- Bez solidarności nie ma wspólnoty, nie ma przede wszystkim wspólnoty narodowej, Polski. A przecież przyszliśmy tutaj dla Polski, nie dla innych powodów - rozpoczął swoje przemówienie Kaczyński.
Prezes PiS podkreślał, że solidarność nie może być "płytkim przeżyciem emocjonalnym, czczą deklaracją, nawet głębszym przeżyciem w czasie uroczystości". - To musi być coś realnego, musi oznaczać rzeczywisty kształt stosunków między ludźmi, a spoiwem solidarności jest sprawiedliwość - dodał.
"Czy Polska jest sprawiedliwym krajem?"
Kaczyński pytał, czy Polska jest dziś krajem sprawiedliwym. Tłum odpowiedział mu okrzykiem: "nie".
A on sam kontynuował: - Pozwolę sobie odpowiedzieć w państwa imieniu, ale sądzę, że także w imieniu milionów Polaków: nie, po stokroć nie!
Za zjawisko, z którego wynika niesprawiedliwość społeczna w różnych sferach życia, czyli - jak mówił - za "matkę innych niesprawiedliwości" Kaczyński uznał "korupcję, nepotyzm i kolesiostwo, które rozlało się dzisiaj po kraju w rozmiarach wcześniej nieznanych".
Prezes PiS ocenił, że pracownikom odbierane są dzisiaj "podstawowe prawa", a "prawo pracy zastępują umowy śmieciowe" podczas gdy płace są niższe od tych, jakie powinny wynikać z "naszego poziomu zamożności jako narodu".
Według Kaczyńskiego w Polsce nastąpił "uwiąd ochrony pracy", a ogromna część rodzin wielodzietnych żyje w sferze "biologicznej nędzy". Skrytykował też stan polskiej służby zdrowia, w ramach której "ludzie chorzy nie mogą znikąd znaleźć pomocy".
- Musimy te ataki odeprzeć, musimy być prawdziwą wspólnotą, a wspólnotą będziemy wtedy, kiedy będziemy niepodlegli - podkreślił.
"To przypomina najgorsze czasy w naszych dziejach"
- Czy nie jest tak, że w Polsce różne zewnętrzne siły mają wpływy dalece zbyt wielkie, niemożliwe do tolerowania w prawdziwie niepodległym kraju, przez prawdziwie niepodległy naród? - pytał dalej Kaczyński. I kontynuował: - To zjawisko groźne, za które płacimy na różne sposoby. Ale jeszcze groźniejsze, bardziej zatrważające jest to, jaki jest stosunek do tego zjawiska tzw. polskich elit. Ta uległość, ta gotowość do służenia, ten strach, to przypomina najgorsze czasy w naszych dziejach.
Posłowie PiS na marszu
Wcześniej uczestnicy marszu przeszli z Placu Trzech Krzyży Alejami Ujazdowskim i zatrzymali się pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego przy Belwederze.
Przed pomnikiem Wincentego Witosa Jarosław Kaczyński powiedział do zgromadzonych: - Dziękuję wam za to, że w ten deszczowy, ciemny, grudniowy dzień przybyliście tutaj. To piękny czyn dla Polski. Idziemy dla Polski. Po prostu idziemy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości pod pomnikiem Witosa złożył też kwiaty.
W marszu udział wzięli, poza politykami PiS, m.in. b. wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski oraz b. opozycjoniści Joanna i Andrzej Gwiazdowie.
"To był zamach"
Zgromadzeni nieśli transparenty z hasłami m.in.: "13 grudnia i 4 czerwca rocznicami hańby i zdrady ojczyzny", "To był zamach", "Dość chronienia PRL-owskich zbrodniarzy i morderców", "Gdańsk przeprasza za L. Wałęsę", "Przepraszacie za Jedwabne, to przeproście też za Mazowieckiego i Michnika i zdradę Okrągłego Stołu".
Uczestnicy demonstracji mieli też biało-czerwone flagi, a także kilka flag ukraińskich; wznosili okrzyki m.in. "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Kwiaty pod pomnikami
Reprezentanci klubu PiS zapowiadali złożenie kwiaty pod pomnikami: Ronalda Reagana, Stefana Grota-Roweckiego, Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego.
Uczestnicy marszu w Al. Ujazdowskich
aolsz, PAP/tr