We wtorek komisja weryfikacyjna zajmowała się zwrotem kamienicy przy Łochowskiej 38. Zeznawali m.in. lokatorzy, burmistrz Pragi Północ, kurator i radca prawna ratusza, która odmawiała udzielenia odpowiedzi na większość pytań.
Łochowska 38 to jeden z bardziej kontrowersyjnych przypadków reprywatyzacji. Miasto wydało decyzję zwrotową już w 2011 roku, ale o sprawie zrobiło się głośno dopiero w drugiej połowie 2016 roku. Właśnie wtedy wyszło na jaw, że jednym z beneficjentów reprywatyzacji jest Józef Pawlak, dawny współwłaściciel nieruchomości. Problem w tym, że reprezentowany przez kuratora Pawlak, w chwili wydania decyzji nie żył od około 40 lat.
Budynku ostatecznie nie przekazano dzięki czujności urzędników, którzy zauważyli, że dawny właściciel jest nadzwyczaj wiekowy (gdyby żył, miałby ponad sto lat). O jakich urzędnikach mowa? Odpowiedź jest problematyczna. Wersja A: pierwszy na wątpliwości zwrócił uwagę burmistrz Pragi Północ Wojciech Zabłocki (Prawo i Sprawiedliwość).
Zeznając przed komisją przyznał, że zapoznając się z aktami sprawy, "wydawało się oczywiste", że osoba która w latach 30. podejmowała czynności prawne (a więc musiała być pełnoletnia), miała w 2016 roku ponad sto lat. Przekonywał, że jego urzędnicy zaczęli prowadzić własne śledztwo i zgłębiać historię Pawlaka. Po pewnym czasie mieli też odnaleźć akt zgonu, który rozwiał wątpliwości. Zabłocki również we wrześniu 2016 roku złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Wersja B, bliższa przedstawicielom ratusza, głosi, że wątpliwości odkryli pracownicy Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami na Pradze (a nie burmistrz). Przypomnieli też, że miasto również złożyło wniosek do organów ścigania i - co ważne - kolejny wniosek o uchylenie decyzji reprywatyzacyjnej z 2011 roku.
Oprócz wspomnianego już burmistrza Pragi Północ, przed komisją długo zeznawał Zbigniew Lichocki - były kurator Józefa Pawlaka oraz pełnomocnik drugiego kręgu spadkobierców kamienicy przy Łochowskiej 38. Lwia część jego przesłuchania dotyczyła jednak nie samej nieruchomości i reprywatyzacji, ale jego pracy w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego.
Na komisji pojawili się także lokatorzy Łochowskiej 38 oraz radca prawny Anna Zwierz, która jednak nie chciała odpowiadać na większość pytań zasłaniając się tajemnicą radcowską.
CAŁE POSIEDZENIE RELACJONOWALIŚMY NA TVNWARSZAWA.PL:
10.10 Przewodniczący komisji Patryk Jaki otworzył posiedzenie. - Sprawdźmy, czy sufit jest w porządku - zagaił z uśmiechem na wstępie. Przypomnijmy bowiem, że na poprzednim posiedzeniu lampa znajdująca się nad stołem członków komisji "miała problemy techniczne". Istniało niebezpieczeństwo, że spadnie. Konieczna była godzinna przerwa w posiedzeniu, aby ją naprawić.
Następnie przewodniczący sprawdził listę obecności wezwanych stron. Stawili się przedstawiciele urzędu miasta - mecenasi Zofia Gajewska i Bartosz Przeciechowski oraz Piotr Rodkiewicz - szef Biura Spraw Dekretowych.
Patryk Jaki poinformował, że jeden z wezwanych świadków - Zbigniew Lichocki - zgłosił wniosek o przełożenie terminu posiedzenia w sprawie Łochowskiej 38. Jako powód podał "urlop wypoczynkowy". W głosowaniu członkowie komisji odrzucili jednak ten wniosek.
Przesłuchanie burmistrza: na zdrowy rozum, mężczyzna musiał mieć ponad sto lat
10.20 Rozpoczęło się przesłuchanie pierwszego świadka - Wojciecha Zabłockiego, obecnego burmistrza Pragi Północ z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Zabłocki na wstępie podziękował komisji, że zajmuje się kamienicami na Pradze, bo - jak wskazał - jest to dzielnica, w której nieruchomości dekretowych jest dużo i wiele lokatorów żyje w obawie o dach nad głową.
