Generał Zbigniew Ścibor-Rylski spoczął w rodzinnym grobie na Cmentarzu Powązkowskim. W czasie nabożeństwa żałobnego w kościele świętego Karola Boromeusza na Starych Powązkach, generała żegnali bliscy, przyjaciele oraz przedstawiciele władz państwowych i władz Warszawy.
Generał zmarł w ubiegły piątek, 3 sierpnia. Miał 101 lat. Był bohaterem wojennym, uczestnikiem Powstania Warszawskiego, współzałożycielem i prezesem Związku Powstańców Warszawskich.
W grobie rodzinnym generała pochowana jest jego żona Zofia Rapp-Kochańska, ps. Marie Springer, wywiadowczyni Komendy Głównej Armii Krajowej.
Msza w kościele na Starych Powązkach rozpoczęła się o godzinie 13. W uroczystościach pogrzebowych udział wzięli: szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, były prezydent Bronisław Komorowski, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski oraz gen. Wiesław Grudziński. Zmarłego żegnają także przyjaciele, m.in. Waldemar Strzałkowski, a także weterani, m.in. prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Leszek Żukowski.
"Dobry i wierny"
- Te dwa słowa: dobry i wierny najpełniej opisują życie i dokonania świętej pamięci generała. Generał Ścibor-Rylski był człowiekiem dobrym, lubianym i szanowanym. Nie tylko przez najbliższą rodzinę, towarzyszy broni z Armii Krajowej i z Powstania Warszawskiego - podkreślił w homilii biskup polowy Wojska Polskiego generał brygady Józef Guzdek.
- Jest wiele świadectw, że nigdy nie wynosił się ponad innych, był otwarty na spotkania ze wszystkimi. Sympatię i uznanie zyskał także w oczach wielu młodych ludzi - mówił biskup, przypominając też, że weteran wytrwale przybliżał im wydarzenia z 1939 roku, czasu okupacji niemieckiej i Powstania Warszawskiego.
- Wierność - to drugie słowo, które w sposób niezwykle trafny opisuje życie i dokonania zmarłego generał - kontynuował bp Guzdek, przypominając o poświęceniu z jakim Ścibor-Rylski walczył dla Polski w latach II wojny światowej. - Egzamin z wierności zdał z wyróżnieniem - ocenił duchowny.
Bp Guzdek wspominał również zaangażowanie społeczne gen. Ścibor-Rylskiego, dzięki któremu w 1989 roku powstał Związek Powstańców Warszawskich. Był pierwszym prezesem związku. Gen. Ścibor-Rylski przyczynił się również do powstania Muzeum Powstania Warszawskiego i - jak mówił biskup - niemal do końca życia uczestniczył w corocznych obchodach wybuchu Powstania Warszawskiego.
- Dobry i wierny "Motyl" odfrunął do nieba - podsumował bp Guzdek.
List prezydenta
Podczas nabożeństwa w kościele świętego Karola Boromeusza odczytany został list od prezydenta Andrzeja Dudy.
"My, współcześni Polacy późniejszych pokoleń, mieliśmy szczęście, iż dane nam było jeszcze spotkać niektórych z nich. Generał Ścibor-Rylski doskonale rozumiał, że nic nie zastąpi tego żywego przekazu tradycji i niepodległościowego etosu. Aż po ostatnie lata pozostawał aktywny w środowisku kombatanckim i docierał do młodych rodaków z przesłaniem życia własnego i całej swojej generacji. Zapamiętamy go jako człowieka do końca niestrudzenie niosącego depozyt generacyjnych przeżyć" - napisał prezydent.
"Jeśli tylko mógł - pomagał"
Podczas nabożeństwa generała Ścibora-Rylskiego wspominała wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich Halina Jędrzejewska "Sławka", która latem 1944 roku jako sanitariuszka "Sławka" ratowała rannych żołnierzy m.in. na Woli i Starym Mieście.
- Był żołnierzem o wielkiej odwadze, a cechę tę przejawiał nie tylko w czasach okupacji, ale także w trudnym okresie powojennym. "Motyl" miał cechę niezbyt często spotykaną - kochał ludzi, było to widoczne nie tylko w czasie powstania, kiedy starał się chronić żołnierzy przed niepotrzebnym ryzykiem. W okresie powojennym zdarzało się, że zupełnie obcy ludzie zwracali się do niego z prośba o pomoc. Jeśli tylko mógł - pomagał - wspominała Jędrzejewska.
- "Motyl" kochał młodzież, miał do niej ciepły, serdeczny stosunek. Wielokrotnie mówił nam, że o młodzież trzeba dbać, pomagać, wspierać jak tylko jest to możliwe, dbać o jej rozwój. Młodzi ludzie darzyli naszego generała ogromnym szacunkiem i sympatią, serdecznością. Nasz "Motyl" był człowiekiem niezwykłym - przebaczał, nawet wtedy, kiedy sprawcy kłopotów i przykrości nie zasługiwali na wybaczenie. Taki był "Motyl" - mówiła wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich.
