- Na pewno trzeba zróżnicować ceny dla warszawiaków i podatników spoza Warszawą. Na pewno to będzie postulat polityczny - mówi reporterowi programu "Polska i Świat" Wojciech Bartelski, burmistrz Śródmieścia (PO).
"Rzecz słuszna i logiczna"
Żeby zwiększyć wpływy do budżetu, Warszawa musi zachęcić pół miliona niezameldowanych mieszkańców do płacenia w stolicy podatków. Żeby to robić, nie trzeba być nawet zameldowanym w Warszawie. Wystarczy w urzędzie skarbowym złożyć stosowne oświadczenie. Magnesem do płacenia tutaj, mają być tańsze bilety na komunikację miejską.
- Komunikacja jest dotowana z pieniędzy podatników warszawskich, więc jest rzeczą logiczną i słuszną, żeby podatnik warszawski płacił niższą cenę, niż podatnik niewarszawski – przekonuje Bartelski.
Jedna z opcji mówi, że nowi podatnicy przez rok jeździliby za darmo, druga, że już zameldowani za bilety płaciliby mniej, np. nie dotyczyłaby ich kolejna planowana na styczeń podwyżka cen biletów. Na wiosnę dokładna propozycja zmian ma trafić na biurko prezydent miasta.
30 procent mniej?
Ale to nie jedyna propozycja. Równolegle do Platformy swoją szykuje Ruch Palikota. Mieszkaniec płacący podatki w stolicy miałby za bilet miesięczny płacić nie 100, jak teraz, tylko 80 albo nawet 70 złotych.
- To by było coś na zasadzie karty warszawskiego przywileju. Czyli karta, która przy wykupie tego biletu, upoważniałaby go do tej 20- czy 30-procentowej zniżki – wyjaśnia Marcin Rzońca, radny miasta.
W Ząbkach zadziałało
Podobny system działa w Ząbkach pod Warszawą. Kto w mieście płaci podatek może wyrobić sobie taką kartę i za darmo kursować dwiema liniami po mieście. Przed wejściem do autobusu wystarczy pokazać ją kierowcy.
- Mogę śmiało powiedzieć, że dzięki tej akcji w zeszłym roku zameldowało się co najmniej 30 procent mieszkańców więcej - twierdzi Robert Perkowski, burmistrz Ząbek.
Łukasz Wieczorek//ran/b