- Kiedy ratusz nakazał panu przekazanie budynku? - zaczął zadawanie pytań Jaki. - Decyzja [reprywatyzacyjna – red.] była w 2011 roku, czyli jeszcze przed moją kadencją. A kiedy byłem burmistrzem - to był lipiec 2016 roku - zgłosiła się spółka po przejęcie budynku - odpowiedział świadek.
Podkreślił, że przed przekazaniem kamienicy zweryfikował dokumenty, "choć nie było to w jego kompetencjach". Dopytywany, skąd nabrał wątpliwości co do rzetelności zwrotu, Zabłocki odpowiedział krótko: od mieszkańców.
- W trakcie rozmów mieszkańcy podkreślali, że Józef Pawlak [dawny właściciel budynku - red.] jest nieznany z miejsca pobytu już od wojny, a mieszkał i żył samotnie, więc nie powinien mieć żadnych następców - opisywał burmistrz. - Zresztą zobaczyłem, że skoro już w latach 30. ten mężczyzna dokonywał czynności prawnych związanych z kamienicą, to znaczy, że już wtedy musiał być pełnoletni. To oczywiste więc, że w 2016 musiał mieć około stu lat - relacjonował dalej.
Świadek przyznał dalej, że jego urzędnicy zaczęli prowadzić własne śledztwo - przede wszystkim w celu znalezienia aktu zgonu Pawlaka.
Pytany przez Jakiego, ile osób mieszka przy Łochowskiej, powiedział, że jest tam 11 zamieszkałych lokali.
Zabłocki poinformował też, że październiku 2016 roku odbyło się spotkanie z osobami, które starały się o zwrot Łochowskiej 38. Wskazał, że nie było to "najprzyjemniejsze spotkanie". Mówił między innymi, że grożono mu pozwem do sądu o pomówienie. - Pojawiły się pretensje, że zgłosiłem sprawę do prokuratury, bo oni już mieli jakieś plany w stosunku do tej nieruchomości, a moje działania krzyżowały te plany - przekonywał burmistrz.
Dalej opisywał, że jeden z mecenasów, Zbigniew Lichocki, który był kuratorem Józefa Pawlaka podczas tegoż spotkania, twierdził, że Pawlak miał spadkobiercę - syna Romana Pawlaka. Burmistrz przekonywał jednak, że jego urzędnikom nie udało się znaleźć tej osoby.
Kolejny członek komisji Łukasz Kondratko pytał świadka m.in. o znajomość ze Zbigniewem Lichockim (kuratorem Józefa Pawlaka). Zabłocki odpowiedział, że go nie znał. Przy okazji sprawy Łochowskiej 38 zetknął się z nim po raz pierwszy.
Kondratko wrócił też do kwestii działania burmistrza w sprawie Józefa Pawlaka. Chciał wiedzieć, dlaczego zaczął interesować się losem dawnego właściciela. - Uważałem, że to jest kwestia mojej odpowiedzialności. To nie była kompetencja mojego urzędu. Burmistrzowie i urzędnicy w ZGN-ie (Zakład Gospodarowania Nieruchomościami) mieli tylko wydawać budynki już po decyzji miasta - odpowiedział. Dopytywany z kolei, ile dni zajęło znalezienie dokumentu, odpowiedział: To była kwestia kilku dni.
- Trzeba było postarać się o dokumenty z adresu przy Nowym Świecie, gdzie Józef Pawlak przebywał po raz ostatni, potem o akt zgonu. To trochę trwało, ale nie było bardzo skomplikowane. To było proste pismo do urzędu stanu cywilnego - rozwinął.
Zabłocki podkreślił, że kiedy jego urzędnicy mieli akt zgonu, kopia dokumentu została przesłana do ratusza.
