W związku z epidemią koronawirusa wojewoda mazowiecki wydał w ostatnich dniach szereg decyzji o skierowaniu do szpitali i placówek opiekuńczych dodatkowego personelu medycznego.
Jak podawał przykładowo portal tvn24.pl, kobieta na urlopie macierzyńskim, karmiąca 5-miesięczne dziecko i jej koleżanki z pracy, matki samotnie wychowujące dzieci, decyzją wojewody mazowieckiego skierowane zostały do pracy do ogarniętego koronawirusem domu pomocy społecznej.
"Kumulacja głupoty i niekompetencji"
Decyzje wojewody wywołały kontrowersje. W piątek dymisji Konstantego Radziwiłła zażądali posłowie Koalicji Obywatelskiej: Michał Szczerba i Kamila Gasiuk-Pihowicz.
- Klub KO podjął decyzję o skierowaniu do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego (wniosku - red.) o odwołanie wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła. Od kilku dni jesteśmy świadkami podejmowania działań bezprawnych przez wojewodę mazowieckiego dotyczących skierowania do pracy przy zwalczaniu epidemii osób, które są nieuprawnione w tym sensie, że nie podlegają ustawie o zwalczaniu chorób zakaźnych - uzasadniał Szczerba.
Zarzucił też wojewodzie mazowieckiemu, że zawiódł w związku z trudną sytuacją w szpitalach oraz domach opieki społecznych między innymi w Radomiu, Nowym Mieście nad Pilicą, Grójcu, Niedabylu, Tomczycach oraz w domu opieki przy Bobrowieckiej w Warszawie.
- Państwo, które nie chce lub nie potrafi chronić najsłabszych, najbardziej bezbronnych, nie potrafi chronić nikogo. Pan wojewoda Konstanty Radziwiłł udowodnił, że nie gwarantuje bezpieczeństwa na terenie województwa mazowieckiego - ocenił poseł KO. Dodał również, że działalność Radziwiłła "zagraża bezpieczeństwu" mieszkańców regionu.
- Głupota, niekompetencja, może kumulacja obu tych czynników, nie mam teraz o tym przesądzać. Jedno jest pewne, że tak jak pan Konstanty Radziwiłł, będąc ministrem zdrowia, rozłożył na łopatki polski system opieki zdrowotnej, tak w tym momencie w sposób absolutnie niekompetentny kieruje swoim urzędem wojewódzkim i najwyższy czas na jego dymisję - mówiła z kolei Gasiuk-Pihowicz.
Odpowiedź służb wojewody
Do zarzutów posłów odniosły się w piątek po południu służby wojewody. Jak twierdzą, zarzuty o podejmowanie decyzji z naruszeniem przepisów, (ws. pominięcia art. 7, 77 i 80 kodeksu postępowania administracyjnego) – są bezpodstawne.
"Wojewoda korzysta z uprawnień jakie w takich sytuacjach daje Kodeks postępowania administracyjnego. Mianowicie art. 10 § 2 Kpa pozwala zrezygnować z zapewnienia stronom czynnego udziału w postępowaniu, gdy załatwienie sprawy nie cierpi zwłoki ze względu na niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia ludzkiego. Z kolei art. 108 § 1 Kpa pozwala nadać decyzji rygor natychmiastowej wykonalności, gdy jest to niezbędne ze względu na ochronę zdrowia lub życia ludzkiego. Ponadto nie tylko organ administracji, jakim jest wojewoda, ale każdy obywatel może całkowicie zgodnie z obowiązującymi w Polsce systemem prawnym podjąć decyzję o ratowaniu dobra chronionego prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcane przedstawia niższą wartość niż dobro ratowane" - czytamy w oświadczeniu wysłanym do dziennikarzy
I dodają, że w tym konkretnym przypadku "dobrem ratowanym jest życie ludzkie, a dobrem poświęcanym dbałość o dopełnienie wszystkich warunków formalnych postępowania administracyjnego".
Służby Konstantego Radziwiłła przyznają, że skierowaniu do pracy niosącej ryzyko zakażenia przy zwalczaniu epidemii nie podlegają między innymi kobiety w ciąży, osoby wychowujące dziecko w wieku do 14 lat, wychowujące dziecko z orzeczeniem o niepełnosprawności lub orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego, inwalidzi i osoby z orzeczonymi chorobami przewlekłymi. "Niemniej jednak należy mieć na uwadze, że są to przesłanki, których wstępna weryfikacja w znacznej części jest utrudniona ze względu na obowiązujące przepisy. Dlatego wojewoda, w każdym przypadku, niezwłocznie po uzyskaniu informacji, że decyzja dotyczy osób nie podlegających skierowaniu do pracy na podstawie art. 47 ustawy, niezwłocznie uchyla takie decyzje w trybie autokontroli" - argumentują.
– Deklaruję, że w przypadku, gdy osoba skierowana do pracy podlega przewidzianym w ustawie wyłączeniom (np. opieka nad małoletnim dzieckiem) będę uchylał swoją decyzję - zarówno o oddelegowaniu, jak i karze. Jednak, co istotne - większość oddelegowanych osób nie powołuje się na przesłanki wyłączające je ze skierowania do pracy i nie wnosi odwołania. Duża część przedstawia zwolnienia lekarskie, a duża ich część jest wystawiana dokładnie wdniu, w którym dostarczana jest decyzja o oddelegowaniu. W związku z tym przedłożone zwolnienia lekarskie są zgłaszane do weryfikacji i kontroli przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych – informuje cytowany w komunikacie Konstanty Radziwiłł.
"Wybieram osoby z dostępnych mi zasobów"
Konstanty Radziwiłł zapewniał w czwartek w rozmowie z TVN24, że jego intencją nie było kierowanie do pracy w szpitalach i placówkach opiekuńczych osób, które "znajdują się w jakichś szczególnie trudnych sytuacjach". - Wybieram osoby z dostępnych mi zasobów, z rejestrów lekarzy, pielęgniarek, opiekunów społecznych, którzy są bezczynni, ponieważ pracują w miejscach, które w związku z epidemią zostały zamknięte - tłumaczył. Dodał, że nie znał statusu rodzinnego ani sytuacji zdrowotnej osób, które skierował do pracy.
Jak mówił wojewoda mazowiecki, "osoba, która dostaje takie skierowanie, ma obowiązek stawić się w miejscu pracy, chyba że dzieje się coś nadzwyczajnego". - Ma oczywiście możliwość poinformowania nas o tym, że na przykład jest na zwolnieniu lekarskim albo jest samotną matką opiekującą się małym dzieckiem, czy (jest - red.) w jakiejś innej sytuacji, która uniemożliwia przejście do tej innej, nowej pracy. Wówczas po rozpatrzeniu takiego odwołania oczywiście ta decyzja w sprawie skierowania jest uchylana. Nie ma tu najmniejszego problemu - stwierdził.
Autorka/Autor: dg/ran
Źródło: PAP, TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24