Miasto z roku na rok pochłania coraz więcej prądu. Coraz częściej sieć jest przeciążona. Blackouty - czyli braki w dostawie prądu - w Warszawie miały już miejsce.
- Niedziałająca sygnalizacja świetlna, unieruchomione tramwaje i lotnisko - takie obrazki będą powtarzały się coraz częściej - ostrzegają eksperci.
Rosnące potrzeby miała zaspokoić modernizacja elektrociepłowni na Siekierkach, ale jej właściciel chce się wycofać z Polski i plany zostały zawieszone. W tej chwili mocy wystarcza na 60 procent rocznego zapotrzebowania miasta. Latem, gdy kaloryfery są chłodne, zakłady produkują 3 razy mniej prądu.
"Efekt sklepu rybnego"
Problemem, oprócz braku elektrowni, są m.in. przestarzałe linie przesyłowe. - Linie które mają po 20-lat są dosyć młode, spora część sieci była budowana 30 lat temu - uściśla profesor Krzysztof Żmijewski, doradca wiceministra gospodarki, z Politechniki Warszawskiej.
Według niego budowa nowych linii przesyłowych to gehenna ze względu na protesty i odwołania. - To jest efekt sklepu rybnego: wszyscy chcą żeby był ale nie na ich ulicy. Nikt nie chce mieć słupów energetycznych na swojej działce - mówi Żmijewski.
Potrzebna jest specustawa
Tomasz Chmal, ekspert energetyki z Instytutu Sobieskiego uważa, żę problem z budową sieci energetycznych można rozwiązać odpowiednią ustawą.
- Nie może być tak, że właściciele nieruchomości mają tak wiele praw, że będą w stanie przez wiele lat blokować inwestycje sieciową - mówi i przypomina, że nadchodzi lato. To bardzo trudny okres energetyczny. - Jeżeli latem doszłoby do awarii elektrowni np. w Kozienicach czy Ostrołęce, to mamy w Warszawie bardzo poważny problem - ostrzega.
fot
ec/roody