Kolejny członek komisji Bartłomiej Opaliński pytał z kolei o wiedzę lokatorów z Łochowskiej. Zabłocki podkreślił, że mieszkańcy (nie tylko zresztą z Łochowskiej, ale też z innych kamienic) pamiętają wiele rzeczy: kto w danym budynku żył, czy miał dzieci, czy był zadłużony. Podkreślał, że ich wiedza w sprawach związanych z reprywatyzacją jest cenna.
Poseł Platformy Obywatelskiej i członek komisji Robert Kropiwnicki pytał z kolei o zawiadomienie złożone przez Zabłockiego do prokuratury - chciał wiedzieć, jaki jest los tego zgłoszenia. - Prokuratura wszczęła śledztwo na początku października 2016 roku. Później wydano postanowienie nakazujące uchylenie kuratora dla Józefa Pawlaka - odpowiedział burmistrz.
- A w czyim władaniu jest dziś Łochowska 38? - pytał dalej Kropiwnicki. - We władaniu miasta, a konkretniej Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami dla Pragi Północ - stwierdził.
Zabłocki podczas przesłuchania zwrócił też uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz. Przyznał, że nie rozumie, dlaczego mieszkańcy są bardzo wnikliwie sprawdzani, kiedy daje im się pewne, nawet niewielkie datki socjalne. Urzędnicy badają wówczas ich sytuację życiową, zarobki, itp. - A kiedy przekazywana jest nieruchomość warta kilka milionów, nie ma tak dokładnej weryfikacji. To jest niebywałe - przyznał.
Sebastian Kaleta z kolei (członek komisji) pytał świadka o kompetencje dzielnicy w procesie reprywatyzacji. Chciał wiedzieć, jaka była reakcja ratusza, kiedy burmistrzowie nie chcieli przekazywać nieruchomości (mimo nakazującej to decyzji zwrotowej). Zabłocki poinformował, że w tej sprawie zmieniły się regulacje wewnętrzne. Od września 2016 roku jest nowe zarządzenie, zgodnie z którym burmistrz musi sprawdzić dokumenty pod względem merytorycznym przed wydaniem nieruchomości. - Wcześniej tak nie było, dzielnica musiała po prostu przekazać budynek - powiedział.
Wskazał też, że urzędnicy ratusza nie byli pozytywnie nastawieni, kiedy burmistrzowie (mimo braku kompetencji) próbowali jakoś ingerować. - Z relacji moich poprzedników wiem, że Jakub R. odpowiadał agresywnie, straszył innych burmistrzów, że jeżeli nie będą wydawali nieruchomości, narażają miasto na wielomilionowe straty z tytułu odszkodowań - powiedział.
Po zadawaniu pytań przez świadków przyszła kolej na przedstawicieli stron. Pełnomocnik miasta Bartosz Przeciechowski chciał wiedzieć, czy burmistrz - składając do prokuratury we wrześniu 2016 roku zawiadomienie - był już w posiadaniu aktu zgonu Józefa Pawlaka.
Zabłocki odpowiedział, że nie. Mecenas dociekał więc, skąd wiedza o tym, że mężczyzna miał "grubo ponad sto lat". Burmistrz przyznał, że wynikało to z "prostego wnioskowania". Po raz kolejny powołał się też na informacje pozyskiwane od mieszkańców.
Przeciechowski przesłuchując Zabłockiego zwrócił również uwagę, że urzędnicy stołecznego ratusza szukali Pawlaka już od 2006 roku, między innymi w prasie. - Widocznie szukano mało skutecznie albo ja mam lepszych pracowników - odpowiedział krótko Zabłocki.
- A czy nie było tak, że w pana zawiadomieniu do prokuratury nie było ani słowa o śmierci Józefa Pawlaka i jego dotychczasowym miejscu zameldowania, a dowiodła tego dopiero prokuratura w grudniu 2016 roku? - dopytywał dalej Przeciechowski. - Nie, dowiedziałem się tego od swojego pracownika - upierał się Zabłocki.
Do wymiany zdań wtrącił się przewodniczący Patryk Jaki. - A jakie znaczenie ma to, czy dotarł do niego burmistrz, urzędnicy czy święty Mikołaj? - zapytał.
Przeciechowski, kończąc dyskusję, podkreślił, że zawiadomienie do organów ścigania w sprawie Łochowskiej złożył nie tylko Zabłocki, ale też dyrektor miejskiego Biura Prawnego - miał to zrobić również we wrześniu 2016 roku. W grudniu 2016 roku został też złożony wniosek o stwierdzenie nieważności decyzji reprywatyzacyjnej dotyczącej Łochowskiej.
Mecenas w swoim wystąpieniu doprecyzował też pewne kwestie faktyczne związane z historią budynku. - W 1942 roku Józef Pawlak sprzedał połowę budynku panu Michalskiemu. I po zwrot tej połowy zwrócili się już bezpośrednio spadkobiercy Michalskiego - wskazał pełnomocnik.
Podczas zadawania pytań Zabłockiemu przez przedstawicieli miasta poseł PO Robert Kropiwnicki napisał na Twitterze: "Mit sprawnego burmistrza, który znalazł akt zgonu Józefa Pawlaka padł. Datę zgonu Józefa Pawlaka ustaliła Prokuratura, burmistrz wziął tylko wyciąg z akt". Szybko odpowiedział mu kolejny członek komisji - Sebastian Kaleta:
Gdyby nie ten burmistrz, Łochowska 38 byłaby dziś w rękach 135 letniego Józefa Pawlaka. On jako pierwszy zwrócił uwagę na problem potrzeby ustalenia jego losów. Skutecznie. https://t.co/hrrcYEiecT— Sebastian Kaleta (@sjkaleta) 16 stycznia 2018
Mit sprawnego burmistrza, który znalazł akt zgonu Józefa Pawlaka padł. Datę zgonu Józefa Pawlaka ustaliła Prokuratura, burmistrz wziął tylko wyciąg z akt.— Robert Kropiwnicki (@RKropiwnicki) 16 stycznia 2018
Radca prawny ratusza odmawia odpowiedzi na pytania Jakiego
12.10 Zakończyło się przesłuchiwanie burmistrza Wojciecha Zabłockiego. Rozpoczęło się przesłuchanie kolejnego świadka - Anny Zwierz, radcy prawnej stołecznego ratusza.
Przewodniczący komisji na wstępie chciał wiedzieć, od jak dawna Zwierz pracuje w urzędzie. Świadek poinformowała, że od czerwca 2008 roku. Kiedy Jaki zaczął zadawać kolejne pytania, m.in. o to, kto zalecił świadkowi złożenie wniosku o nadanie kuratora, urzędniczka przyznała, że nie może odpowiedzieć na pytanie, gdyż obowiązuje ją "tajemnica radcy prawnego".
Jaki nie uznawał tego argumentu. Pytał dalej. Chciał wiedzieć, czy świadek nie miała żadnych wątpliwości składając wniosek o ustanowienie kuratora dla Józefa Pawlaka skoro ten, jak wiemy dzisiaj, nie żył. - W sytuacji, gdy organ administracji publicznej nie zna miejsca zamieszkania strony, ma obowiązek o ustanowienie kuratora dla osoby nieznanej z miejsca pobytu - odpowiedziała formalnie radczyni. - Ale zwracanie się z wnioskiem o takiego kuratora ma sens tylko wtedy, jeśli ta osoba żyje - zauważył przewodniczący. Urzędniczka przyznała jednak, że "póki organ nie posiada aktu zgonu - nie może stwierdzić, że dana osoba nie żyje".
Przewodniczący dociekał dalej, dlaczego wśród urzędników nie pojawiła się myśl, że skoro Józefa Pawlaka nie można było znaleźć przez lata, to po prostu nie żyje, przez co jego majątek powinien przypaść w ręce Skarbu Państwa. Wiele pytań świadek pozostawiła bez odpowiedzi, tłumacząc się konsekwentnie tajemnicą radcowską.
- Nie mogę odpowiadać na pytania związane z konkretnymi sprawami - mówiła Zwierz.
- Nie tylko pani może, ale wręcz musi. Jesteśmy komisją powołaną przez parlament - odpowiedział jej przewodniczący.
Do dyskusji wtrącił się poseł PO Robert Kropiwnicki przekonując, że ustawa o radcach prawnych "jest jasna". - To on decyduje, którą informację może przekazać. Pan próbuje tu jakichś swoich sztuczek, które są nieuzasadnione i wywrzeć na pani presję - stwierdził.
