Dwukrotnie zrabowana, bezcenna rzeźba autorstwa Jeana-Antoine’a Houdona po ponad 70 latach wróciła do Łazienek Królewskich. W piątek minister kultury Piotr Gliński uroczyście przekazał ją muzeum.
– Mamy okazję zaprezentować wspaniałe dzieło sztuki. Unikalne, bo na świecie są tylko trzy takie marmurowe popiersia. Klasyczne proporcje, piękno - broni się samo. Tu nie trzeba nic mówić – powiedział wicepremier.
Perła w kolekcji Stanisława Augusta
Popiersie rzymskiej bogini łowów i księżyca powstało w 1780 roku. Było jednym z najdroższych eksponatów w kolekcji króla Stanisława Augusta, eksponowanej w Pałacu na Wodzie.
- Po raz pierwszy dzieło zrabowały wojska carskie w 1915 roku. Po I wojnie światowej wróciło do Polski. Po czym znowu zostało zrabowane w 1940 roku przez Niemców, przez gubernatora Franka. Później prawdopodobnie wysoko postawiony członek SS wywiózł je do Austrii – wyjaśnił minister Gliński.
Jak podkreślają historycy, od 1940 roku losy XVIII –wiecznej Diany były nieznane. Kilka miesięcy temu rzeźba została wystawiona przez prywatną osoba na aukcji dzieł sztuki w wiedeńskim domu aukcyjnym.
– W maju tego roku udało mi się trafić na jej ślad w prywatnej kolekcji i zawiadomić o tym Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które podjęło natychmiastowe działania i wstąpiło z wnioskiem restytucyjnym – tłumaczyła Ewa Ziembińska z Muzeum Narodowego w Warszawie. Jak dodała, osoba, w której rękach znalazła się rzeźba, nie była świadoma, że dzieło zostało zrabowane w czasie II wojny światowej.
W odzyskanie dzieła zaangażowała się także Art Recovery Group, londyńska firma specjalizującą się w tego typu sprawach i działająca w formule pro bono. Jak zaznacza ministerstwo, wszystko udało się sfinalizować dzięki pracownikom ambasady w Austrii, na czele z Arturem Lorkowski,, ambasadorem RP, oraz konsulem generalnym Andrzejem Kaczorowskim.
Tysiące zrabowanych arcydzieł
Jacek Miler, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Narodowego, podkreślił, że to już czwarty zrabowany z Łazienek obiekt, który udało się odzyskać.
– Sprawa związana z jego odzyskaniem jest bardzo ciekawa, ponieważ ten obiekt nie trafił do katalogu aukcyjnego, nie trafił do internetu, ale miał być sprzedany w dosyć ograniczonym gronie ludzi. Tylko dzięki temu, że dom aukcyjny zwrócił się do pani Ziembińskiej z prośbą o ekspertyzę, ta informacja trafiła do nas. Inaczej ten obiekt zostałby sprzedany i nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że był w Wiedniu – wyjaśniał Miler.
Cały czas w bazie strat wojennych Ministerstwa Kultury figuruje jednak aż 63 tys. rekordów. – Trzeba pamiętać zawsze jeszcze o opracowaniu Biura Rewindykacji i Odszkodowań z lat 40., które mówi o 516 tysiącach zrabowanych obiektów – podkreślił Miler.
jk/r