Ulotki mają być rozdawane m.in. w okolicy Dworca Wileńskiego, gdzie Pomnik Braterstwa Broni (jak się oficjalnie nazywa) stał przed rozpoczęciem budowy metra i gdzie ma wrócić po jej zakończeniu.
Na ulotkach znaleźć się mają argumenty przeciw powrotowi monumentu oraz mapa pokazująca, że otaczały go urzędy aparatu represji.
– Chcemy pokazać, że w naszej przestrzeni publicznej są obiekty, które odziedziczyliśmy po czasach komunistycznych, a nie powinno ich tam być – mówi "Rzeczpospolitej" szef Biura Edukacji Publicznej IPN dr Andrzej Zawistowski.
Pomnik ma wrócić
Jak dodaje historyk, impulsem do takich działań były sondaże, z których wynika, że większość warszawiaków opowiedziała się za powrotem pomnika. W Barometrze Warszawskim taki pogląd wyraziło aż 72 procent badanych - czytaj więcej.
Ratusz zapowiedział już, że pomnik wróci. Decyzję w tej sprawie podjęli radni.
– Konserwacja pomnika już się zakończyła. Została sfinansowana z pieniędzy na budowę metra – oświadczył gazecie Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
PiS był przeciw
Przeciwko powrotowi "czterech śpiących" opowiadali się warszawscy politycy PiS.
- Nie ma zgody na wydawanie publicznych pieniędzy na jego renowację. To hańba! - mówił Andrzej Melak, przewodniczący Komitetu Katyńskiego i radny Warszawy. Petycję w tej sprawie podpisało ponad 6 tysięcy osób.
Radni Targówka proponowali, aby monument przenieść na cmentarz.
Pojawił się także pomysł, aby w tamtej lokalizacji ustawić pomnika rotmistrz Witolda Pileckiego.
Argumenty przeciwników "czterech śpiących":
b/mz
Mówią Andrzej Melak, przew. Komitetu Katyńskiego i Tomasz Pisula, prezes Fundacji Wolność i Demokracja - fot. Lech Marcinczak/tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24