Dalej Patryk Jaki pytał, czy świadek rozmawiała z kimkolwiek z ratusza o wtorkowym przesłuchaniu. Zwierz wskazała, że rozmawiała o tym "ze swoimi koleżankami", a także z dyrektorem Wojciechem Latochą, który "przekazał informację o wezwaniu w charakterze świadka" na komisję. Podkreśliła, że przełożony "uspokajał ją", bo przesłuchanie przed komisją jest dla niej "stresujące".
Kiedy Jaki uznał, że niewiele uda mu się dowiedzieć od Zwierz, powiedział: "Nie zgadzam się na takie traktowanie komisji" i przekazał głos Sebastianowi Kalecie. Ten swoje przesłuchanie rozpoczął od przypomnienia przesłuchania Izabeli Korneluk - również radcy prawnej urzędu (ale z dzielnicy Śródmieście), która zeznawała przed komisją w sprawie nieruchomości przy Hożej. - Udzielała nam pełnej odpowiedzi na wszystkie pytania - stwierdził Kaleta.
Wiele pytań Kalety również pozostało jednak bez odpowiedzi. - Czy w urzędzie były sporządzane opinie, jak należy postępować w sprawach związanych z kuratorami? - chciał wiedzieć członek komisji.
- Wydaje mi się, że były - odpowiedziała Zwierz. Kiedy jednak Kaleta dopytywał o ich treść, urzędniczka nie chciała odpowiedzieć.
Ostatecznie Patryk Jaki poddał wniosek o zakończenie przesłuchiwania. Wszyscy byli za.
12.50 Zakończyło się przesłuchanie radcy prawnej urzędu miasta stołecznego Warszawy Anny Zwierz. Przewodniczący ogłosił 15 minut przerwy w posiedzeniu.
Zeznania lokatorów kamienicy
13.20 Po przerwie przewodniczący wznowił posiedzenie. Rozpoczęło się przesłuchanie trzeciego świadka - lokatorki Anny Walkiewicz, która - jak przyznała - mieszka przy Łochowskiej od 45 lat, ale jej rodzina była tam już wcześniej.
Kiedy Patryk Jaki pytał świadka o przedwojennego właściciela budynku Józefa Pawlaka, kobieta przyznała, że "z tego co wie" nie mieszkał przy Łochowskiej, ale się pojawiał. Powiedziała też, że był samotny. - Moja teściowa mówiła mi: "Aniu, nie przejmuj się. Był właściciel, ale był sam i nie miał żadnych spadkobierców" - opisywała lokatorka.
Pytana z kolei przez Bartłomieja Opalińskiego, czy starała się w mieście o jakąś pomoc lub nowy lokal, mieszkanka powiedziała, że "jeszcze nie". - Na razie wszystko stoi w miejscu, czekamy co dalej - powiedziała.
Walkiewicz wskazała też, że o reprywatyzacji budynku dowiedziała się 18 lat temu. Wtedy po raz pierwszy usłyszała, że "jest jakiś pełnomocnik".
- A czy to prawda, że ponad połowa lokali stoi pusta - zapytał z kolei członek komisji Adam Zieliński. Lokatorka potwierdziła. Powiedziała, że w kamienicy nie ma godnych warunków do mieszkania, więc jeśli kogoś stać, wyprowadza się.
13.35 Zakończyło się przesłuchiwanie lokatorki Anny Walkiewicz. Rozpoczyna się przesłuchanie kolejnego świadka - Bogusława Bocheńskiego.
Świadek na wstępie wskazał, że jego rodzina zaczęła mieszkać przy Łochowskiej 38 zaraz po rozpoczęciu działań wojennych. - Ja urodziłem się podczas powstania, w przedpokoju. Od tamtej pory cały czas tam mieszkam - powiedział.
Przewodniczący pytał go dalej o dawnego właściciela Józefa Pawlaka. - Był znaną osobą, Żydem, ale bardzo szanowanym człowiekiem. Zniknął nagle. Mówili, że się bał albo został wywieziony. Od tamtej pory nigdy więcej się nie pokazał. Po wojnie już żył tylko we wspomnieniach ludzi - opisywał mieszkaniec.
