Kierujący karetką, która śmiertelnie potrąciła dziewięciolatkę w Pruszkowie nie powinien jechać na sygnale - ustaliła prokuratura. Mężczyzna tłumaczył, że zrobił to, "żeby szybciej dojechać do szpitala". Kierowca usłyszał już zarzut, został tymczasowo aresztowany.
- Prokurator przedstawił podejrzanemu Piotrowi K. zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym – informuje Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Karetka bez pacjenta, kierowca bez zlecenia
Do tragicznego wypadku doszło w Pruszkowie, w środę. Jak podała prokuratura, dziewięciolatka stała przed przejściem dla pieszych. Kierowca auta osobowego ustąpił jej pierwszeństwa. Dziewczynka spokojnie weszła na zebrę. Wtedy uderzyła w nią jadąca z dużą prędkością karetka. Jechała ze znaczną prędkością i na sygnale.
Jak podaje Łapczyński, 60-letni mężczyzna, który siedział za kierownicą karetki przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia.
- Wyjaśnił, że nie zachodziły okoliczności uzasadniające włączenie sygnałów świetlnych i dźwiękowych, pojazd nie realizował bowiem transportu związanego z zagrożeniem życia bądź zdrowia. Oświadczył, iż mimo to sygnały włączył, by szybciej dotrzeć do szpitala, by wykonać kolejne zlecenie przewozu pacjenta – tłumaczy rzecznik prokuratury.
Wniosek o areszt
Prokuratura skierowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące.
- Motywowany jest obawą matactwa procesowego, w szczególności uzasadnioną obawą, że podejrzany może wpływać na świadków, których należy jeszcze w sprawie przesłuchać oraz grożącą mu surową karą, która w tym przypadku wynosi osiem lat pozbawienia wolności – mówi Łukasz Łapczyński.
Jak podaje prokurator, sąd przychylił się do wniosku śledczych.
"Krzyczał, że przepuścił dziecko na śmierć"
W czwartek rano na miejsce pojechała reporterka TVN24 Małgorzata Telmińska. O tragicznym zdarzeniu rozmawiała ze świadkiem - kobietą, która chciała zachować anonimowość.
- Ta karetka jakby spod ziemi była. Takie uderzenie, że dziecko daleko, ze 30 metrów, odleciało. Jak ją potrącił, to ją zabił od razu na miejscu - mówiła kobieta, z którą rozmawiała reporterka.
Z relacji świadka wynikało, że kierowca auta, które się zatrzymało, by przepuścić dziewczynkę, był w szoku. - Krzyczał, że przepuścił dziecko na śmierć. Mówił, że gdyby wiedział, że ta karetka tak szybko nadjedzie, toby nie przepuścił dziecka. Tylko by pojechał. Dziecko by stało.
Jak podkreślała, nie było widać karetki. - Ani nawet dobrze nie było słychać. Ja karetkę usłyszałam w sumie w ostatniej chwili, jak już było uderzenie - dodała.
kz/ran