Kilkudziesięciu rannych, ponad 270 zatrzymanych

Rzecznik stołecznej policji o zatrzymaniach i rannych
Rzecznik stołecznej policji o zatrzymaniach i rannych
Źródło: TVN24
276 osób doprowadzonych na policję, kilkadziesiąt osób zostało rannych, w tym 23 policjantów oraz 24 osoby cywilne - to wstępny bilans Marszu Niepodległości, który we wtorek po południu przeszedł ulicami Warszawy. Pozostałe marsze i zgromadzenia, także w innych miastach, przebiegły spokojnie.

Jak poinformował PAP rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, w całym kraju policjanci zabezpieczali we wtorek ponad pół tysiąca imprez - marszy, zgromadzeń, manifestacji. Większość z nich przebiegała spokojnie, bez żadnych incydentów.Największe zainteresowanie budziły jednak dwa marsze, które odbyły się w stolicy: prezydencki "Razem dla Niepodległej" i organizowany przez narodowców Marsz Niepodległości, zarejestrowany na 50 tys. osób. W ubiegłym roku w związku z incydentami, do których doszło właśnie podczas tego Marszu Niepodległości, zatrzymano 74 osoby. Podpalona została wówczas instalacja "Tęcza" na pl. Zbawiciela i m.in. budka strażnika przed Ambasadą Rosyjską.

Zamieszki na trasie

Marsz Niepodległości w tym roku przeszedł inną trasą niż w latach ubiegłych - począwszy od ronda Dmowskiego, Alejami Jerozolimskimi, mostem Poniatowskiego na praski brzeg Wisły. Zakończył się na błoniach Stadionu Narodowego.Od początku dochodziło do drobnych incydentów - uczestnicy manifestacji odpalali petardy, rzucali race. Już na samym początku doszło do zaatakowania policjantów przez kilkunastu chuliganów; do zamieszek doszło jednak na końcu trasy marszu, choć bojówkarze cały czas atakowali policjantów i prowokowali uczestników manifestacji.

- Gdy uczestnicy pochodu schodzili z mostu Poniatowskiego, oddzieliła się od nich grupa kilkuset osób i pobiegła w stronę policjantów na rondo Waszyngtona. Podjęliśmy decyzję o delikatnym wycofaniu się, żeby ich odciągnąć od marszu. Poprosiliśmy też organizatora, żeby na chwilę wstrzymał pochód i bocznymi drogami wprowadziliśmy policjantów tak, by znaleźli się na jego czole - relacjonował Sokołowski.

Zadyma przy Narodowym

"Armatki wodne, broń gładkolufowa"

Jak dodał, atakująca grupa widząc kordon policjantów, zaczęła uciekać w kierunku ulicy Francuskiej, tam policjanci próbowali ją ponownie otoczyć. Chuligani widząc, co się dzieje, zaczęli jednak uciekać na błonia Stadionu Narodowego.- Ostatecznie udało nam się ich oddzielić i zepchnąć na bok, tak by marsz mógł się zakończyć zgodnie z planem. Użyliśmy broni gładkolufowej i m.in. armatek wodnych z wodą barwioną, by móc łatwiej identyfikować zatrzymywać zadymiarzy - zaznaczył Sokołowski. Jak wyjaśnił, w akcje zaangażowane były specjalne zespoły policyjne do tego typu zatrzymań. Chodziło o to, by chuliganów wyłapywać - po kolei - z atakującego funkcjonariuszy tłumu.

Bojówkarze rzucali w stronę policjantów kostką brukową, butelkami, racami, petardami, drzewcami flag. Jak mówią policjanci, chuligani używali też koktajlu mołotowa. Rannych zostało 23 funkcjonariuszy. - Mają na przykład obrażenia głowy czy złamania kości - podał na antenie TVN24 Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej komendy.

Armatka wodna w czasie zamieszek na Pradze

Armatka wodna w czasie zamieszek na Pradze

Rannych policjantów odwiedziła w szpitalu minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska, towarzyszył jej Michał Domaradzki, komendant stołeczny policji.