O samej reprywatyzacji mówił krótko: "To było dla nas duże zaskoczenie". - Wiedzieliśmy, że pan Pawlak był samotnym człowiekiem, nie miał żadnej rodziny - przekonywał.
Bocheński przyznał, że los kamienicy był i nadal jest niejasny. Lokatorzy ciągle się dowiadywali, że budynek ma być przekazany. - Poszedłem wtedy do szpitala. Bałem się, że jak wrócę, to czy będę miał gdzie mieszkać - wspominał. - Na szczęście dzięki burmistrzowi udało się to zatrzymać - dodał.
Świadek przyznał też wprost, że od początku zwrot Łochowskiej uważał "za szwindel, który śmierdział na kilometr". - Po prostu ktoś szukał frajera na damskie szpilkowe. Tak się u nas mówi na Pradze - powiedział Bocheński.
Mecenas Bartosz Przeciechowski pytał świadka, czy w sprawie Łochowskiej kontaktował się z radnymi Pragi Północ (takie samo pytanie zadał poprzedniej lokatorce). Bocheński nie był w stanie odpowiedzieć dokładnie na to pytanie - nie pamiętał.
Mecenas chciał też wiedzieć, skąd lokator wie, że Józef Pawlak nie miał rodziny. - Sąsiedzi to mówili, a sąsiedzi nie kłamali - wskazał świadek. Tu Przeciechowski zaznaczył, że w dokumentach widnieje informacja, że Pawlak miał żonę Antoninę. Świadek przyznał, że o tym nie słyszał.
Na koniec mecenas Zofia Gajewska zapytała, czy świadek zgłaszał się do miasta z prośbą o nowy lokal. - Nie, uważam, że on mi się należy po rodzicach - odpowiedział Bocheński.
Zeznania dawnego kuratora
13.55 Zakończyło się przesłuchanie mieszkańca Bogusława Bocheńskiego i jednocześnie rozpoczęło przesłuchanie kolejnego - Zbigniewa Lichockiego, byłego kuratora Józefa Pawlaka (dawnego właściciela kamienicy przy Łochowskiej) i pełnomocnika drugiego kręgu spadkobierców budynku - państwa Michalskich.
Świadek rozpoczął od krótkiego oświadczenia. - Obowiązki pełnomocnika i kuratora starałem się wykonywać jak najrzetelniej i uczciwie - zapewnił. Nadmienił też, że od 18 stycznia 2017 roku nie jest już kuratorem Pawlaka i wskazał, że "nie aspirował do tej roli". - Otrzymałem zapytanie od jednej z prowadzących to postępowanie czy zgodzę się zostać kuratorem - wspominał. Było to - jak dodał - około 2008, 2009 roku. Kuratorem zaś ostatecznie został w kwietniu 2009 roku.
- Dalej we współdziałaniu z urzędem miasta i moim mocodawcą panem Michalskim staraliśmy się dokładnie ustalić strony postępowania i odnaleźć pana Pawlaka - mówił dalej Lichocki.
- Przyjęliśmy założenie, być może błędne, że jego synem jest pan Roman Pawlak. W dokumentach zawarta była informacja, która według nas to potwierdzała. I przez tegoż Romana Pawlaka próbowaliśmy dotrzeć do pana Józefa - opisywał świadek. W dalszej części przesłuchania przyznał, że nie udało mu się zweryfikować pokrewieństwa między tymi mężczyznami.
Sebastian Kaleta pytał o konkretne czynności podejmowane w celu znalezienia właściciela kamienicy, czyli Józefa Pawlaka. - Byłem na terenie nieruchomości Łochowska 38 oraz przy al. Tysiąclecia, bo mieliśmy przekonanie, że tam Roman [Pawlak] może zamieszkiwać i udzielić nam informacji o Józefie - stwierdził Lichocki.
- A czy miał pan świadomość, w jakim wieku może być osoba, do której znalezienia został pan zobowiązany? - dociekał dalej Kaleta. Lichocki przyznał, że wiedział, że może być to wiek zaawansowany, ale nie był w stanie podać konkretnej liczby.
