Ministerstwo Zdrowia ucięło dodatki covidowe ratownikom medycznym, pracownikom izb przyjęć, diagnostom i pracownikom szpitali tymczasowych. W ramach walki z koronawirusem otrzymywali dodatkową pensję. - Zmiany są związane ze znaczącym spadkiem liczby zakażeń i hospitalizacji - wyjaśnia rzeczniczka NFZ. - Taka jest kolej rzeczy. Pandemia się kończy i wszyscy się z tego powodu cieszymy - przyznają ratownicy.
Od jesieni grupa medyków otrzymywała dodatkowe wynagrodzenie za pracę przy zwalczeniu skutków epidemii - 100-procentowy dodatek do wynagrodzenia. Świadczenia były wypłacane osobom pracującym w szpitalach II i III poziomu zabezpieczenia covidowego (I – dla pacjentów z podejrzeniem zakażenia, II – dla pacjentów z potwierdzonym zakażeniem, III – szpital MSWiA w Warszawie i szpitale tymczasowe). Od 1 listopada dodatkowe wynagrodzenie zaczęło przysługiwać także medykom pracującym w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych lub izbach przyjęć, zespołach ratownictwa medycznego oraz diagnostom z laboratoriów, z którymi NFZ podpisał umowę na wykonywanie testów w kierunku SARS-CoV-2.
Teraz Ministerstwo Zdrowia zmieniło zasady przyznawania tych bonusów. - Od 1 czerwca comiesięczne dodatki nadal będą otrzymywać pracownicy medyczni (między innymi lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni), którzy mają bezpośredni kontakt z pacjentami zakażonymi wirusem SARS-CoV-2 w szpitalach II poziomu, czyli szpitalach przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19 – wyjaśnia nam rzeczniczka NFZ Sylwia Wądrzyk.
Reszta otrzyma tylko jednorazowo pięć tysięcy złotych i na tym koniec. Prawo do tego świadczenia mają dwie grupy. Pierwsza to personel niemedyczny ze szpitali II i III poziomu, jednostek systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego lub izb przyjęć. Znaleźli się tu również diagności laboratoryjni, którzy wykonywali testy w kierunku koronawirusa.
Druga wyróżniona grupa to osoby "wykonujące zawody medyczne oraz niewykonujące zawodów medycznych, które pracowały w podmiotach leczniczych i udzielały tam świadczeń w zakresie transportu sanitarnego oraz miały bezpośredni kontakt z pacjentami z podejrzeniem i zakażeniem koronawirusem".
NFZ: zmiany są związane z poprawą sytuacji epidemicznej
Narodowy Fundusz Zdrowia argumentuje decyzję ministerstwa ustępującą pandemią. - Zmiany są związane z poprawą sytuacji epidemicznej, w tym obserwowanym znaczącym spadkiem liczby zakażeń i hospitalizacji pacjentów z COVID-19 – wyjaśnia Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka NFZ. Faktycznie, liczba zakażeń od kilku tygodni sukcesywnie spada. W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 319 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w całej Polsce. Zmarło 26 zakażonych. Na Mazowszu ostatniej doby pozytywny wynik testu otrzymało 57 osób, z czego 19 w Warszawie. Kolejne łóżka, przeznaczone dotychczas dla chorych na covid, są uwalnianie. Obecnie na 1302 takie łóżka w województwie zajęta jest ponad jedna czwarta (355). W listopadzie, kiedy minister rozszerzył listę osób uprawnionych do otrzymania dodatków, łóżek przygotowanych dla pacjentów z koronawirusem na Mazowszu było ponad trzy tysiące.
Ratownicy medyczni również przyznają, że od kilku tygodni coraz rzadziej wyjeżdżają do pacjentów z COVID-19. - Nie da się tego zanegować i to jest bardzo dobra informacja, ale jednocześnie jest więcej wyjazdów do pacjentów w znacznie gorszym stanie – mówi tvnwarszawa.pl Ariel Szczotok, który na co dzień jeździ w grodziskim pogotowiu ratunkowym.
