Naukowcy ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego postanowili sprawdzić, co nas kłuje. Pod lupę, a dokładniej "pod drona" wezmą komary. Okazuje się, że te znad Wisły są wyjątkowo uciążliwe: potrafią złożyć 100 milionów jaj na hektar, a w poszukiwaniu ofiary przelecą nawet 15 kilometrów.
Choć ukąszenia komarów na ogół nie są niebezpieczne, to są w stanie popsuć nastrój, a w tym roku wydaje się, że jest ich więcej niż zwykle, dlatego dr Daria Sikorska z Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska wraz z zespołem badaczy z Samodzielnego Zakładu Entomologii Stosowanej WOBiAK oraz współpracownikami z Wielkiej Brytanii prowadzi badania nad wylęgiem komarów w nadwiślańskich łęgach w Warszawie.
Jakie komary nad Wisłą?
Naukowcy badają larwy komarów w powstałych po ustąpieniu wód Wisły zbiornikach wodnych, ale też używają specjalistycznego sprzętu – dronów, które mają określić, gdzie składane są jaja.
"Specjalna precyzyjna kamera wyposażona w wiele czujników rejestruje znacznie więcej, niż możemy dostrzec ludzkim okiem" – wskazują w komunikacie.
Dzięki temu naukowcy będą w stanie określić rzeczywistą skalę zjawiska i miejsca, w których komary mogą się rozmnażać.
Jak dotychczas – nad Wisłą - naukowcy znaleźli trzy gatunki komarów, które są do siebie bardzo podobne.
"Najbardziej uciążliwy i w tej chwili najliczniejszy Aedes vexans najczęściej składa jaja w tymczasowych zbiornikach wodnych, np. pozostałych po wezbraniu wody, co obserwuje się obecnie nad Wisłą. Jest to w tej chwili najbardziej uporczywy gatunek komara, z którym będziemy prawdopodobnie mieć do czynienia jeszcze przez kilka tygodni" – czytamy w komunikacie.
Komary te potrafią złożyć 100 mln jaj na hektar, a w poszukiwaniu żywiciela potrafią przelecieć nawet 15 kilometrów.
Jest ankieta
Naukowcy z SGGW chcą się także dowiedzieć, jak wysyp komarów wpływa na ludzi wypoczywających nad Wisłą, dlatego proszę o wypełnienie ankiety.
kz/gp
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock