Sprawa zaczęła się kilka dni temu. Rzekomy siostrzeniec zadzwonił do 60-letniej kobiety z prośbą o pożyczenie 15 tys. zł na otwarcie restauracji. Pieniądze miały do niego trafić przelewem na wskazany numer konta.
Pojechał po pieniądze
"Ciocia" nie dała się nabrać i powiadomiła o sprawie policję. Następnego dnia funkcjonariusze zorganizowali zasadzkę.
- Kiedy w środę "siostrzeniec" zatelefonował ponownie, mieszkanka Legionowa odmówiła przelania pieniędzy na konto i poprosiła go, aby przyjechał osobiście, oznajmiając jednocześnie, że udało jej się zgromadzić tylko niespełna 10 tys. złotych" – informuje stołeczna policja.
Kilkadziesiąt minut później mężczyzna oddzwonił i powiedział, że niestety nie może przyjechać, ale pieniądze odbierze jego kolega. Około 15:30 przed budynek przy ul. Krasińskiego podjechał samochód. Kierowca wysiadł, poszedł do mieszkania, zapukał do drzwi i wszedł do środka. Powiedział, że przysyła go Kamil, i że ma dla niego zabrać pieniądze oraz numer konta bankowego.
Nie pierwszy raz
W chwili przekazania koperty, zaskoczony Krzysztof J. został zatrzymany przez czekających na niego policjantów. 43-latek trafił do aresztu. Usłyszał już zarzut oszustwa i został objęty policyjnym dozorem. Grozi mu kara do 8 lat więzienia.
Trzy lata temu tę samą osobę próbował oszukać inny "krewny". Wtedy również kobieta odprawiła oszustów "z kwitkiem".
ran/roody
Źródło zdjęcia głównego: ksp