Dalej Kaleta przypomniał świadkowi (powołując się na dokumenty), że "w 2011 roku oświadczył, że nie da się odnaleźć Józefa Pawlaka, a mimo to nie złożył wniosku o zakończenie kurateli". - Czy zakładał pan, że Józef Pawlak nie żyje? - pytał. Lichocki stanowczo odpowiedział jednak, że nie.
- A jak nawiązał pan kontakt ze spółką Augusta Capital, która chciała nabyć kamienicę - dociekał dalej Kaleta. - Moi mocodawcy zobligowali mnie, by podjąć działania, by tą nieruchomość zbyć. Działania związane z poszukiwaniem nabywców podjął pan Mariusz Michalski, który zaangażował w to biuro nieruchomości. Mnie poinformował jedynie, że jest dwóch czy trzech chętnych, którzy chcą na ten temat rozmawiać - wyjaśnił świadek.
Lichocki był pytany przez Kaletę również o spotkanie z urzędnikami Pragi Północ, o którym była mowa we wcześniejszym przesłuchaniu Wojciecha Zabłockiego. Świadek potwierdził, że takie spotkanie było. Zapewnił jednak, że "nikt nie naciskał na burmistrza, by wydał nieruchomość" (co wcześniej sugerował burmistrz).
I na koniec Kaleta zapytał jeszcze świadka, co czuł, kiedy prokuratura odnalazła informację, że Józef Pawlak nie żyje. - Poczułem ulgę - powiedział krótko Lichocki. Podkreślił też, że sprawa Łochowskiej 38 jest jedyną związaną z reprywatyzacją, w której występuje jako kurator.
Po Kalecie pytania zadawał przewodniczący Jaki. Chciał wiedzieć m.in. czy wraz ze swoimi mocodawcami interesowali się losem lokatorów Łochowskiej 38. Lichocki zapewnił, że rozmawiając o ewentualnym zbyciu nieruchomości ze spółką August Capital padło to pytanie. - Złożyli zapewnienie, że mieszkańcy nie będą pokrzywdzeniu - powiedział.
Kolejny członek komisji Paweł Lisiecki zwrócił uwagę na fakt, że świadek był kuratorem Józefa Pawlaka i jednocześnie pełnomocnikiem państwa Michalskich (drugiego kręgu spadkobierców, którzy starali się o zwrot Łochowskiej). - Czy nie widział pan konfliktu interesu - pytał. - Miałem wątpliwości z tym związane, ale propozycja sformułowana została przez urząd miasta. Konsultowałem to ze swoimi mocodawcami i oni zapewnili, że nie widzą konfliktu interesu - odpowiedział Lichocki.
Bartłomiej Opaliński z kolei chciał poznać kwotę, o jakiej była mowa przy ewentualnej sprzedaży kamienicy spółce August Capital. Lichocki odpowiedział, że było to około dwa miliony złotych.
Członkowie komisji długo dopytywali też świadka o jego przeszłość zawodową. Poseł Paweł Lisiecki chciał wiedzieć, czy pracował w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Urzędzie Ochrony Państwa lub jako prokurator wojskowy.
Lichocki przyznał, że pracował w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego jako radca prawny, a w latach 2008-2015 był szefem biura prawnego SKW. - Jednak chce podkreślić, że żadna moja praca nie wiązała się z tym postępowaniem reprywatyzacyjnym [w sprawie Łochowskiej - red.] - zapewnił.
16.11 Zakończyło się przesłuchanie Zbigniewa Lichockiego. Ogłoszono kilka minut przerwy.
16.25 Po krótkiej przerwie wznowiono posiedzenie komisji i na świadka wezwano Jacka Kucharskiego - przedstawiciela (członka zarządu i właściciela) spółki August Capital, która zabiegała o zakupy kamienicy przy Łochowskiej 38.
Na wstępie członek komisji Sebastian Kaleta chciał wiedzieć, skąd przedstawiciele spółki wiedzieli o tym, że nieruchomość jest na sprzedaż. Kucharski poinformował krótko, że źródłem informacji było ogłoszenie w biurze nieruchomości.