Ponad 270 osób zatrzymanych

Poszkodowanych - według wstępnych danych - zostało też 16 uczestników zamieszek.Jak podała przed godz. 22 PAP policja, najnowszy bilans to 276 zatrzymanych w Warszawie. - To głównie młodzi ludzie. Wśród nich duża liczba tych chuliganów, którzy zaatakowali policjantów na rondzie Waszyngtona - zaznaczył Mrozek.

I dodał, że chuligani bili się także między sobą, a także ze służbami porządkowymi organizatora. - Mieliśmy do czynienia z bandytyzmem - przekonywał Mrozek.

Policja będzie wciąż identyfikować chuliganów, którzy brali w starciach. - Między innymi przez monitoring czy prace operacyjną policjantów będziemy zbierać materiał dowodowy - tłumaczył Mrozek.

Główny zarzut, który może zostać im postawiony, to udział w nielegalnym zbiegowisku, za co grozi do trzech lat więzienia.

Ponad 80 z zatrzymanych trafiło na policję jeszcze przed marszem - to ci, którzy mieli przy sobie petardy, race - niedozwolone podczas zgromadzenia, a także m.in. ochraniacze na zęby i pałki. Reszta to m.in. chuligani biorący udział w zadymach na rondzie Waszyngtona.

- To nie są ostatni zatrzymani i doprowadzeni do jednostek policjanci. W tej chwili koncentrujemy się na wyłapywaniu tych, którzy na odzieży mają ślady użycia barwionej wody, bo to są potencjalne osoby, które uczestniczyły w zbiorowym łamaniu prawa. Sam marsz przebiegł spokojnie, dotarł do końca. Mieliśmy do czynienia z zamieszkami ze strony chuliganów, którzy nie przyjechali tu, by świętować niepodległość - mówił z kolei Mariusz Sokołowski, rzecznik komendy głównej.

Uczestnicy marszu odpalili race

Uczestnicy marszu odpalili race

Zamieszki na rondzie Waszyngtona

Kilka tysięcy policjantów

Jak ocenił we wtorek wieczorem na specjalnie zwołanej konferencji szef stołecznej policji insp. Michał Domaradzki, w tym roku na Marszu Niepodległości doszło do zdecydowanie mniejszej liczby incydentów niż w latach ubiegłych. Podał, że według szacunków policji i stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego, w demonstracji wzięło udział ok. 30 tys. osób.

Domaradzki przyznał również, że postawa policjantów mogła być przez demonstrantów interpretowana jako zbyt stanowcza, ale - jak dodał - były to działania w trosce o bezpieczeństwo ludzi świętujących rocznicę odzyskania niepodległości.

Pytany o wykorzystanie do zabezpieczenia marszu policyjnych antyterrorystów, komendant przyznał, że "do dynamicznych zatrzymań wykorzystano policjantów również z jednostek, które są do tego wyszkolone".

Policja nie chce ujawniać, ilu funkcjonariuszy zaangażowanych było w zabezpieczenie zgromadzeń i marszy w Warszawie, które odbywały się we wtorek. Wiadomo jedynie, że do stolicy przyjechało kilka tysięcy policjantów z innych komend wojewódzkich. To m.in. oni będą dbać o to, by uczestnicy Marszu Niepodległości spokojnie wyjechali ze stolicy.Sokołowski podkreślił również, że straż powołana przez organizatora marszu, próbował wielokrotnie rozładowywać sytuację. - Widać, że z roku na rok jest coraz bardziej świadoma zadań, które przed nią stoją - dodał Sokołowski.

Zabezpieczenie obchodów 11 listopada, nie tylko w Warszawie, ale w całym kraju koordynowała Policyjne Centrum Dowodzenia w Legionowie. W akcji wykorzystano m.in. policyjne śmigłowce z kamerami, z których nagranie trafiało bezpośrednio do sztabu i pozwalało na ocenę sytuacji.Przed 11 listopada policja kilkakrotnie spotykała się m.in. się z organizatorami Marszu Niepodległości.

Policja zgromadziła się na ulicy Parkingowej

Relacja reportera Arkadiusza Wierzuka

Relacja reportera Arkadiusza Wierzuka

TAK RELACJONOWALIŚMY MARSZE 11 LISTOPADA.

Zdemolowane rondo Waszyngtona

PAP/ran//mz

Czytaj także: