Policjanci zatrzymali jedenastu aptekarzy, którzy zbudowali mechanizm eksportu rzadkich i drogich leków - dowiedział się tvn24.pl. Prokuratorzy postawili już zatrzymanym serię zarzutów karnych: udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, prania brudnych pieniędzy i łamania prawa farmaceutycznego.
Operacja policjantów z komendy wojewódzkiej policji w Radomiu rozpoczęła się w ostatnią środę o poranku. Funkcjonariusze zatrzymali jedenaście osób, przeszukali ponad sto adresów na terenie całego kraju.
Wielomilionowe zyski
Zatrzymanych przewieziono do siedziby Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Prowadzący śledztwo prokurator z wydziału II do spraw przestępczości finansowo-skarbowej postawił im zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
- Ujawnione przestępstwa polegały na zbywaniu za granicę leków z polskich aptek wbrew zakazowi wynikającemu z prawa farmaceutycznego - mówi tvn24.pl rzecznik prokuratury regionalnej Agnieszka Zabłocka-Konopka.
Według naszych nieoficjalnych informacji zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą usłyszał farmaceuta i właściciel jedenastu aptek. Z systemu, który zbudował czerpał "wielomilionowe" zyski.
Nielegalny eksport
Prawo farmaceutyczne zakazuje eksportu leków, które znajdują się na tak zwanej "czarnej liście". Trafiają na nią specyfiki, których jest niewiele w krajowych aptekach i są one drogie. Głównie to środki przeciwzakrzepowe, onkologiczne, stosowane w leczeniu cukrzycy a także depresji.
- Ich zakup negocjuje bezpośrednio z producentami Ministerstwo Zdrowia. Koncerny stosują różne ceny dla poszczególnych państw. Zrozumiałym jest, że mniejszą stawkę będzie się płacić w Polsce niż w Niemczech - wyjaśnia nam oficer policji, który bierze udział w śledztwie.
Właśnie te różnice w cenach wykorzystał Michał K., by maksymalizować swoje zyski. Według śledczych to on stworzył mechanizm omijający zakazy wynikające z prawa farmaceutycznego.
- Dotowane leki z aptek niby trafiały zgodnie z prawem do niepublicznych przychodni i gabinetów. Te zamówienia były jednak fikcją, a leki w rzeczywistości szły do hurtowni, skąd wyjeżdżały za granicę - wyjaśnia mechanizm jeden z naszych rozmówców.
Pranie pieniędzy
Z materiałów Prokuratury Regionalnej w Warszawie wynika, że leki najpierw wyjeżdżały do Czech a stamtąd trafiały do klientów w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
- Zarzut popełnienia przestępstwa prania brudnych pieniędzy usłyszały osoby, które osiągały wysokie zyski z nielegalnej sprzedaży za granicę leków z krajowych aptek. Transferowały do Polski środki pochodzące z korzyści związanych z popełnieniem czynów zabronionych - potwierdza nam prokurator Agnieszka Zabłocka-Konopka.
Śledczy informują także, że śledztwo jest "rozwojowe". - Będziemy sprawdzać, czy były sytuacje, w których tych leków zabrakło polskim pacjentom. Wtedy możliwe będzie rozszerzenie zarzutów o narażenie zdrowia i życia - mówi nam osoba związana ze śledztwem.
Robert Zieliński
r.zielinski@tvn.pl