Dopytywany zaś bardziej ogólnie o działania spółki powiedział, że zajmuje się skupowaniem nieruchomości, ich rewitalizacją, a następnie sprzedażą mieszkań na rynku. Świadek nie był w stanie konkretnie wskazać, czy i w ilu nieruchomościach występowali kuratorzy. Przyznał wprost, że jego wiedza prawnicza jest nie najlepsza, ale sprawami zajmuje się osoba do tego uprawniona, która taką wiedzę posiada.
Kucharski stwierdził też, że jeśli był w posiadaniu decyzji wydanej przez miasto, nie miał podstaw by ją podważać.
Łochowska 38 nie jest jedyną kamienicą, którą w Warszawie próbowała nabyć spółka August Capital. Kolejna to Skaryszewska 11, jaką komisja weryfikacyjne będzie zajmować się za dwa tygodnie. Dopytywany przez Kaletę o podwyżki czynszów po przejęciu budynków, Kucharski poinformował, że one są - do 14 złotych za metr kwadratowy. - Do wyższych nie próbowaliśmy podnosić - powiedział.
Zapewnił też, że "spółka pomaga lokatorom składać do miasta wnioski o nowe lokale i udziela ponad prawnych w tym zakresie".
Kolejny członek komisji Robert Kropiwnicki chciał wiedzieć, skąd spółka czerpie środki na zakup nieruchomości. - Kapitał pochodził albo od inwestorów, którzy inwestowali środki w zakup konkretnych lokali, albo z obligacji - odpowiedział świadek.
Oświadczenie pełnomocników ratusza
16.44 Zakończyło się przesłuchanie ostatniego świadka Jacka Kucharskiego. Po czym informację w sprawie Łochowskiej przedstawiali przedstawiciele urzędu miasta. Członek komisji Jan Mosiński chciał wiedzieć, dlaczego sprawa kamienicy przy Łochowskiej nie została "tak wnikliwie sprawdzona przez ratusz, jak przez urzędników z Pragi Północ".
- Na wątpliwości zwróciła uwagę dyrektor ZGN [Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami - red.], a nie pan burmistrz [Zabłocki, z Pragi Południe - red.]. Oprócz tego, to nie urzędnicy burmistrza znaleźli informację o dacie urodzenia [pana Pawlaka], ale prokuratura (…) Burmistrz nie połączył się nagle z mocami nadprzyrodzonymi, ale po prostu tę informację uzyskał - odpowiedział pełnomocnik miasta Bartosz Przeciechowski.
Dalej członkowie chcieli również wiedzieć, dlaczego akurat Zbigniew Lichocki został ustanowiony kuratorem dawnego właściciela. Urzędnicy miasta odpowiedzieli, że "prawdopodobnie dlatego, że znał sprawę" - był bowiem pełnomocnikiem drugiego kręgu spadkobierców.
Już w oświadczeniu końcowym mecenas miasta Zofia Gajewska - powołując się na wyroki sądowe - powiedziała, że dopóki organ nie ma aktu zgonu danej strony postępowania, powinien ustanowić kuratora dla osoby nieobecnej.
Pełnomocnicy przekonywali też, że urzędnicy podejmowali wiele starań, aby znaleźć Józefa Pawlaka (dawnego właściciela kamienicy przy Łochowskiej) - między innymi zwracano się do Urzędu Stanu Cywilnego i zamieszczano ogłoszenia w prasie.
Mecenas Przeciechowski powiedział też o innej rzeczy. - W toku czynności prokuratury do miasta i prokuratury zgłosili się państwo, którzy twierdzą, że są spadkobiercami Józefa Pawlaka i jego małżonki. Józef Pawlak wraz ze swoją żoną miał jedną córkę (…) Znaleźli się więc naturalni spadkobiercy wszystkich właścicieli tej nieruchomości i powinni zostać objęci prawidłowym postępowaniem administracyjnym - powiedział.
Przedstawiciele ratusza zaapelowali więc do komisji, aby umorzyła swoje postępowanie i odblokowała inne postępowania - w tym to z udziałem "naturalnych spadkobierców".
17.30 W imieniu przewodniczącego Jakiego (nieobecnego na sali) Sebastian Kaleta zamknął posiedzenie w sprawie Łochowskiej 38.
kw/r