Jego zdaniem od początku było wiadomo, że dodatki nie będą wypłacane wiecznie. - Bądźmy realistami. Oczywiście ja jako ratownik mogę powiedzieć: nie zabierajcie mi tych pieniędzy, bo fajnie dostawać drugą pensję. Ale jako rozsądny Polak przyznam, że taka jest kolej rzeczy. Pandemia się kończy i wszyscy się z tego powodu cieszymy - podkreśla.
Obecnie ratownicy zakładają kombinezony ochronne, gdy istnieje realne podejrzenie, że osoba, do której przyjechali, może być zakażona. - Takich sytuacji też jest mniej. To już nie jest większość wyjazdów, tylko jeden, dwa dziennie, ale nadal "dzień bez kombinezonu jest dniem straconym" - dodaje Szczotok.
Ratownik: skoro zakażeń jest mniej, to nie można protestować
Podobne spostrzeżenia ma ratownik z warszawskiego pogotowia Michał Dróżdż: - Wyjazdów do zakażonych jest zdecydowanie mniej, a nawet jeśli są, to ludzie lepiej znoszą chorobę. Widać pewnego rodzaju sezonowość koronawirusa - są okresy, kiedy jest on dla naszej szerokości geograficznej groźniejszy i tego też trzeba się spodziewać w przyszłości. Obecnie nie ma problemu z miejscami w szpitalach.
- Ten dodatek był tylko na jakiś czas i skoro zakażeń jest mniej, to - uczciwie rzecz ujmując - nie można protestować. Niemniej pewnie przyjdą czasy, że znowu będziemy bardziej obciążeni pracą. Czy możemy wtedy liczyć na dalsze wsparcie? Co z naszymi wynagrodzeniami ogólnie, na ile będziemy nadal zależni od dodatków, wsparcia państwa, a na ile od uczciwego rynku pracy? – pyta Dróżdź. Zwraca przy tym uwagę na brak systemowych rozwiązań w tej kwestii. I zastanawia, czy stały, wypłacany od kilku lat dodatek w wysokości 1600 złotych, nie zostanie zniesiony.
Inny warszawski ratownik Michał Fedorowicz sugeruje, że przed zabraniem bonusów wypadłoby ogłosić koniec pandemii. - Przypadków jest mniej, ale ministerstwo powiedziało, że będzie wypłacać dodatki do końca pandemii. Koniec pandemii nie został ogłoszony. Tu chodzi o słowność. A skoro mamy wzrosty zachorowań w Anglii czy Meksyku i jesteśmy otwarci na wyjazdy zagraniczne, to kwestia miesiąca, dwóch i znowu będziemy mieli to, co wcześniej. I co ministerstwo wtedy powie, że teraz nam się należy? – zastanawia się Fedorowicz.
Pięć miliardów złotych na dodatki
Środki na dodatkowe wynagrodzenie (miesięczne i jednorazowe) są wypłacane z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Jak podaje rzeczniczka NFZ, do tej pory fundusz wypłacił placówkom na ten cel ponad 5,4 miliarda złotych. - Dodatki otrzymało ponad 36 tysięcy lekarzy, prawie 54 tysiące pielęgniarek, przeszło 19,5 tysiąca ratowników medycznych oraz 13 tysięcy pozostałych pracowników medycznych – wylicza Sylwia Wądrzyk.
O dodatkach covidowych pisaliśmy niejednokrotnie na tvnwarszawa.pl. Zauważyliśmy, że resort w ustawie pominął między innymi pilotów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, salowe i kierowców pogotowia ratunkowego.
W zamyśle rządzących dodatek miał zachęcić zachęcić medyków do walki z koronawirusem. Bywało, że wywoływał wyścig po pieniądze. O patologiach z tym związanych pisał ostatnio dziennikarz Onetu, który rozmawiał z dyrektorami szpitali. - Niektórzy lekarze cwaniakują, są roszczeniowi i skaczą między jednym szpitalem a drugim. Tu dyżur, tam dyżur covidowy, bo takie dodatki mogą dostać w kilku szpitalach w miesiącu. Nikt tego nie kontroluje, a publiczne pieniądze, pod szczytnym hasłem walki z pandemią, są wożone niemalże taczkami – mówił anonimowo jeden z dyrektorów cytowanych w artykule.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24