Warszawa idzie na wojnę z kierowcami, którzy unikają opłaty za parkowanie. Bronią mają być samochody naszpikowane specjalnymi kamerami. Te będą sprawdzać, czy kierowcy zapłacili za postój w strefie. Urządzenia mają być skuteczniejsze niż tradycyjni kontrolerzy, ale nie są pozbawione wad. Materiał Łukasz Wieczorka z magazynu "Polska i Świat" TVN24.
Drogowcy z Warszawy szacują, że co piąty kierowca nie płaci za parkowanie w strefie płatnego parkowania. O jakiej kwocie mowa? Trzy złote za pierwszą godzinę. Pomysłowość ludzi, żeby uniknąć opłaty nie zna granic. - W części biur mamy taką sytuację, gdzie jest jeden pracownik, który jest do obserwowania ulic. W momencie, kiedy zbliża się kontrola, daje cynk i wszyscy płacą aplikacją za 5-10 minut, kontrola znika, a samochody zostają na kilka godzin - mówi Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. Drogowcy szacują, że tracą nawet 20 milionów rocznie. Miasto mówi "dość" i wypowiada nieuczciwym kierowcom coś w rodzaju e-wojny.
Samochody z kamerami
- To będzie rewolucja. To wykorzystanie technologii w najbardziej dosadnym znaczeniu - komentuje Patryk Brzozowski, youtuber motoryzacyjny. Chodzi o samochody naszpikowane kamerami i specjalnym sprzętem, które ruszyć mają w przyszłym roku. - Na podstawie jednego zdjęcia ogólnego, gdzie widać cały samochód i miejsce, w którym parkuje i drugiego, na którym widać tablice rejestracyjną będzie można od razu sprawdzić w bazie, czy kierowca danego samochodu opłacił parkowanie - tłumaczy Mikołaj Pieńkos, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. Numer rejestracyjny wpisują wszyscy kierowcy, którzy płacą za parkowanie w stolicy. Niezależnie, czy płacą przez telefon czy w parkomacie. Na ulice będą wyjeżdżać auta z kamerami w odstępstwie kilku minut. Drugi samochód ma weryfikować, czy dane z pierwszego się zgadzają. - Unikamy w ten sposób sytuacji, kiedy karzemy właśnie płacących w parkometrze, ale nie będziemy też karać tych, których kwitek opłaty gdzieś spadł i nie jest widoczny dla kontrolera - dodaje Pieńkos.
Szybciej, dokładniej
Kamery będą skierowane w kilka stron tak, aby jednocześnie kontrolować, jak największą liczbę pojazdów. Testy pokazały, ze skuteczność nie jest stuprocentowa, wszystko przez to, że część ośnieżonych, czy brudnych tablic jest dla kamer nieczytelna. - Ten procent jest na tyle mały, że i tak praca jest wykonana kilkakrotnie szybciej, dokładniej niż praca manualna przy użyciu człowieka - zapewnia Piotr Chmieliński, kierownik projektu w firmie C&C Partners. Dziś ze 140 tysięcy aut w strefie miasto sprawdza dziennie 20 tysięcy. Dzięki mobilnym kontrolom liczba ma być przynajmniej podwojona. Samochody z kamerami nie zastąpią jednak kontrolerów. Ci są niezbędni, aby sprawdzać auta zaparkowane równolegle do jezdni. Z ich tablic, nawet najnowocześniejszy sprzęt nie jest w stanie czytać numeru. Łukasz Wieczorek, TVN24