We wtorek odbyło się posiedzenie niejawne, na którym członkowie komisji głosowali nad raportem z prac. Za przyjęciem byli członkowie komisji delegowani przez PiS: Sebastian Kaleta, Paweł Lisiecki, Łukasz Kondratko, Jan Mosiński i Wiktor Klimiuk. Przeciw opowiedział się poseł PO-KO Robert Kropiwnicki oraz Sławomir Potapowicz (Nowoczesna). Od głosu wstrzymał się Bartłomiej Opaliński (PSL) i Adam Zieliński (w komisji z rekomendacji Kukiz'15).
Podsumowując dwa lata prac komisji przewodniczący Sebastian Kaleta mówił, że odbyło się ponad 100 przesłuchań, wydano ponad 100 decyzji, a majątek, którym zajęła się komisja wynosi ponad miliard złotych.
"Brakowało nadzoru"
Przypomniał też główne tezy raportu, które przedstawił już przed tygodniem. - W warszawskim ratuszu w latach 2007 - 2016 w sposób systemowy brakowało nadzoru nad procesem reprywatyzacji, co zgodnie z ustaleniami prokuratury doprowadziło do stworzenia potężnego systemu korupcyjnego - mówił.
W raporcie jest mowa o zaniechaniu lub pomijaniu istotnych dowodów przez stołecznych urzędników, wydawaniu przez ratusz decyzji, mimo opinii wskazujących na możliwość odmowy. Raport wskazuje też na polecenie Hanny Gronkiewicz-Waltz, by wydawano około 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie.
Dodatkowo z raportu wynika, że Rada Warszawy była wprowadzana w błąd w sprawie możliwości realizacji roszczeń, a urzędnicy nie reagowali odpowiednio na sytuację lokatorów.
Kaleta wymieniał również, że zabrakło między innymi nadzoru nad procesem ustanawiania kuratorów dla osoby nieznanej z miejsca pobytu czy sprawdzenia okoliczności faktycznych w sprawach reprywatyzacyjnych. Ocenił, że pobłażliwie podchodzono do sygnałów o nieprawidłowościach przy zwrotach.
"Dzika" reprywatyzacja
Jako dowód na poparcie tezy z raportu Kaleta przedstawił okoliczności zwrotu kilku nieruchomości i zeznania świadków, w tym urzędników ratusza przed komisją. Kaleta przekonywał, że była prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz była informowana o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji, a jeszcze w kwietniu 2016 roku mówiła, że mamy do czynienia nie z "dziką", ale z "normalną" reprywatyzacją.
Wśród zeznań są między innymi wypowiedzi byłego dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko między innymi o Noakowskiego 16 (wśród spadkobierców są mąż i córka byłej prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz), czy terenów przy Twardej 8 i 10 (stąd została przeniesiona szkoła, bo do terenu były roszczenia), z których wynika, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wiedziała o sytuacji tych nieruchomości.
Raport wskazuje też, że prezydent Warszawy "zgłaszał sprzeciw do wydawania przez komisję decyzji odszkodowawczych". Jak już pisaliśmy, władze stolicy twierdzą, że "odszkodowania muszą być wypłacone, natomiast musi się to dokonać w sposób absolutnie zgodny z prawem".
Trzy postulaty
Kaleta przypomniał też trzy postulaty legislacyjne komisji.
Pierwszy to precyzyjne uregulowanie w przepisach, aby nie można było przekazywać w procesie reprywatyzacji nieruchomości, które zamieszkują lokatorzy komunalni.
Drugi postulat dotyczy tego, by odszkodowania dla lokatorów przyznawane przez komisję były wypłacane z Funduszu Reprywatyzacji podległego rządowi. Teraz środki te trafiają do miasta, które twierdzi, że nie może wypłacać odszkodowań i wnosi skargi do sądu.
Trzeci postulat legislacyjny to zmiana przepisów dotyczących kuratorów. Komisja zarekomendowała zwiększenie kontroli przez sądy nad działalnością kuratorów oraz zwrócenie większej uwagi w postępowaniach na ochronę interesów Skarbu Państwa.
Robert Kropiwnicki mówił, że raport opisuje dziesiątki decyzji komisji, ale problem w tym, że żadna nie jest prawomocna. Po drugie, jak mówił, bardzo dużo w raporcie jest o Gronkiewicz-Waltz, a "zapomina się" o decyzjach wcześniejszych prezydentów m.in. Lecha Kaczyńskiego czy zeznaniach Roberta N., obciążających ludzi związanych z PiS.
- Raport niestety jest napisany z tezą, ma zwalać całą winę na Hannę Gronkiewicz-Waltz i całkowicie pomijać rolę innych urzędników (...). Komisja zajmowała się wybiórczo sprawami, które były jej wygodne politycznie - powiedział Kropiwnicki.
Dodał, że głosował przeciwko raportowi, ponieważ uznał, że stanowi on tezę polityczną. - Myślę, że to jest jeden z elementów kampanii wyborczej - ocenił poseł PO-KO.
Z kolei Bartłomiej Opaliński wyjaśnił, że wstrzymał się w głosowaniu nad przyjęciem raportu, a nie był przeciwko, ponieważ raport jest ogromną wartością dodaną do walki z dziką reprywatyzacją. Ale - jak mówił - raport zawężony jest do czasów prezydentury Gronkiewicz-Waltz, a proces reprywatyzacji trwał od początku lat 90. Opaliński wyraził wdzięczność, że w raporcie Kaleta "nakreślił potrzebę uchwalenia "dużej" ustawy reprywatyzacyjnej".
ran,PAP/r