O wszczęciu śledztwa przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Śródmieście, na podstawie artykułu 256 paragraf 1 Kodeksu karnego, poinformowała w poniedziałek PAP prokurator Magdalena Sowa z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Artykuł ten głosi: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Śledztwo w sprawie
- Śledztwo prokuratury prowadzone jest w sprawie. Nie ma więc konkretnych osób, którym można postawić zarzuty - powiedział reporter TVN24 Radomir Wit. Przypomniał, że złożenie wniosku do prokuratury przeciwko propagowaniu haseł faszystowskim zapowiadała też opozycja.
Zaś prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz złożyła po 11 listopada wniosek o delegalizację Obozu Narodowo-Radykalnego, którego członkowie współorganizowali marsz.
"Wszyscy różni, wszyscy biali"
Uczestnicy marszu narodowców, oprócz polskich flag, biało-czerwonych opasek z kotwicą Polski Walczącej, emblematem Narodowych Sił Zbrojnych i napisem "Śmierć wrogom ojczyzny" trzymali także inne transparenty. Na niektórych z nich można było przeczytać: "Wszyscy różni, wszyscy biali", "Europa będzie biała albo bezludna", "Biała Europa braterskich narodów". Skandowano hasła: "Bóg, honor i ojczyzna", "Polski przemysł w polskich rękach", "Naszą drogą nacjonalizm", "Precz z lewactwem", "Polska katolicka, nie laicka".
Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, policja w ubiegłym tygodniu przeglądała nagrania z obchodów 11 listopada pod kątem naruszenia prawa i przekazała je prokuraturze.
Jeszcze 11 listopada szef MSWiA Mariusz Błaszczak, pytany przez jednego z dziennikarzy na konferencji prasowej o ocenę haseł znajdujących się na transparentach uczestników marszu narodowców ("Biała Europa", "Wszyscy różni, wszyscy biali"- red.), odpowiedział: proszę nie ulegać takim skojarzeniom jednoznacznym.
Zdjęcia z hasłami, które pojawiały się na banerach, obiegły cały świat. Głos w sprawie zabrał prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że "nie ma w Polsce zgody na ksenofobię, nacjonalizm i antysemityzm". Politycy partii rządzącej potępili obraźliwe hasła, jednak wielu z nich uznało je prowokację. Przekonywali też, że niosący obraźliwe hasła na banerach byli ledwie "marginesem" całego przedsięwzięcia.
Portal tvn24.pl przeanalizował nagrania z marszu by to sprawdzić.
PAP/kw/pm