Z ostatnich mistrzostw w Nowej Zelandii wróciła z niedosytem, bo zdobyła "tylko" tytuł wicemistrzyni świata. Joanna "Paprotka" Paprocka, jest jedną z najbardziej utytułowanych sportsmenek w Polsce i jedną z... najmniej znanych. Mało kto o niej słyszał, bo dyscyplina, którą uprawia, nie gości na antenie stacji telewizyjnych. Tymczasem "Paprotka" to wielokrotna mistrzyni Polski, Europy i Świata w Taekwon-Do ITF.
Udało nam się z nią porozmawiać, a nawet... chwilę posparować.
Kopniak jak dynamit
Spotykamy się w sali gimnastycznej szkoły podstawowej w Chotomowie. "Paprotka" zgodziła się na krótki "sparing".
- Chcę sprawdzić, jak to jest oberwać od kobiety - przekonywałem przed spotkaniem. – Chyba nie wiesz, co cię czeka - próbowała odwieść mnie od tego zamiaru Paprotka.
Faktycznie, nie wiedziałem. Po krótkiej rozgrzewce zakładam specjalne tarcze. Już po pierwszym kopnięciu obrywam własną ręką w głowę. - Musisz trzymać mocniej - instruuje Paprotka.
Wiem, że nie uderza z całej siły. Ale i tak za każdym ciosem przesuwam się o pół metra w jedną, albo w drugą stronę. Nie chcę tego przyznać głośno, ale coraz mniej mam ochotę na cały ten sparing. - Może lepiej porozmawiajmy - proponuję.
Maciej Czerski: Byłaś grzecznym dzieckiem?
Joanna Paprocka: Nie bardzo. Raczej trudno było mi usiedzieć w miejscu. Wszędzie mnie było pełno. W siódmej klasie wylądowałam na dywaniku u pani dyrektor za pobicie jednego chłopaka.
Za co?
Przezywał, zaczepiał, generalnie nagrabił sobie. Złapałam go na przerwie by wyrównać rachunki. Niestety, miałam wtedy jedną rękę w gipsie, więc spuszczenie mu łomotu nie było takie łatwe. W każdym razie, mam kilka takich historii ze szkolnych lat.
Pobiłaś chłopaka? Często Ci się to zdarzało?
Zdarzyło mi się, że musiałam wesprzeć znajomych. Na jednym z wyjazdów w austriackie Alpy, kiedy wychodziliśmy z dyskoteki, zaatakowała nas jakaś grupa. Najpierw w naszą stronę poleciały butelki, potem zorientowaliśmy się, że ci sami ludzie idą za nami. Chłopcy, którzy byli w naszym towarzystwie poczuli, się do naszej obrony. Ale tamtych gości było sporo, więc... nie mogłam stać z założonymi rękami. Tamci nawet nie wiedzieli, że bije ich kobieta, bo w narciarskich ciuchach łatwo się pomylić. Do tej pory nie wiem, czemu nas zaatakowali.
Nie boisz się bić na ulicy. Myślisz, że jako mistrzyni świata wygrasz z każdym?
To nie jest tak. Nigdy tak nie uważałam. Wszystkie trofea wywalczyłam w określonej kategorii wagowej, na macie, gdzie takie same reguły obowiązują dla wszystkich. Na ulicy jest odwrotnie - tam nie ma reguł. To zupełnie inna bajka.
No właśnie, wróćmy może do Taekwon-Do. Wiesz jak wygląda Twoja strona na wikipedii?
Mam swoją stronę?
Tak, jest tam jednozdaniowy opis kim jesteś, kiedy się urodziłaś, w jakiej wadze walczysz i lista kilkudziesięciu tytułów mistrzowskich w kraju, Europie, na świecie. W tym sporcie osiągnęłaś wszystko, co było do osiągnięcia. Jesteś chyba najbardziej utytułowaną sportsmenką w Polsce.
No, nie zupełnie. Nie mam tytułu mistrzyni olimpijskiej, bo walczę w federacji ITF, która nie jest w wykazie dyscyplin olimpijskich, więc prestiż jest mniejszy, choć to my - w przeciwieństwie do federacji WTF - kontynuujemy tradycję twórcy tej sztuki walki.
Dyscyplina jest co prawda bardzo tradycyjna, ale może po prostu odnosimy mało sukcesów? Może dlatego ten sport nie jest w Polsce szerzej znany?
W Polsce działa około 60 klubów TKD. W zawodach regularnie startuje ponad 8 tysięcy licencjonowanych zawodników. To jedna z najbardziej "medalodajnych" dyscyplin sportu w kraju, i absolutna światowa czołówka. Lepsi od nas są tylko Argentyńczycy, biorąc pod uwagę generalną klasyfikację medalową po ostatnich mistrzostwach świata, ale tam trenuje ponad 100 tysięcy zawodników.
To, że o nas nie słychać i nie widać nas poza kręgiem osób uprawiających sporty walki, jest poniekąd wina Polskiego Związku Taekwon-Do, który nie inwestuje w marketing sportowy, co w obecnych czasach jest to niezbędne. Choć z drugiej strony wiem, że PZTKD ciągle ma obcinane dotacje z Ministerstwa Sportu i to też ma duży wpływ na omijanie inwestycji w PR.
Masz jeszcze jakieś cele, albo idoli sportowych, którzy cię inspirują?
Mam idola, to Otylia Jędrzejczak. Jest świetną kumpelką i doskonałym sportowcem. Do tego boleśnie dotkniętą przez życie, a mimo to wciąż się nie poddaje i odnosi sukcesy. W moim przypadku nie wystarczy zdobyć mistrzostwo raz. Za każdym kolejnym razem jest trudniej a satysfakcja jeszcze większa.
Ale próbowałaś też swoich sił w nowej dyscyplinie - K1. Jak dotąd udało ci się wejść na ring w tej formule tylko raz. Dlaczego? Czy to wina przegranej?
Walkę przegrałam decyzją sędziów. Ale zupełnie nie o to chodzi. Chciałabym dalej walczyć w tej formule, tylko moja nowa praca nie pozwala mi na pogodzenie treningów i kariery zawodowej w takim wymiarze, jak być powinno.
A gdzie pracujesz?
Jestem mianowanym funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu.
To chyba męskie zajęcie?
Większość w BOR to oczywiście mężczyźni. Ale kobiet też jest sporo. Większość z nich pracuje w administracji, ale część ochrania np. kobiece VIP-y. Właśnie tym chciałabym się zająć.
Dziennikarz tvnwarszawa.pl dał się pobić dziewczynie
Z Joanną "Paprotką" Paprocką rozmawiał Maciej Czerski