Każdego roku 1 sierpnia rozpalany jest tam ogień pamięci. Płonie przez 63 dni, bo tyle trwało Powstanie Warszawskie. I tak też kojarzy się mieszkańcom - jako miejsce pamięci. Ale kopiec jest też parkiem - mieszkańcy Czerniakowa chętnie chodzą tu na spacery, ale upodobali go sobie przede wszystkim rowerzyści i to nie ci spod znaku dostojnej holenderki.
Jak w górach
"Jest miejscem spotkań, treningów i doskonalenia techniki jazdy kolarzy cross country oraz tzw. dyscyplin grawitacyjnych, do których zaliczają się takie odmiany kolarstwa jak enduro, freeride oraz downhill. Jest to jedne z nielicznych miejsc w Warszawie o specyfice przypominającej warunki panujące w górach" – wyjaśnia w mailu wysłanym do naszej redakcji Warszawski Klub Kolarski.
Rowerzyści postanowili pójść o krok dalej – zgłosili się do miasta z prośbą o zalegalizowanie toru. Chcą go - za własne pieniądze - oznakować. Ich zdaniem, choć dział on od około 20 lat, nie doszło tam do żadnego wypadku z udziałem pieszych czy rowerzystów. Zapowiadają też, że mogą postawić tablice informacyjne o zasadach korzystania z górki. Zastanawiają się nad organizacją zawodów w kolarstwie górskim raz do roku.
Obiecują, że zajmą się też promocją tej lokalizacji jako historycznego miejsca pamięci – chcą założyć na przykład profil na Facebooku. "Realizując naszą inicjatywę chcielibyśmy również zadbać o ten teren m.in. poprzez oczyszczenie ze śmieci" – przekonują.
I zapewniają, że mają poparcie Związku Powstańców Warszawskich.
Z tymi wszystkimi propozycjami skierowali się do miasta...
Będzie zakaz jazdy
... które nie podjęło dyskusji. Na pismo odpowiedział wiceprezydent Witold Pahl. I nie pozostawił złudzeń:
"Ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla rejonu ulicy Bartyckiej nie przewidują realizacji ścieżek rowerowych na terenie Kopca Czerniakowskiego" – napisał, przekonując że nie można zalegalizować toru.Na tym nie koniec. Wiceprezydent zapowiedział, że na kopcu zostaną ustawione tablice zabraniające korzystania ze ścieżek i informujące o zagrożeniu dla osób nieprzestrzegających tego zakazu.
- Dla nas to jest absurdalne. Plan zagospodarowania funkcjonuje od 2000 roku, a później były na na wzgórzu organizowane zawody rowerowe. To jest brak konsekwencji - przekonuje Tomasz Hassa z WKK. - Poza tym, naszym zdaniem jest w nim zapis mówiący o udostępnieniu dla ruchu rowerowego terenów parkowych, jako równorzędnego z ruchem pieszym - dodaje.
Co jest w dokumentach?
Dlaczego zatem nie da się zalegalizować tych ścieżek? O to zapytaliśmy dyrektor Biura Architektury w ratuszu.
- Teren parku miejskiego wokół kopca podzielony jest w planie zagospodarowania na trzy strefy – w przypadku samego terenu wzgórza jest to strefa ZP-1. Dla tej strefy dokument ustala lokalizację założenia pomnikowego – przy adaptacji istniejącej drogi i realizacji dodatkowej - spiralnej z tarasami widokowymi oraz elementami pomnikowymi. Ruch rowerowy po tych drogach może się odbywać jako równorzędny z pieszym. Nie ma jednak przewidzianej budowy osobnych ścieżek rowerowych - wyjaśnia Marlena Happach.
I dodaje, że te wyznaczone są wzdłuż Bartyckiej. A to wynika ze szczególnego charakteru wzgórza, które zostało usypane z gruzów zniszczonej Warszawy i jest wyrazem czci dla poległych w 1944 roku.
- Co roku organizowane są w tym miejscu uroczystości związane z Powstaniem, ustawiane są m.in. drewniane krzyże. Miasto realizuje wiele inwestycji rowerowych, sprzyjających popularyzacji rowerów zarówno jako formy transportu jak i sportu. Jednak w tym przypadku priorytetem jest potrzeba upamiętnienia istotnych dla tożsamości miasta wydarzeń. O ile są w stolicy inne górki to Kopiec mamy tylko jeden. Może warto pomyśleć o uprawianiu kolarstwa w formie sportu wyczynowego w innym miejscu? - sugeruje dyrektor Biura Architektury.
Rowerzyści nie składają jednak broni. – Mamy się spotkać z radnymi na miejskiej komisji sportu. Zobaczymy, co można zrobić w tej sprawie – zaznacza Hassa.
I dodaje, że jedną z opcji jest też zmiana planu zagospodarowania. Happach twierdzi, że teoretycznie jest to możliwe, ale kierowane przez nią biuro skupia się na terenach nieobjętych żadnym planem. Pracy jest dużo, bo to wciąż duża część miasta.
Dzielnica straciła wiedzę
Hassa odkopał także doniesienia prasowe sprzed 12 lat, w których pojawiają się informacje, że dzielnica miała pomysł budowy legalnego toru w tym miejscu. Jednak gdy spytaliśmy o to rzeczniczkę Mokotowa, usłyszeliśmy, że "nie posiada na ten temat wiedzy".
Andrzej Rejnson