- W nocy, bez uprzedzenia, żeby zdążyć do wyborów i zmaksymalizować swój wynik - tak według Macieja Białeckiego z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej radni z Platformy zmienili granice wybranych okręgów wyborczych podczas zeszłotygodniowej sesji. Ratusz zarzuty odpiera. Czy sprawa skończy się u komisarza wyborczego?
Na czwartkowej sesji Rady Warszawy, ok. godz. 23, na wniosek wiceprezydenta Jacka Wojciechowicza rozszerzono porządek obrad o dodatkowych 12 uchwał, wprowadzających zmiany w okręgach wyborczych w 12 dzielnicach.
- W siedmiu dzielnicach dotyczyły one doprecyzowania opisów, a w pięciu przesunięcia granic. Były to drobne korekty dotyczące od 103 osób do nieco ponad tysiąca - podaje Jarosław Jóźwiak z warszawskiego ratusza.
Korekty zostały przyjęte, bo radni Platformy Obywatelskiej mają w radzie większość - "za" głosowało 30 przedstawicieli partii rządzącej, "przeciw" zgodnie 22 radnych z PiS-u, SLD i Twojego Ruchu. Dlaczego?
"W nocy, bez uprzedzenia, żeby zdążyć przed wyborami"
Przede wszystkim dlatego, że dla opozycjonistów nowy punkt w obradach był nie lada zaskoczeniem.
- Tematu granic nie było w zapowiadanym porządku obrad i nigdy o nich nie wspomniano, projekty zmian pokazano z zaskoczenia, informując, że mapki okręgów, kluczowe dla zrozumienia zmian, radni otrzymają dopiero po głosowaniu, nie wspominając już o tym, że godzina była wyjątkowo późna – oburza się Maciej Białecki z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej.
Wtóruje mu radny Marcin Rzońca z Twojego Ruchu:
- Nie było konsultacji społecznych, nie było konsultacji w komisji, działano na szybko - stwierdza.
Rzońca uważa też, że wprowadzone zmiany pomogą dużym partiom, jak PO i PiS, a zmarginalizują te mniejsze.
- Platforma po raz kolejny pokazała, że nie liczy się ze społeczeństwem obywatelskim, a co za tym idzie, z mniejszymi podmiotami politycznymi. Woli mniejsze okręgi wyborcze - pięcio- sześciomandatowe, bo może zdobyć w ten sposób więcej mandatów - stwierdza.
Inny problem widzi Warszawska Wspólnota Samorządowa.
- W wyborach decyduje niekiedy parędziesiąt, paręset głosów. Przeniesienie kwartału budynku, o którym wiadomo, ze jego mieszkańcy głosują na jedną partię i "przeklejenie" go do drugiej część okręgu wyborczego, gdzie wiadomo, że mieszkają głosujący na inną partię, powoduje zmianę proporcji w przeliczeniu głosów na mandaty – wyjaśnia Białecki, a jako przykład, gdzie takie zmiany wprowadzono, podaje Miasteczko Wilanów i Żoliborz.
Jego zdaniem, "wszystkie te manewry zostały zrobione tak, aby zdążyć przed wyborami samorządowymi i zmaksymalizować w nich wynik Platformy Obywatelskiej".
Bielecki zapowiada też, że WWS nie zostawi tak tej sprawy i "jeśli tylko znajdą się podstawy prawne", w najbliższym czasie trafi ona do komisarza wyborczego. - We wtorek zapadnie decyzja - kończy Białecki.
"Liczba mieszkańców rośnie, to zmieniają się granice okręgów"
"Liczba mieszkańców rośnie, to zmieniają się granice okręgów"
Ratusz te zarzuty odpiera i tłumaczy, że wyznaczenie nowych granic okręgów było koniecznie przez "dynamicznie zmieniająca się liczbę mieszkańców".
- Zmiany wprowadzone były dlatego, że zgodnie z kodeksem wyborczym najpóźniej na trzy miesiące przed terminem wyborów należy dostosować okręgi do wymogów kodeksu, a w Warszawie w ostatnich latach zachodziły dynamiczne zmiany związane w przybywaniem liczby ludności, szczególnie w nowych dzielnicach – wyjaśnia Jarosław Jóźwiak z warszawskiego Centrum Komunikacji Społecznej.
Jóźwiak nie zgadza się też z tym, że temat zmiany granic był niespodzianką dla radnych opozycji.
- Sygnalizowałem na konwencie, że takie uchwały będą "wrzucane" na tę sesję, bo jest ona ostatnią przed wakacjami, a czas na wszelkie zmiany jest do 21 sierpnia. My dokonaliśmy ich wcześniej, żeby komisarz wyborczy zdążył jeszcze je zatwierdzić – kwituje Jóźwiak.
jsy/mz