Likwidację Centrum Promocji Zdrowia i Edukacji Ekologicznej (CPZiEE) zaproponowały władze dzielnicy. Pod koniec września za opowiedziała się rada dzielnicy. Uchwała ma trafić na obrady rady miasta, która podejmie ostateczną decyzję.
- W ocenie zarządu dzielnicy działalność centrum była nieefektywna. Ponadto jego pracownicy naruszyli dyscyplinę pracy. Do tego dochodzą jeszcze oszczędności - uzasadnia Mariusz Gruza, rzecznik prasowy Bemowa.
80 procent na pensje
W centrum zatrudnionych jest sześć osób: pięć na pełen etat i jedna na pół etatu. W 2011 roku dzielnica na działalność jednostki przeznaczyła 522 tysiące złotych, z czego 345 tysięcy poszło na wynagrodzenia. Rok później budżet wzrósł do 950 tysięcy złotych, a na wynagrodzenia poszło 420 tysięcy złotych. W tym roku centrum ma do dyspozycji 742 tysiące złotych, a na pensje 566 wyda tysięcy złotych - to prawie 80 procent całego budżetu.
Centrum ma działać do 31 grudnia tego roku. Później jego zadania przejmą dzielnicowe wydziały zdrowia oraz ochrony środowiska. Co stanie się z pracownikami? - Przejdą do naszego urzędu. Dwa wydziały dostaną nowe zadania, ktoś musi je wykonać - tłumaczy rzecznik.
Gdzie więc wspomniane oszczędności? - Odejdą koszty administracyjne, nie trzeba będzie płacić za obsługę prawną. Poza tym wynagrodzenia, które był w centrum, zostaną znacznie zmniejszone i będą zgodne z tabelą wynagrodzeń w urzędowych wydziałach - zapewnia Gruza.
I dodaje: - Ich kompetencje i przygotowanie ocenią naczelnicy wydziałów. Jeśli będą się nadawać do pracy, to zostaną w urzędzie - podkreśla Gruza.
Praca dla przyjaciółki
O Centrum Promocji Zdrowia i Edukacji Ekologicznej zrobiło się głośno wiosną tego roku. Ówczesny wiceburmistrz dzielnicy Paweł Bujski ujawnił szereg nieprawidłowości, do których miało dochodzić w urzędzie dzielnicy i podległych mu jednostkach. Potwierdziły to trzy niezależne kontrole ratusza.
Jedną z nich przeprowadzono właśnie w CPZiEE. Pracuje tam przyjaciółka - a według Bujskiego narzeczona - Jarosława Dąbrowskiego, byłego burmistrza dzielnicy i wiceprezydenta Warszawy. To również jeden z głównych bohaterów tzw. afery bemowskiej, przez którą stracił stanowisko.
Kobieta w CPZiEE zatrudniona jest od 2011 roku, na stanowisku głównego specjalisty. Według kontrolerów z ratusza, zarabia dwa razy więcej, niż szeregowi pracownicy i prawie tyle samo, co dyrektor placówki.
Sfałszowany dokument?
W czasie kontroli wyszło też na jaw, że kobieta nie wpisywała się regularnie na listę obecności. Przed kontrolerami tłumaczyła, że posiadała od przełożonego zgodę na wykonywanie zadań poza budynkiem centrum. Kontrolerzy jednak nie dali się zwieść - ich zdaniem dokument mógł być sfałszowany.
Dowiedli też, że kobieta jest zatrudniona w dwóch miejscach jednocześnie. O ile w centrum jest specjalistką od zdrowia i ekologii, to już w TBS Warszawa Północ jest asystentką działu inwestycyjnego, gdzie bierze udział między innymi w kontroli projektu budowlanego.
Godziny pracy w tych dwóch miejscach pokrywają się. - Zachodzi podejrzenie, iż mogła wykonywać czynności dla zleceniodawcy (TBS Warszawa Północ – red.) w jego siedzibie, w czasie, gdy zgodnie z obowiązkami powinna być w dyspozycji Centrum Promocji Zdrowia i Edukacji Ekologicznej - napisali w protokole kontrolerzy.
Dlaczego więc, przyjaciółka Dąbrowskiego może liczyć na zatrudnienie w bemowskim ratuszu?
- W naszym urzędzie jest znacznie bardziej rozbudowany system sprawdzania obecności pracownika. Jeśli nie przychodzi notorycznie do pracy, prędzej czy później ją straci - zapewnia rzecznik prasowy dzielnicy.
Jak dodaje, jeśli przyjaciółka Dąbrowskiego będzie dobrze wywiązywała się ze swoich obowiązków, to zatrudnienie w innej miejskiej instytucji nie będzie przeszkodą do dalszej współpracy. - Nam to nie przeszkadza - mówi Gruza.
O dalsze losy przyjaciółki Dąbrowskiego w TBS Warszawa Północ zapytaliśmy władze spółki; czekamy na odpowiedź.
Afera na Bemowie
Tak zwaną aferę bemowską rozpętał były wiceburmistrz dzielnicy Paweł Bujski. Po tym, jak został odwołany, wydał oświadczenie, w którym oskarżył wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego oraz władze i urzędników bemowskiego ratusza m.in. o nepotyzm, mobbing, nadużywanie władzy i niejasności przy inwestycjach.
Spowodowało to lawinę dymisji i odwołań. Najpierw zrezygnował Jarosław Dąbrowski, wiceburmistrz Warszawy i były burmistrz Bemowa.
Ze stanowiskiem pożegnał się wiceburmistrz Krzysztof Zygrzak. Twierdził jednak, że nie ma to związku z aferą bemowską.
25 kwietnia na szeregowe stanowisko został zdegradowany Radosław Kulikowski, dyrektor Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Wcześniej był dyrektorem OSiR Bemowo. Do dymisji podał się Arkadiusz Majcher, dyrektor Bemowskiego Ośrodka Kultury. Prezydent Warszawy odwołała też szefa dzielnicowego OSiR, Roberta Panewczyńskiego. Do dymisji podał się burmistrz Albert Stoma. Wraz z zastępcami Danielem Nowoleckim i Markiem Karpowiczem.
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości na Bemowie podjęła prokuratura.
"Kontrola skrupulatna, środki personalne wystarczające"
Bartłomiej Frymus - b.frymus@tvn.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/ tvnwarszawa.pl