takim stylu, to nie mam nic przeciwko kolejnym czterem czy pięciu podobnym dreszczowcom. To będzie budowało naszą siłę - zapowiedział opiekun Legii.
Po meczu chwalił podopiecznych, ale też Hapoel: - W zespole rywali rzucał mi się w oczy duży spokój na boisku i doświadczenie. Byli pewni swoich umiejętności.
"Legia nie wypracowała akcji"
Inaczej szkoleniowiec Izraelczyków. On uznał, że Legia wygrała niesprawiedliwie.
- Hapoel zagrał dobry mecz. Legia tak naprawdę nie wypracowała sobie żadnej sytuacji, która wynikałaby z przebiegu gry. Przeciwieństwem tego były nasze bramki - ocenił zły Dror Kashtan.
W grupie C prowadzi PSV Eindhoven. Holendrzy po pokonaniu Rapidu Bukareszt 3:1 mają komplet punktów.
WYPOWIEDZI PIŁKARZY LEGII (za legia.com):
Ivica Vrdoljak: Najważniejsze są trzy punkty, które zostały przy Łazienkowskiej. Po 90 minutach mogę powiedzieć, że zagraliśmy nieźle, chociaż w trakcie spotkania nie brakowało nerwów. Dobrze zaprezentowaliśmy się w drugiej połowie i zasłużyliśmy na zwycięstwo. Przy ostatniej akcji bramkowej myślałem, że "Rado" położy golkipera Hapoelu, ale byłem pewien tego gola. Moje zejście w przerwie było spowodowane względami taktycznymi. Na szczęście po kontuzji pozostało tylko wspomnienie. Jestem zdrowy i z niecierpliwością czekam na spotkanie z Wisłą.
Maciej Rybus: Nasza wygrana była jak najbardziej zasłużona. Hapoel zdominował nas w pierwszej połowie, ale po przerwie to my byliśmy lepsi. Duża w tym zasługa naszych kibiców, którzy wspomagali nas nawet w trudnych momentach - im także należą się ogromne brawa. Nie podłamaliśmy się po tym jak Hapoel wyrównał. Poszliśmy za ciosem i wygraliśmy. W Lidze Europejskiej nie ma przypadkowych zespołów, dlatego nie można oczekiwać gładkich zwycięstw. Spotkanie z Hapoelem pokazało, że możemy spodziewać się horrorów, oby z happy-endem.
Miroslav Radović: W drugiej połowie zaczęliśmy grać lepiej. Byliśmy bardziej ruchliwi i często zmienialiśmy pozycje, co zwiększyło liczbę sytuacji w polu karnym rywala. Strzeliliśmy trzy gole, co dało nam zwycięstwo. Źle weszliśmy w spotkanie, ponieważ zabrakło nam agresji - na szczęście po przerwie było już lepiej.
Danijel Ljuboja: Nie był to łatwy mecz. Przed przerwą straciliśmy pierwszego gola, a w drugiej połowie goście dołożyli drugie trafienie. My lepiej zaprezentowaliśmy się po przerwie. Potyczka z Hapoelem udowodniła, że w futbolu liczy się szczęście. Zespół z Tel Awiwu zaprezentował dobrą organizację w środku pola.
Michał Żewłakow: W przerwie w szatni było spokojnie. Nikt nie panikował - każdy podkreślał, co należy poprawić. Wiedzieliśmy, że przed nami jeszcze 45 minut i dopóki piłka w grze, to wszystko może się zdarzyć. Była w nas cierpliwość i wiara, że możemy wygrywać w trudnych momentach. To historyczne momenty, które na długo zapadną w pamięci kibiców. Jako piłkarze chcemy, aby mecze były bardziej spokojne.
Marcin Komorowski: W pierwszej połowie przegraliśmy rywalizację o środek pola, dlatego gra nam się nie układała. Od początku chcieliśmy „usiąść" na rywalu, ale nie zdołaliśmy strzelić gola. Później do głosu doszedł Hapoel. Wiedzieliśmy, że strata jednej bramki nie decyduje o końcowych losach spotkania. Trener uczulał nas, abyśmy szukali swoich szans i potrafiliśmy je wykorzystać. W końcówce zrobiło się nerwowo. Drużyna z Izraela wyrównała, a dwie minuty przed końcem zmarnowała doskonałą okazję. Na szczęście my wykorzystaliśmy swoją szansę i odnieśliśmy zwycięstwo.
TVN24.pl: twis/tr