Siedem pierwszych pięter mają dostać tylko samochody. Ósme wszyscy mieszkańcy, do odpoczynku – w 25-metrowym basenie, w 25-osobowej prywatnej sali kinowej, w piwniczce z winami, a wyżej apartamenty. Te najbardziej luksusowe, zawieszone gdzieś w okolicy 170. metra, mają przypominać małe pałace, po kilkanaście milionów złotych każdy.
Tak według nowych inwestorów już za dwa lata ma wyglądać codzienność przy Złotej 44, jednym z najwyższych i – jak chcą jego właściciele – najbardziej luksusowych apartamentowców na Starym Kontynencie. Burzliwa historia "Szklanego Żagla Libeskinda", bo to ten znany w świecie architekt polsko-żydowskiego pochodzenia jest autorem projektu, przypomina jednak o tym, by o "Złotej" mówić bez nadmiernej ekscytacji. Planów i obietnic było już w jej przypadku bardzo wiele. Gdyby spełniły się te pierwsze, od półtora roku lokatorzy mogliby chodzić do swojego prywatnego kina na siódmym piętrze.
Pusto i ciemno
Od wielu miesięcy 192-metrowy apartamentowiec straszy w samym centrum Warszawy pustymi, niewykończonymi korytarzami, a po zmroku bijącą zza jego szyb ciemnością. Tyle że to już ponoć historia. Nowi właściciele Złotej 44, którzy odkupili nieudany projekt Orco Property Group, twierdzą, że poprzedni właściciel wyczyścił im przedpole z ponad 80-proc. ryzyka. Nie będzie już problemów z pozwoleniami na budowę, protestami sąsiadów i – w co wszyscy wierzą – kryzysu mierzonego od upadku Braci Lehmanów, czyli tego, co zatopiło Orco.
- Zapłaciło ono wysoką cenę za swój romantyzm, ale Jean-François Ott (były prezes Orco – red.) miał naprawdę śmiałą wizję i z wielkim rozmachem stworzył bardzo dobry produkt. Orco musiało jednak w pewnym momencie podejmować decyzje w dużym pośpiechu, co prawie nigdy nie sprzyja dobremu biznesowi. Ich gonił kryzys, my mamy czas - powtarza Rafał Szczepański, wiceprezes spółki BBI Development, która razem z amerykańskim funduszem AmStar (to on finansuje inwestycję) kupiła właśnie żagiel Libeskinda.
Rozpacz i wyprzedaż
O tym, jak bardzo śpieszyło się szefom Orco, świadczy nie tylko supertempo trwających ledwie pięć miesięcy rozmów z BBI i AmStarem, ale przede wszystkim cena transakcji. Według podawanych wielokrotnie przez media i nigdy niepodważonych przez poprzedniego właściciela szacunków, pomysłodawcy „Złotej 44” wydali na nią około 700 milionów złotych, co w połączeniu z czasem trwania inwestycji pociągnęło firmę na dno. W szczycie budowlanej hossy za akcje Orco na GPW płacono kilka lat temu prawie 500 zł - w środę płacono 1,85 zł. Tylko przez ostatni rok ich wartość spadła o ponad 80 proc.Spółka znalazła się nad tak głęboką szczeliną, że zgodziła się oddać swój flagowy do niedawna projekt za półdarmo, bo chyba można tak napisać o 63 mln euro (ok. 265 mln zł), jakie wyłożył AmStar.
A po ujawnieniu informacji o sprzedaży akcje Orco i BBI zyskały na wartości.Szefowie BBI twierdzą, że ta cena daje im wielkie pole do popisu i grania na nerwach konkurencji. - Największą gwarancją tego projektu jest właśnie ona. Zanim weszliśmy do tego projektu, obejrzeliśmy wszystko od fundamentów, z każdej strony. Nie jesteśmy tylko pośrednikiem: dajemy wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu tak wymagających projektów – powtarza Szczepański.
30 tysięcy, a może mniej
To dlaczego, skoro Złota 44 to kura, która nie może przynosić innych niż złote jajek, inni deweloperzy nie ustawiali się po nią w kolejce? - Bo na tym poziomie inwestycji nie ma zbyt wielu graczy, którzy posiadają kompetencje finansowe i merytoryczne, żeby robić takie projekty. To już nie jest mieszkaniówka gdzieś pod Warszawą - odpowiada wiceprezes.
Po ile deweloper może sprzedawać swoje szklane apartamenty, żeby zarobić? Przy 37 tys. metrów kwadratowych powierzchni mieszkaniowej wystarczyłoby średnio 20 tys. zł „od metra” (lokale będą wykończone). Ale to cena zupełnie nierynkowa. Według naszych nieoficjalnych informacji średni koszt jednego metra mieszkania w Żaglu powinien zmieścić się pomiędzy 25-30 tys. zł. Nabywców musi znaleźć jeszcze ok. 80 procent apartamentów, deweloper daje sobie na to aż trzy lata.Ale pierwsi lokatorzy mają wejść za Złotą już za dwa. Pytanie, do czego będą wchodzić. Pod koniec roku będą znane nie tylko szczegóły oferty handlowej, ale także ostateczny kształt budynku Libeskinda.
Ile z żagla?
Bryła, która w wizualizacjach zachwycała lekkością, przy ulicy Złotej okazała się trochę przyciężka. Żagiel, który na papierze wyglądał tak dostojnie, po postawieniu na fundamentach z żagla miał już dużo mniej. Zresztą dyskusji na ten temat było już dość. Sam Libeskind usprawiedliwiał się jakiś czas temu w rozmowie z „Newsweekiem”, że "wizualizacje są przydatne tylko do przedstawienia koncepcji budynku, a w dokumentacji budowlanej zawsze wprowadzamy zmiany". Te na Złotej 44 bardzo mu się spodobały.Niewykluczone, że teraz znów ktoś zapyta go o zdanie, czy „taki wygląd żagla jeszcze akceptuje?”. Szefowie BBI przyznają, że zastanawiają się nad wprowadzeniem zmian do projektu, które mogą skutkować tym, że fasada budynku nabierze nowego kształtu.- Zapewne nie będziemy robić wielkiej rewolucji, ale zmiany - także jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny - są możliwe, tyle że za wcześnie jeszcze, by mówić o nich konkretnie. Niewykluczone, że pojawią się nowe pomysły na wykończenie budynku i ewentualne zmiany w projekcie - ucina prezes BBI Michał Skotnicki.
WIDOK Z ŻAGLA NA WARSZAWĘ:
Nocny widok z ostatnich pięter Żagla
Złota 44 sprzedana
Łukasz Orłowski / tvn24.pl