Zapadł wyrok w sprawie celebrytki Moniki G., która wjechała w budynek na Pradze Północ. Sąd uznał ją winną jazdy pod wpływem alkoholu i odurzających leków psychotropowych.
Audi, które prowadziła 25-letnia celebrytka, wbiło się w mur budynku na rogu Ząbkowskiej i Brzeskiej. Do kolizji doszło 8 lipca ubiegłego roku. Tuż obok, na zamienionej w deptak ulicy, odbywała się duża impreza - Otwarta Ząbkowska.
Poobijana kobieta trafiła do szpitala. Badania toksykologiczne zlecone przez prokuraturę wykazały, że była pod wpływem środków psychotropowych i miała około półtora promila alkoholu we krwi.
Zarzuty usłyszała w październiku ubiegłego roku. Jak informowała prokuratura, podczas przesłuchania kobieta przyznała się do winy. Złożyła obszerne wyjaśnienia, "wyraziła skruchę oraz chęć dobrowolnego poddania się karze.
Nie rozwiało to jednak wszystkich wątpliwości prokuratury. Konieczne było zlecenie badań psychiatrycznych, które miały wykazać, czy G. była poczytalna w momencie popełniania czynu. W listopadzie śledczy nie mieli już wątpliwości. - Okazało się, że Monika G. jest poczytalna, może stanąć przed sądem - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś. Do sądu trafił wówczas akt oskarżenia.
Prace społeczne i zakaz prowadzenia pojazdów
"Sąd przyjął na podstawie zebranych dowodów, że okoliczności czynu i wina oskarżonej nie budzą wątpliwości" - czytamy w treści wyroku nakazowego, który zapadł 28 stycznia 2019 roku na posiedzeniu bez udziału stron.
Monika G. została skazana na półtora roku prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Sąd orzekł też, że celebrytka przez pięć najbliższych lat nie będzie mogła prowadzić pojazdów. Dodatkowo, będzie musiała wpłacić siedem tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pokrzywdzonych i Pomocy Postpenitencjarnej oraz pokryć koszty sądowe (ponad 3200 złotych).
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, jednak jak zaznacza Joanna Adamowicz z sekcji prasowej Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, w sprawie nie został wniesiony sprzeciw. Zgodnie z przepisami, G. miała na to siedem dni od momentu doręczenia jej wyroku. Z ustaleń "Gazety Stołecznej", która pierwsza napisała o wyroku, wynika, że przesyłkę z sądu odebrała ona 20 lutego, dlatego uprawomocnienie jest formalnością, która dokona się w najbliższych dniach.
kk/b