Przypomnijmy: o znalezisku poinformował nas Pan Rafał, który przechadzał się brzegiem rzeki. Jak się okazało, obiekty, to m.in. elementy architektoniczne rabowane przez Szwedów. Zajmują się nimi archeolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zbierają zespół
- Zbieramy zespół osób, który ma przetransportować znaleziska - mówi dr Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Niektóre elementy ważą nawet kilkaset kilogramów. Paradoksalnie pracy nie ułatwia jednak niski poziom wody w rzece, bo nie ma możliwości, żeby podpłynęła tam barka z dźwigiem, który podniósłby skarby. - Od strony brzegu ciężko byłoby dojechać ze specjalnym kilkutonowym dźwigiem, który miałby podnieść znaleziska - tłumaczy Kowalski. - Będziemy uzgadniać i zastanawiać się, co przy takim stanie wody zrobić - dodaje.
Macewy z gruzem
Na razie skarby spoczywają na dnie, a archeolodzy wciąż ustalają ich dokładne pochodzenie. Najprawdopodobniej pochodzą z jednej większej budowli, w tym jest nadproże, fragmenty posadzki czy obramienia okiennego.
Ale rzeka kryje też elementy z XIX wieku. Znaleziono też fragmenty macew. - Niektóre z nich, pochodzą z pobliskiego cmentarza na Bródnie. Przyjechały razem z gruzem, który służył do utwardzania brzegu po II wojnie światowej. W grę wchodzi jedna, czy dwie macewy - informuje Kowalski.
Archeolodzy przekonują, że prace w tym rejonie prowadzą już od dłuższego czasu. Przed rokiem polscy naukowcy wyłowili z dna Wisły około 5 ton właśnie XVII-wiecznych skarbów. Część z nich odnaleźli niedaleko miejsca, w którym teraz rzeka odsłoniła znalezisko.
Jak zapewnia Kowalski, skarby są bezpieczne, bo baczenie na ten teren ma policja.
ran/par