Miał uprawiać seks z nieletnią i zamiast siedzieć w areszcie, cieszy się wolnością. Dlaczego prokuratura wypuściła Pawła R.?
Adwokaci nie mają wątpliwości
Niespełna rok temu Paweł R. miał zabrać dwunastoletnią dziewczynę do siebie i wykorzystać seksualnie. Mężczyzna szybko został zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Po dwóch miesiącach areszt zamieniono na dozór policyjny, a później sprawę... umorzono. Czemu?
- Mnie nie brakuje niczego, żeby postawić mu zarzuty czy sporządzić akt oskarżenia - ocenia Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
- Powinien być postawiony zarzut, jeżeli prokurator dysponował wiedzą ponad wszelką wątpliwość, że doszło do obcowania płciowego osoby dorosłej z małoletnią - potwierdza adwokat Zbigniew Roman.
Prokuratura tak pisała w uzasadnieniu: "Opinia biegłego z zakresu genetyki potwierdziła, że materiał genetyczny zabezpieczony na miejscu zdarzenia należał do podejrzanego i małoletniej pokrzywdzonej, zatem opinia potwierdza jedynie fakt, że między Pawłem R. a Kariną doszło do stosunku płciowego".
Jak podkreślają prawnicy, już ta informacja powinna być przesłanką, by mężczyźnie postawić zarzut pedofilii. - To jest paradoks tej sprawy. Jeżeli jest prawdą, że znaleziono ślady biologiczne i to potwierdza wersje pokrzywdzonej, to dziwne jest, że to postępowanie nie jest prowadzone i nie ma środków zapobiegawczych - dodaje Kładoczny.
Prokurator generalny zapowiedział postępowanie dyscyplinarne i ponowne rozpatrzenie sprawy. - Zaszły zdarzenia, których nie jestem w stanie wytłumaczyć i zakończyły się w mojej ocenie skandaliczną decyzją. Poleciłem, tak jak zawsze zapowiadałem stanowczość w takich sprawach, postępowanie dyscyplinarne - zapewniał minister Ziobro.
Mężczyzna ma zaś odpowiedzieć za swój czyn. Ale na razie pozostaje jednak na wolności. Nie znajduje się w areszcie, nie ma także dozoru policyjnego. Może być praktycznie wszędzie.
Przemysław Kamiński / kz/r