Hanna Gronkiewicz-Waltz podtrzymała swoje słowa z wywiadu dla radia TOK FM, gdzie stwierdziła, że to, co robi komisja weryfikacyjna, "jest gorsze niż dekret Bieruta", który znacjonalizował warszawskie grunty.
- Prawnicy przedwojenni przygotowali ten dekret, on jest bardzo krótki. Tak jak mówiłam w radiu, ma on dziewięć artykułów. Przede wszystkim nie zabierał własności, tylko nacjonalizował w celu odbudowy Warszawy, natomiast oddzielał po prostu kamienice czy domy od gruntu i mówił, że może być czasowe użytkowanie, czym dziś jest użytkowanie wieczyste. Budynek zostaje w rękach właścicieli przedwojennych. Natomiast teraz wszystko znika - powiedziała prezydent Warszawy.
Mała ustawa ocaliła 13 hektarów?
Prezydent oceniła efekt prac komisji weryfikacyjnej jako "żaden".
- Jest dorobek naszej ustawy reprywatyzacyjnej, bo miasto odzyskało już kamienice ze 113 lokatorami, wiele szkół, przedszkoli i żłobków - dowodziła Gronkiewicz-Waltz. - Mała ustawa weszła w roku 2016 i od wtedy mamy dużo lepszy efekt, jeśli chodzi o hektary, bo w sumie - jak kiedyś podliczyłam - to jest jakieś trzynaście hektarów i to będzie wielkość Parku Krasińskich. Mówię to z całą odpowiedzialnością i pełnym przekonaniem - stwierdziła.
Na pytanie o stawienie się przed komisją, odpowiedziała, że "nie będzie brała udziału w kampanii wyborczej Patryka Jakiego". Dodała, że uważa jej działanie za "czysto polityczne". - Patryk Jaki mówił, że będzie to ustawa reprywatyzacyjna, a nie ma słowa na temat projektu takiej ustawy - zauważyła. - Jest mała ustawa reprywatyzacyjna. Jak do tej pory Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe uchwaliły ustawę, która jest jedyną, która ochroniła szkoły, żłobki, przedszkola, działki i niektóre miejsca publiczne - mówiła.
Echa "normalnej reprywatyzacji"
Prowadzący program Piotr Marciniak przypomniał słowa, prezydent stolicy wypowiedziane kiedyś w tym samym studiu, że "to, co Jan Śpiewak nazywa dziką reprywatyzacją, jest normalną reprywatyzacją". Tamto zdanie dziś chętnie wypominają Gronkiewicz-Waltz jej przeciwnicy, ale sama prezydent podtrzymała, że miała podstawy do takiego stwierdzenia.
- Przypomnijmy, że przede mną było dwa tysiące decyzji (zwrotowych - red.) opartych na tej samej zasadzie. Ja się opierałam na urzędnikach, którzy byli wcześniej zatrudnieni. Jakub R. (były wicedyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami – red.), przez swojego brata, jest bliskim kolegą Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. To oni załatwili mu tę pracę. Jeżeli miałam taką bombę wsadzoną... Ja mam siedem tysięcy urzędników, wielu zatrudnionych przez poprzednie ekipy mnie nie zawiodło - opowiadała.
Schetyna a zwolnienie Wojciechowicza
W dalszej części programu Marciniak odniósł się do wspomnień, które w swojej nowej książce opisuje Jacek Wojciechowicz. Były wiceprezydent stolicy tłumaczył w niej, że po wybuchu afery reprywatyzacyjnej Grzegorz Schetyna wymuszał na Gronkiewicz-Waltz zwolnienie wszystkich jej czterech zastępców.- Myślę, że Jacek Wojciechowicz jest trochę rozgoryczony - odpowiedziała prezydent i przypomniała, że po jego odejściu z ratusza proponowała mu funkcję szefa Tramwajów Warszawskich, ale jej nie przyjął. - To nie była synekura - zaznaczyła. Prezydent powtórzyła również to, co mówiła przy okazji zwalniania Wojciechowicza w 2016 roku, czyli że stracił funkcję za "bardzo duże niewykonanie inwestycji". Zdradziła też, że już wcześniej myślała o zwolnieniu swojego pierwszego zastępcy. - Jestem członkiem określonej grupy, choć na końcu zawsze jest moja decyzja - stwierdziła. - Wiceprezydent Jarosław Jóźwiak oddał się do mojej dyspozycji, a Jacek Wojciechowicz nie chciał - dopowiedziała.
Pytana, czy w sprawie zwolnienia wiceprezydentów została postawiona pod ścianą, zaprzeczyła. - Nie jestem taka, żeby mnie tak zaraz pod ścianę stawiać - odpowiedziała.
Krytycznie o nowej trasie defilady
Dalej prezydent była pytana o zbliżającą się wielką defiladę wojskową, która w tym roku ma przejść nową trasą - Wisłostradą, a nie jak dotychczas - Alejami Ujazdowskimi. - Z tego, co mówią moi fachowcy i moja zastępczyni - wiceprezydent Renata Kaznowska, to będzie bardzo skomplikowane zamknięcie Wisłostrady - oceniła Gronkiewicz-Waltz. - Gołym okiem widać, że to jest raczej chęć pokazania siły defilady niż myślenie o mieszkańcach - podkreśliła.
"Nikt ci tyle nie da, ile Jaki obieca"
Na koniec prezydent była pytana o prekampanię kandydata Platformy Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego. Stwierdziła, że "jest dobrym kandydatem na prezydenta". Zaznaczyła jednak, że w tych wyborach najważniejsze jest, by "czuć to miasto - w sensie mieszkańców i znajomości dzielnic". Jednak fakt, że Wojciechowicz był burmistrzem Wesołej i jej zastępcą w ratuszu nie przesądza o jego wyższości nad Trzaskowskim. - Ja nie byłam radną, ani wiceprezydentem, a przez 12 lat byłam przez wyborców zaakceptowana - dowodziła.
Dopytywana o kandydata Zjednoczonej Prawicy Patryka Jakiego, prezydent pozwoliła sobie na uszczypliwość. - Nikt ci tyle nie da, co Patryk Jaki obieca - powiedziała w kontekście jego wyborczych deklaracji. - To są obietnice, które nie mają pokrycia w budżecie. Wymagają dużych funduszy z Unii Europejskiej, które myśmy się z Michałem Olszewskim [wiceprezydentem - red.] wystarali - zaznaczyła.
W opinii Gronkiewicz-Waltz Jaki zapomina, że połowa budżetu miasta idzie na wydatki bieżące, związane między innymi z edukacją i komunikacją. - Wszystko trzeba bardzo dokładnie przeanalizować - tłumaczyła.
ZOBACZ CAŁOŚĆ PIĄTKOWYCH "FAKTÓW PO FAKTACH"
kw/mn/b