"Był orędownikiem pokoju społecznego"
Jak przypomniała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, gen. Ścibor-Rylski "był dumny z tego, że Polska jest krajem demokratycznym i był orędownikiem pokoju społecznego, przeciwnikiem niestosownych zachowań podczas rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego na Powązkach i w innych miejscach". - Ci, którzy towarzyszyli (mu) w czasie tych uroczystości, pamiętają jak upomniał - zdenerwowany - skandujących na Kopcu Powstania w roku 2012 - dodała.
Prezydent Warszawy nawiązała również do oskarżeń wobec gen. Ścibor-Rylskiego, któremu Instytut Pamięci Narodowej zarzucił, że w oświadczeniu lustracyjnym z 2007 roku zataił związki ze służbami PRL.
- IPN nagle sobie przypomniał, w 2012 roku o generale. Gwoli prawdy, to trzeba powiedzieć, po prostu do końca życia procesu nie dokończono, a nawet w marcu 2018, zaczęto go kontynuować po zawieszeniu - mówiła Gronkiewicz-Waltz.
Jak oceniła, generał Ścibor-Rylski "z ogromną godnością to wszystko znosił, mimo, że zamiast wdzięczności za jego czyny podczas II wojny światowej i powstania, musiał znosić te upokorzenia".
- Na szczęście autorytet generała był w środowisku powstańców nie do ruszenia i nie do podważenia. Nic dziwnego, ponieważ dbał o pamięć o powstaniu zarówno przed 1989 rokiem, jak i później - powiedziała i dodała, że generał "po prostu cały czas był powstańcem".
- Jego los jest też świadkiem meandrów polskiej historii. Będzie nam go brakowało z wielu powodów. Jego dziedzictwo to odwaga i dzielność, ale i wielka mądrość, którą wyciągnął z tych doświadczeń - oceniła Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent Warszawy zwróciła także uwagę na symboliczną - w jej ocenie - datę śmierci generała. - Mógł przecież umrzeć 1 sierpnia, ale on nie chciał zasłaniać swoją osobą - był zawsze pokorny i skromny. Nie chciał zasłaniać sobą tych uroczystości, które zawsze z nami obchodził - wybuchu Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia. Ale odszedł 3 sierpnia - w czasie tych 63 dni i na początku naszych uroczystości - powiedziała.
"Kończy się pewna epoka"
- Kiedy 3 sierpnia lotem błyskawicy obiegła Warszawę i Polskę ta smutna wieść o odejściu na wieczną wartę generała, kończyły się właśnie uroczystości rocznicowe (zdobycia - red.) Nordwache. Tego wielkiego triumfu pierwszych dni Powstania Warszawskiego. Zdobycia posterunku żandarmerii niemieckiej. Wtedy uświadomiliśmy sobie, że wraz ze śmiercią pana generała w dużej mierze kończy się pewna epoka. Pamiętajmy, że pan generał, to jeden z ostatnich oficerów Powstania Warszawskiego. To człowiek, który w bój o wolność Warszawy i Polski poszedł jako porucznik, ale już 28 sierpnia był awansowany do stopnia kapitana, a na koniec walk powstańczych do stopnia majora - wspominał Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
- Odszedł jeden z oficerów, a więc dowódców i przywódców powstańczej Warszawy. I w tym wymiarze można powiedzieć, że wraz z jego śmiercią kończy się epoka żywych symboli, dowódców Powstania Warszawskiego. Chcemy panu podziękować generale, że mogliśmy żyć przy tobie i wzrastać w blasku twojej powstańczej legendy - mówił Kasprzyk.
Wyraził także wdzięczność za przesłania, które gen. Ścibor-Rylski przekazywał co roku przed kolejnymi rocznicami wybuchu walk powstańczych. - Jednym z elementów tego testamentu były słowa: "służcie niepodległej Polsce". Wierzymy, panie generale, i zobowiązujemy się ten testament wypełnić. Niech polska ziemia przytuli cię tak mocno, jak ją ukochałeś. Cześć twojej pamięci - zakończył.
"Dobrze zasłużył się ojczyźnie"
Podczas uroczystości na Cmentarzu Powązkowskim głos zabrał też były prezydent Bronisław Komorowski.
Gen. Ścibor-Rylski - jak mówił Komorowski - był człowiekiem spełnionym. - Jako obywatel Polski, żołnierz Armii Krajowej, spełniony jako człowiek, który zawsze służył, gdy trzeba - to z karabinem w ręku, a gdy trzeba i można było swoim wysiłkiem - na rzecz pracy społecznej, na rzecz organizowania zbiorowej pamięci, budowania wspólnoty także wokół tradycji Powstania Warszawskiego, tradycji Armii Krajowej i tradycji wolnej Polski - mówił były prezydent.
