UEFA już poinformowała o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego przeciwko Legii. Chodzi o nielegalny transparent wywieszony przed meczem kwalifikacji Ligi Mistrzów z FK Astana.
"W czasie Powstania Warszawskiego Niemcy zabili 160 000 ludzi, tysiące z nich były dziećmi" - głosił napis, który został zobrazowany ilustracją oficera w niemieckim mundurze z pistoletem skierowanym w głowę dziecka w czapce z biało-czerwoną flagą. Rocznicę uczczono także kartoniadą w narodowych barwach i napisem "1944".
"Wielu powstańców niechętnych"
Oprawa meczu Legii wzbudziła duże kontrowersje.
- Nie był to moim zdaniem hołd złożony powstańcom - ocenił socjolog Paweł Śpiewak. - W tym wszystkim nie było powstańców i ofiar cywilnych. Oni nie są obecni na tym plakacie. Tam był pokazany Niemiec, który jest figurą nienawiści. Nikt nie zdejmie z Niemców, szczególnie tamtego okresu, odpowiedzialności za to co się stało. Ale czy w taki sposób wyraża się hołd polskim bohaterom? Mnie się wydaje, że nie. Wielu powstańców, których obecnie słucham, też jest niechętnych temu językowi, który stosują kibice Legii - zauważył.
Jak za Gomułki
Przy tej okazji Śpiewak nawiązał do historycznych analogii.
- Wiele osób ma poczucie, że to jest taki klasyczny, antyniemiecki nurt wypowiedzi, który ma bardzo bogatą tradycję w Polsce - przypomniał naukowiec. - W okresie gomułkowskim był on niezwykle silny. To był jeden z głównych elementów ówczesnej propagandy komunistycznej. Że nie oddamy ziem zachodnich i tak dalej. Teraz to powraca w różny sposób. Z tym głośnym żądaniem od Niemców odszkodowań. I mamy ten plakat. To tworzy dziwną aurę niechęci. Ten obraz nie wpisuje się w hołd, a w antyniemiecką i antyeuropejską mowę publiczną, która w tej chwili dominuje. Dlatego przyjmuję ten obraz, który został przedstawiony na stadionie Legii, z zakłopotaniem - przyznał Śpiewak.
"Mamy falę antysemityzmu"
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego i dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego został także spytany o napaść, do jakiej doszło przed kilkoma dniami na członków izraelskiego zespołu piłkarskiego Hapoel Petah Tikva w hotelu pod Płońskiem.
- To jest problem w Polsce, ale ja zauważyłem, jest nawet silniejszy w wielu krajach zachodnich - ocenił Śpiewak. - Na przykład we Francji, skąd setki Żydów uciekają do Izraela, mamy falę antysemityzmu. Jest ona ogólnoeuropejska. Problemem polskim jest obecność w bardzo mocnym segmencie życia publicznego ONR-u [Obozu Narodowo-Radykalnego - przyp. red.] - dodał.
"To są partie faszystowskie"
- Tak samo jak z organizacją zakładaną między innymi przez Romana Giertycha, czyli z Młodzieżą Wszechpolską. Jest jakiś problem legitymizacji i uprawomocnienia tego typu postaw. A to są partie faszystowskie! - zaznaczył dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. - Nie wiem, kto ma moc, do podjęcia decyzji, żeby ta sprawa została oceniona przez polski system prawny. Nie rozumiem, dlaczego tego się nie robi. Obecność ONR-u to jest obecność języka i mowy. Zawodnicy izraelscy nie byli zaatakowani jako sportowcy z innego kraju. To był atak na Izraelczyków, na Żydów - zauważył.
- Ja bardzo doceniam działalność ministra kultury Jarosława Sellina, jeśli chodzi o wspieranie, pomoc i dbałość o pamięć holocaustu. A jednocześnie tego typu historie, łącznie z marszami ONR-u, tworzą pewien konflikt. To taki wielogłos trudny do zrozumienia, co tu się tak naprawdę dzieje - zakończył profesor Śpiewak.
dasz//now