Jan Komasa ma na swoim koncie dwa filmy: "Odę do radości" z 2006 roku i "Salę samobójców", która weszła na ekrany w marcu. Okazuje się jednak, że o filmie o Powstaniu Warszawskim z producentem rozmawiał już kilka lat temu.
- Kiedy miałem 25 lat, zrobiłem pierwszy film. "Oda do radości" osadzona była w Warszawie. Jej producent Michał Kwieciński zapytał mnie wówczas, co by było, gdyby tę współczesną energię zderzyć z historią. Zaproponował, żebym zajął się tematyką Powstania. Wtedy to nie mieściło mi się w głowie. Widziałem siebie jako reżysera filmów współczesnych - przyzanje młody reżyser.
Kwieciński jednak nie odpuścił i podsunął młodemu Janowi Komasie książki o Powstaniu. - Wszedłem w to. Załapałem bakcyla. Poznałem niesamowitych ludzi z grup rekonstrukcji historycznych, rozmawiałem z wieloma powstańcami. Zacząłem chodzić do Muzeum Powstania Warszawskiego - wspomina reżyser.
"Nie będzie polityki, tylko emocje"
Temat Powstania Warszawskiego jest nadal niezwykle żywy, budzi dyskusje. Czy młody reżyser nie obawia się fali krytyki? - To spotkało mnie już po premierze "Sali samobójców". Trzeba sobie zaufać i podążać za swoją intuicją. W założeniu "Miasto" ma być projektem apolitycznym. Da się zrobić film o ludziach i ich emocjach, wyborach. Z pamiętników tych ludzi wyzierają właśnie emocje.
- Nie chcę odpowiadać na pytanie, czy Powstanie było potrzebne. Wolałbym raczej podtrzymać pytanie. Nie czuję się władny dawać odpowiedzi - podkreśla Komasa.
Powstańcy dali się przekonać mimo kontrowersji
Twórcy filmu otrzymali poparcie Muzeum Powstania Warszawskiego, historyka Andrzeja Kunerta, a przede wszystkim środowiska żołnierzy AK, m.in. profesora Władysława Bartoszewskiego.
- Mamy poparcie, choć film będzie kontrowersyjny. Nasz bohater przekroczy granicę zła i zacznie się mścić. Emocja będzie dokładnie przeciwstawna do tego, co było na początku – od pragnienia wolności do pragnienia destrukcji - zdradza reżyser.
- Świadkowie Powstania przyznają, że ta emocjonalność jest im bliska. Dlatego szukamy do obsady ludzi zapalonych, zainteresowanych i z energią. To wyróżniało powstańców. Skądś się musi wziąć to powstanie. Potrzebujemy ikry - zapowiada.
"On pracuje jak w Hollywood"
Projekt bardzo spodobał się dyrektorowi Muzeum Powstania Warszawskiego, Janowi Ołdakowskiemu, który jest fanem Komasy. Do młodego reżysera ma pełne zaufanie.
- Przegadałem z nim wiele godzin. Udowodnił, że potrafi pracować z ludźmi. W tym skromnym człowieku kryje się tytan pracy i absolutna obsesja perfekcjonizmu. On pracuje inaczej niż się u nas przyjęło. Pracuje jak w Hollywood - zapewnia.
- "Miasto" uwiodło mnie pomysłem, by grali w nim rzeczywiście bardzo młodzi ludzie. Chciałbym, żeby film był przekonujący, żeby pozwalał zapomnieć, że znajdujemy się w kinie i pozwalał poczuć, że oglądamy powstanie przez szybę – dodaje Ołdakowski.
Premiera planowana jest na jesień 2012 roku. Producentami filmu są Grupa ATM, Akson Studio oraz TVN. We wtorek, 22 marca rusza casting do filmu.
myk/roody