- Żegnam pana generała jako symbol pokolenia żołnierzy Armii Krajowej, pokolenia tragicznie doświadczonego, ale które przetrwało i przeniosło marzenia o wolnej i dobrej Polsce następnym polskim pokoleniom - podkreślił Komorowski.
Przypominając o trudnym losie żołnierzy Armii Krajowej w okresie władzy komunistycznej były prezydent odniósł się również do postępowania lustracyjnego dotyczącego Ścibora-Rylskiego, prowadzonego przez IPN. - Pomimo wielkich zasług osobistych, i takich właśnie pokoleniowych, gen. Ścibora-Rylskiego również dotknęła jakaś doza zachowań, które gdzieś łączyły w sobie bezwzględność polityków, bezduszność urzędników i próbę - na zasadzie dokładności aptekarza - mierzenia zasług wobec ojczyzny i słabości ludzkich - powiedział Komorowski.
- Tak jakby można było w obliczu wielkiego, długiego, ciekawego i służącego Polsce życia wystawić jakąkolwiek cenzurkę po tylu latach, po 101 latach - powiedział Komorowski. - Generał Ścibor-Rylski swoim długim życiem dobrze zasłużył się ojczyźnie - podsumował.
Studia przerwała wojna
Zbigniew Ścibor-Rylski urodził się w 1917 roku we wsi Browki na Kresach.
Rok po wybuchu rewolucji październikowej, w 1918 r. wraz z rodziną wyjechał do Białej Cerkwi, a następnie do Kijowa. Po zdobyciu Kijowa przez wojska polskie pod dowództwem mjr. Edwarda Śmigłego-Rydza, w 1920 r. rodzina powróciła do Polski.
Zamieszkali na Lubelszczyźnie, początkowo w Studziankach, następnie w Zwierzyńcu nad Wieprzem koło Zamościa, gdzie ojciec, Oskar Ścibor-Rylski otrzymał posadę u hr. Maurycego Klemensa Zamoyskiego w Ordynacji Zamojskiej.
W 1935 r. Maria Rylska z córkami i synem przeniosła się do Kalisza. Tam w 1937 roku zdał egzamin dojrzałości.
W tym samym roku dostał się do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Grupie Technicznej w Warszawie. Ukończenie studiów i promocję na stopień podporucznika służby stałej uniemożliwił mu wybuch II wojny światowej - czytamy w biogramie zamieszczonym na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Żołnierz, partyzant, dowódca
Brał udział w Kampanii Wrześniowej 1939 roku. Podczas próby ewakuacji do Rumunii dostał się do niemieckiej niewoli. Pracował w cegielni w Pyrlitz, skąd uciekł 1 lipca 1940 roku. Gdy dotarł do okupowanej Warszawy, związał się z konspiracyjnym Związkiem Walki Zbrojnej.
W latach 1941-1943 był partyzantem na Kowelszczyźnie. Od stycznia 1944 roku, pod pseudonimem "Motyl" walczył z UPA i wojskami niemieckimi w składzie 27. Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej, w ramach operacji "Burza", przechodząc jej cały szlak bojowy jako dowódca jednej z kompanii. W połowie lipca 1944 r. został wysłany do Warszawy, gdzie trwały już przygotowania do wybuchu powstania.
W powstaniu dowodził kompanią "Motyl", wchodzącą w skład batalionu Czata 49. Walczył na Woli, Muranowie, uczestniczył w próbie zdobycia Dworca Gdańskiego. W nocy z 30 na 31 sierpnia 1944 roku brał udział w desancie kanałowym na pl. Bankowy. Na Czerniakowie objął dowodzenie I batalionem 9. pułku piechoty. Był jedynym oficerem AK dowodzącym podczas Powstania Warszawskiego oddziałami armii gen. Zygmunta Berlinga.
"Wybitny oficer. Wyposażony w dużą inicjatywę, inteligentny, niezwykle ofiarny i odważny. Posiada dużą intuicję bojową. Przeprowadził samodzielnie udane akcje wypadowe, nocne na Stawki i Fort Traugutta"- pisali o nim jego przełożeni.
Za postawę w Powstaniu Warszawskim dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, także dwukrotnie - Krzyżem Walecznych.
Współzałożyciel muzeum
Po upadku Powstania w grupie kilkunastu oficerów zgrupowania w zwykłych ubraniach wyszli z Warszawy z cywilami. Początkowo osadzony został w obozie przejściowym w Pruszkowie, z którego po kilku dniach uciekł do Łowicza. Tam doczekał końca wojny.
Po wojnie pracował w przedsiębiorstwach transportowych i działał w ruchach kombatanckich.
Już w latach 80. należał do grupy inicjatywnej utworzenia Muzeum Powstania Warszawskiego, był też w składzie Rady Honorowej Budowy Muzeum.
Od 1 grudnia 2004 był członkiem Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari. W 2005 roku został awansowany do stopnia generała brygady. Od 1990 roku był prezesem Związku Powstańców Warszawskich.
W porannym programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24 generała Ścibora-Rylskiego wspominał Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
kk/PAP/mś/b