Do 1864 roku Warszawa nie miała żadnej stałej, solidnej przeprawy przez Wisłę. Drewniany most Zygmunta Augusta na przedłużeniu Mostowej zniosła ponad 260 lat wcześniej kra, inne funkcjonowały tylko tymczasowo. Wreszcie 22 listopada nastąpiło oficjalne otwarcie mostu Kierbedzia, a właściwie Aleksandrowskiego, bo tak się wówczas nazywał. Spinał dwa brzegi na wysokości placu Zamkowego.
Opóźniona inwestycja
- W ówczesnej prasie nie ma za dużo opisów z uroczystości otwarcia. Są za to ciekawe artykuły o tym, jak rosyjski namiestnik Fiodor Berg podał, że car Aleksander zgodził się, by most nazwać jego imieniem - przypomina Ryszard Mączewski z Fundacji "Warszawa1939.pl".
Mieszkańcy oczywiście o takim pomyśle słyszeć nie chcieli. Woleli, żeby nosił imię uznanego polskiego inżyniera Stefana Kierbedzia, który przeprawę zaprojektował.
Zresztą pomysłów na ten most było sporo. Rosjanie zastanawiali się między innymi, czy nie zbudować w tym miejscu mostu kolejowego, który łączyłby dworce Wiedeński (Główny) i Petersburski (Wileński). - Z tych planów nic nie wyszło, bo pociągi przejeżdżałyby właściwie przez całe ówczesne miasto - wyjaśnia Mączewski.
Ostatecznie stanęło na projekcie Kierbedzia. Prace zaczęły się od budowy wiaduktu Panzera przy Zamku Królewskim. Powstał już w 1846 roku i miał prowadzić do przyszłej przeprawy. Dlaczego jednak mięło aż 18 lat do otwarcia mostu? - Nie było żadnego spektakularnego powodu. Po prostu wiele spraw się przeciągało. To była kwestia pieniędzy, projektów, inwestycja się nie spinała - tłumaczy Mączewski.
Most Kierbedzia
"Był bardzo głośnym mostem"
Za to sama budowa przyciągała uwagę mieszkańców. Jeden z najbardziej znanych warszawskich fotografów Karol Beyer stworzył coś na wzór fotoreportażu z prac. - Obfotografował szczegółowo całą budowę: jak powstawały filary, jak wznoszono konstrukcję czy jak przy właściwym moście powstał tymczasowy do przewożenia materiałów budowlanych - wylicza varsavianista.
W końcu nowa inwestycja zaczęła służyć mieszkańcom. Przeprawa miała po jednym pasie w każdym kierunku, a całość była schowana w stalowej kratownicy. Już w 1866 jeździł nim tramwaj konny, potem samochody, a po kładkach na zewnątrz przemieszczali się piesi. - Był bardzo głośnym mostem, bo przez stalową obudowę w środku mocno dudniło – zaznacza Mączewski.
Ale zaraz dodaje, że most pełnił jeszcze inne ważne funkcje, o których obecnie się zapomina. - Pod nim pociągnięto rurę wodociągu miejskiego, dzięki czemu Praga została połączona z wodociągiem Lindleya przy Koszykowej. Pod przęsłami znajdowała się też rura gazowa. Dzięki niej Praga była połączona najpierw z gazownią przy Ludnej, a później z tą na Woli - mówi varsavianista.
Wysadzony przez Niemców
Most służył mieszkańcom przez długie lata. Pierwszy raz został wysadzony podczas I wojny światowej. Dwóch przęseł pozbawili go w 1915 roku wycofujący się z Warszawy Rosjanie. Odbudowany został już rok później, ale w nieco zmienionym kształcie. Dwa brakujące przęsła były zakończone łukowato.
Tak most przetrwał do września 1944 roku. W czasie powstańczego zrywu przeprawę wysadzili Niemcy. Po II wojnie światowej mostu Kierbedzia już nie odbudowano. 22 lipca 1949 roku do użytku oddano w tym miejscu most Śląsko-Dąbrowski, który stał się częścią trasy W-Z.
Ale historyczna przeprawa nie pozwala o sobie zapomnieć. Przypomina o sobie przy niskim poziomie wody. Pięć lat temu pisaliśmy o nietypowym odkryciu. Z Wisły wydobyto strzępy jego konstrukcji, a dokładnie - elementy kratownicy. Fragmenty Kierbedzia trafiły do Instytutu Badawczego Dróg i Mostów. W przyszłości mają być częścią ekspozycji na wiślanym bulwarze. CZYTAJ WIĘCEJ O ODKRYCIU
Andrzej Rejnson /b