Jak informują mieszkańcy, drażniąca woń doskwiera im od trzech tygodni. – Najgorzej jest na klatkach schodowych na niższych piętrach i w lokalach usługowych na parterze, i w piwnicach. Zapach gazu czuć także na zewnątrz budynku. Jak udało się nam ustalić, wydobywa się on ze studzienek kanalizacyjnych – mówi Bożena Wirosławska, administrator budynku przy ul. Skierniewickiej 21.
Na miejsce już kilkakrotnie wzywane było pogotowie gazowe i straż pożarna. Ta ostatnia w ciągu ostatnich dwóch tygodni przy Skierniewickiej interweniowała trzy razy – 1, 2, i 5 grudnia.
– Za każdym razem dostawaliśmy zgłoszenia od mieszkańców o dziwnym zapachu unoszącym się w budynku i jego pobliżu. 1 grudnia i 5 grudnia nasze urządzenia nie wykryły obecności żadnych niebezpiecznych substancji. Lekkie stężenie gazu wykryto zaś 2 grudnia. Było one jednak niewielkie i nie stwarzało żadnego zagrożenia - wyjaśnia Nikodem Kiełbowicz ze stołecznej straży pożarnej.
"Siedzimy na bombie"
Mieszkańcy są jednak przekonani, że ze studzienek kanalizacyjnych wydzielają się duże ilości gazu. – Służby sprawdzają, zawartość metanu i tego tam nie stwierdzają. Tymczasem może chodzić o inny gaz. Czujemy zapach podobny do propan-butanu. Wykonywaliśmy własne pomiary przy studzienkach urządzeniem do wykrywania nieszczelnych instalacji gazowych i wykazywało ono maksymalne stężenie - opowiada Paweł Gałach, kierownik techniczny Spółdzielni Mieszkaniowej "Strop", która zarządza budynkiem. Jak dodaje, mieszkańców najbardziej niepokoi fakt, że służby nie potrafią stwierdzić, czy substancja jest niebezpieczna dla zdrowia.
- Nie wiemy dokładnie, co to jest i czy zaraz nie wybuchnie. Można powiedzieć, że siedzimy na bombie. Nikt nie daje nam gwarancji, że jest to substancja bezpieczna dla zdrowia – zaznacza.
Proszą o pomoc urzędników
Jak dodaje, o sprawie spółdzielnia poinformowała już Sanepid oraz Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Ostatnio napisała także pismo do Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Jak czytamy w dokumencie, mieszkańcy źródła drażniących zapachów dopatrują się na pobliskim placu budowy przy ul. Skierniewickiej 34.
"Z wyjaśnień uzyskanych w dniu 02.12.2015 – kolejny protokół pogotowia gazowego – wynika, że na terenie dawnego zakładu Foton przy Skierniewickiej 34 firma Karmar S.A., prowadząca prace budowlane, odprowadza wodę z wykopu bezpośrednio do studzienek kanalizacyjnych podłączonych do kolektora ściekowego na wysokości budynku Skierniewicka 21 biegnącego w osi ulicy Skierniewickiej, co jest przyczyną silnych zapachów 'gazów gnilnych' pochodzących z wód gruntowych" – napisał zarząd spółdzielni.
"Grunty organiczne"
O komentarz poprosiliśmy firmę Karmar. Ta przyznaje, że źródłem niepokojącego zapachu są wody gruntowe odprowadzane z placu budowy przy Skierniewickiej 34. Zapewnia jednak, że mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie, bo ze studzienek nie wydobywa się żaden gaz, a jedynie specyficzna woń. – Powietrze w studzienkach zostało przebadane i nie zawiera ani substancji wybuchowych ani żadnych innych szkodliwych dla człowieka – zapewnia Maciej Jurkiewicz, kierownik projektu.
- Zapach, który się wydobywa, jest naturalnym zapachem bardzo specyficznych gruntów organicznych, które odwadniamy oraz wydobywamy w celu posadowienia budynku. Nie jest mocno nieprzyjemny czy drażniący. Wywołuje złe i niepokojące uczucia u ludzi, ponieważ ze względu na swoją organiczną naturę, jest zbliżony do zapachu ulatniającego się gazu – tłumaczy.
Firma podkreśla, że na zrzut wody do studzienek ma pozwolenie od MPWiK. - Jest to czysta woda znajdująca w naturalnych warstwach podziemnych, w żaden sposób niezanieczyszczona – podkreśla Jurkiewicz. - Niestety, nie ma żadnej możliwości pozbawienia jej zapachu – przyznaje.
Zgodnie z harmonogramem prac woda z wykopu ma być odprowadzana do września przyszłego roku. - Jednakże przewidujemy, że w lutym 2016 zapach stanie się znacznie mniej wyczuwalny, gdyż jego główna przyczyna to kopanie gruntu organicznego, a do tego czasu zostaną zakończone roboty ziemne związane z wywozem tego gruntu – mówi przedstawiciel firmy.
Takie argumenty nie przekonują jednak mieszkańców. – Prace przy wykopach mają być prowadzone jeszcze przez około 7 miesięcy. Nie zgadzamy się, aby przez ten czas zatruwać nas jakimiś gazami gnilnymi. Co z tego, że są bezpieczne, skoro uciążliwości zapachowe są momentami nie do zniesienia? – odpowiada Gałach. - Zrzut nieczystości, które nie są poddawane żadnemu procesowi oczyszczania, nie powinien odbywać się do miejskiego kolektora – dodaje.
Decyzja wodociągowców
Mieszkańcy żądają, aby do czasu wprowadzenia skutecznej metody utylizacji nieprzyjemnej woni, wstrzymać zrzut wód gruntowych z placu budowy. Liczą, że w walce ze śmierdzącym problemem pomogą im urzędnicy. W Biurze Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego na razie jednak konkretnych decyzji brak.
– Czekamy na informacje od straży pożarnej i wyniki badań Sanepidu. Będziemy je jak najszybciej weryfikować. Jednak zgodę na zrzut wydało MPWiK, więc jeśli okaże się, że razem z wodą do kanalizacji dostają się substancje niebezpieczne, to wtedy Sanepid będzie interweniował u wodociągowców. My nie możemy zakazać firmie wykonywania zrzutów – tłumaczy Marcin Kamiński z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
Z uciążliwymi zapachami walczą nie tylko mieszkańcy Woli. Od kilku lat głośno jest także o problemie smrodu na Radiowie:
Prezes MPO o sprawie Radiowa
jk/sk
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl / Spółdzielnia Mieszkaniowa "Strop"