W uchwale rady dzielnicy można przeczytać, że powodem odwołania Bujskiego jest kompromitacja przy obchodach 166. rocznicy Rewolucji i Walki o Wolność na Węgrzech. Co dokładnie się wydarzyło? Tego w uchwale już nie przeczytamy.
Wiceburmistrza Bujskiego odwołano w środę wieczorem.
Sam zainteresowany do bemowskich radnych wysłał oświadczenie. Pisze w nim, że obchody węgierskiego święta zostały zniszczone celowo i był to jedynie pretekst do jego odwołania. W dalszej części oświadczenia przedstawia – jego zdaniem – prawdziwe powody odwołania.
Bujski twierdzi, że już na początku ubiegłego roku zaczęły do niego napływać informacje o nieprawidłowościach w bemowskim ratuszu. Mieli się ich dopuszczać wysocy rangą urzędnicy.
Lista zarzutów byłego już wiceburmistrza jest długa:
- maltretowanie psychiczne pracowników urzędu;
- zatrudnienie w centrum promocji zdrowia i edukacji ekologicznej znajomej wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego;
- pracownik jednego z wydziałów miał zawierać dodatkowe umowy zlecenia z Bemowskim Centrum Kultury i dzielnicowym Biurem Finansów Oświaty;
- jeden z radnych dzielnicy korzysta z telefonu komórkowego opłacanego przez urząd, a jego żona podpisywała umowy zlecenia z centrum kultury;
- sprzęt elektroniczny zakupiony przez wydział informatyki miał być wypożyczany radnym, pracownikom urzędu i ich rodzinom;
- na Bemowie ma powstać przedszkole w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Udziałowcami inwestora mają być: pracownik centrum kultury i urzędu dzielnicy;
"To brednie"
Zdaniem Bujskiego wszystko ma się dziać pod auspicjami – kiedyś burmistrza Bemowa - a teraz wiceprezydenta Warszawy Jarosława Dąbrowskiego. Poprosiliśmy go komentarz do zarzutów. – To brednie – powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl Dąbrowski.
Jak dodał, zażądał od Bujskiego przeprosin. – Jeśli nie zrobi tego w ciągu trzech dni złożę pozew o naruszenie dóbr osobistych. Wszystko co zawarte w tym oświadczeniu to pomówienie, nie ma tam ani jednego zdania prawdy – tłumaczy wiceprezydent.
Dąbrowski stwierdził również, że odwołany wiceburmistrz na kilka godzin przed sesją szantażował radnych. – Zażądał odwołania sesji, na której miało odbyć się głosowanie nad jego odwołaniem. W przeciwnym razie zagroził opublikowaniem oświadczenia pełnego pomówień – mówi Dąbrowski.
Do sprawy będziemy wracać.
Bartłomiej Frymus - b.frymus@tvn.pl //ec
Źródło zdjęcia głównego: TVN24