- Niewiele trzeba, żeby wydarzyła się tragedia, jeżeli dalej będziemy dopuszczać, żeby taki recydywista wyjeżdżał na ulicę - ocenia Michał Kościuszko, kierowca rajdowy.
Ekspert pytany był w TVN24 o zachowanie kierowcy, który został zatrzymany w niedzielę przez policję. Jak pisaliśmy, mężczyzna jeździł po chodnikach, pod prąd, na czerwonym.
"Trzeba zawiadamiać służby"
Kościuszko przypominał, jak powinni zachowywać się inni uczestnicy ruchu, kiedy zobaczą tak niebezpieczne manewry. - Jakby zobaczyli wariata, czyli zejść mu z drogi, starając się nie spowodować dodatkowego zagrożenia na drodze - odpowiada rajdowiec. Jak dodaje, należy zachować spokój i nie wykonywać żadnych nerwowych ruchów i przede wszystkim myśleć o swoim bezpieczeństwie. - Oczywiście powinniśmy zawiadomić odpowiednie służby, zadzwonić na policję, powiedzieć, gdzie jesteśmy i co się wydarzyło i przypuszczam, że operator monitoringu miejskiego szybko znajdzie ten samochód po numerach rejestracyjnych - przypomina Kościuszko.
Rajdowiec zwraca przy tym uwagę, że nie powinniśmy decydować się na zatrzymanie obywatelskie.
- Gonić go, zatrzymać, wyciągnąć z samochodu. Od tego jest policja - mówi stanowczo. Specjalista ocenił również, że służbom nie jest łatwo systemowo wykluczyć podobnych piratów drogowych z ruchu. - To jest bardzo trudne, ponieważ każdy przypadek jest inny, przypadek każdego kierowcy powinien być rozpatrywany indywidualnie, tutaj widzimy recydywistę, który już na początku roku stracił prawo jazdy za jazdę pod prąd na rondzie, mamy sytuację, gdzie prawie rozjechał pieszego. Co gdyby tam szła matka z wózkiem i nie miałaby jak uciec? - zastanawia się Kościuszko.
Ale zwraca uwagę, że takie zachowanie to sporadyczne przypadki, a przepisy ciągle się zmieniają i policja działa dobrze w tej kwestii.
Kara? "Więzienie"
Pytany o konsekwencje, mówi wprost: więzienie. - Jeżeli zatrzymanie prawa jazdy jest dla niego niewystarczające, nadal jeździ i to w taki sposób, pod wpływem substancji odurzających, to jest sprawa myślę dla psychiatry i prokuratora - mówi Kościuszko.
- Niewiele trzeba, żeby wydarzyła się tragedia, jeżeli dalej będziemy dopuszczać, żeby taki recydywista wyjeżdżał na ulicę - dodaje.
Specjalista przypominał również sprawę 26-letniego Roberta N. ps. "Frog", który w ciągu 12-minutowego rajdu stołecznymi ulicami złamał przepisy ponad 100 razy. - Przypadek "Froga" pokazał nam, że niektórzy chcą się chwalić takimi głupim zachowaniami, bo nie można ich inaczej nazwać - skomentował. A sam fakt nagrywania niebezpiecznych sytuacji porównał do ustawek pseudokibiców, gdzie młodzi ludzie spotykają się, zaczynają bić, a nagranie zamieszczają w internecie. - W przypadku tak zwanej ustawki oni tylko między sobą wchodzą w interakcje i są świadomi tego, co się dzieje, to tutaj mamy sytuację o tyle różną, że kierowca, który urządza sobie rajd po ulicy w ruchu otwartym, ryzykuje życiem i zdrowiem innych uczestników ruchu, którzy nie są niczemu winni - ocenił. ZOBACZ MATERIAŁY O ZATRZYMANYM W NIEDZIELĘ KIEROWCY:
kz/ran