Śląsk bezsilny. We Wrocławiu strzelała tylko Legia

W niedzielnym szlagierze 18. serii spotkań piłkarskiej ekstraklasy niedawny lider tabeli Śląsk przegrał we Wrocławiu z Legią 0:3. Najlepszą sytuację do zdobycia bramki miejscowi piłkarze zmarnowali na początku. Pierwszą odsłonę meczu na długie minuty zakłócili kibice, urządzając na trybunach niebezpieczny pokaz pirotechniczny.

Gospodarze znajdowali się pod presją. Przed rozpoczęciem tego spotkania Pogoń ograła na swoim terenie Piasta i przejęła prowadzenie w tabeli. Drużyna z Dolnego Śląska musiała pokonać legionistów, by powrócić na pierwszą pozycję, lecz zawiodła przed własną publicznością.

Przerwana seria

Piłkarze prowadzeni przez trenera Vitezslava Lavickę mieli wymarzony początek meczu. Już po kilku minutach gry Igor Lewczuk sfaulował w polu karnym Damiana Gąskę i sędzia po analizie powtórek wskazał na 11. metr. W ostatnich latach ten stały fragment gry był dla Śląska niemal synonimem gola. Wrocławianie legitymowali się najdłuższą serią wykorzystanych rzutów karnych w lidze. Trzynaście ostatnich prób z jedenastu metrów kończyli zdobyciem bramki. Ostatni raz - 1 grudnia 2017 roku - pomylił się Marcin Robak.

Do piłki pewnym krokiem podszedł Robert Pich, który w obecnych rozgrywkach wykorzystał już dwa karne w spotkaniach z Lechem Poznań i Piastem Gliwice. Tym razem Słowak jednak zawiódł, oddając zbyt lekki strzał, którym nie mógł zaskoczyć Radosława Majeckiego.

Przedwczesny sylwester

Legia podbudowana tą sytuacją ruszyła do przodu i skarciła rywali zaledwie kilka minut później. Świetnie na lewym skrzydle zachował się Luquinhas. Brazylijczyk przechwycił piłkę w okolicach pola karnego gospodarzy i znakomitym podaniem uruchomił Michała Karbownika. 18-latek odegrał precyzyjnie do nadbiegającego Pawła Wszołka i po chwili przyjezdni mogli cieszyć się z prowadzenia.

Wrocławianie szukali szybkiej odpowiedzi na trafienie legionistów. Na przeszkodzie stanął im jednak popis pirotechniczny z trybun. Kibice odpalali race i petardy, zupełnie uniemożliwiając kontynuowanie spotkanie. Wymuszona przerwa przedłużyła się aż do dziesięciu minut.

Po powrocie piłkarzy na murawę Legia mogła podwyższyć prowadzenie. Walerian Gwilia znalazł się oko w oko z bramkarzem gospodarzy, lecz strzelił bardzo słabo i to Matus Putnocky wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Na przerwę goście zeszli z jednobramkową przewagą.

Zabójczy finisz Legii

Po zmianie stron przewaga stołecznej drużyny nie podlegała już dyskusji. Putnocky robił, co mógł między słupkami, broniąc m.in. dwa groźne uderzenia, jeden po drugim, Luquinhasa. Skapitulował jednak w 73. minucie meczu, gdy Jose Kante strzałem z ostrego kąta zmieścił piłkę w bramce.

Gospodarzy w ostatnich minutach dobił jeszcze Luquinhas, pokonując Putnocky'ego uderzeniem głową po świetnym dośrodkowaniu Wszołka.

Legia w tabeli jest druga. Ma tyle samo punktów (35) co prowadząca Pogoń.

Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy także o budowie Legia Training Center:

Wizualizacja Legia Training Center

Wizualizacja Legia Training Center
Źródło: Legia Warszawa
Wizualizacja Legia Training Center
Wizualizacja Legia Training Center
Teraz oglądasz
Tak wyglądać będzie Legia Training Center
Tak wyglądać będzie Legia Training Center
Teraz oglądasz
Czytaj także: