- Ochroniarz dusił mężczyznę, który zasnął na przystanku autobusowym. Uderzał go pałką, użył gazu. Do interweniującej Ukrainki rzucił: "wracaj do siebie, ukraińska ku***" - opisywała incydent autorka nagrania, które przesłała na Kontakt 24. Jak się dowiadujemy, mężczyzna nie odpowie przed sądem za swoje zachowanie. Sprawę umorzono.
- 1 października śledztwo zostało umorzone - przekazała tvnwarszawa.pl Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak dodała, powodem jest "brak interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania podejrzewanego z urzędu".
Groził mu rok więzienia
Do incydentu doszło w czerwcu 2020 roku na pętli przy stacji metra Wilanowska. Na nagraniu, które otrzymaliśmy wtedy na Kontakt 24, widać mężczyznę w żółtej kamizelce z napisem "ochrona", który przyciska kolanem do ławki innego mężczyznę i zakłada mu kajdanki. - Facet, bo się kur** duszę - mówi obezwładniony do ochroniarza, który wciska mu głowę pomiędzy oparcie a siedzisko ławki.
Jak przekazała nam autorka nagrania, mężczyzna z ławki nie zakłócał spokoju na przystanku, nie był agresywny i nikogo nie zaczepiał. Natomiast ochroniarz miał podejść do niego i zacząć okładać go pałką. Jej zdaniem – bez wyraźnego powodu, ponieważ atakowany nie był w stanie stawiać oporu. Użył również gazu pieprzowego. W trakcie interwencji miał też zwyzywać kobietę z Ukrainy, która próbowała bronić mężczyzny z ławki. Jak opisywała nasza rozmówczyni, agresor powiedział do niej: "wracaj do siebie ukraińska kur**".
Śledztwo dotyczyło artykułu 217 Kodeksu karnego, który mówi: kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Ochroniarz zarzutów jednak nigdy nie usłyszał. Prokuratura już pod koniec 2020 roku umorzyła śledztwo. Kiedy zapytaliśmy dlaczego, prosząc o uzasadnienie decyzji, postępowanie zostało wznowione.
Ale teraz prokurator znów je umorzył. Czy to znaczy, że ochroniarz za incydent nigdy nie odpowie? - W takim sprawcach pokrzywdzony jest uprawniony do złożenia prywatnego aktu oskarżenia, może sam dochodzić swoich spraw przed sądem - przypomniała rzeczniczka.
Pokrzywdzony jednak, jak ustaliliśmy, nigdy nie złożył na policji oficjalnego zawiadomienia w tej sprawie.
Komentarz pracodawcy
Ochroniarz był pracownikiem agencji Seltik, która na zlecenie Zarząd Transportu Miejskiego patroluje węzły przesiadkowe. Firma, tuż po zdarzeniu, wydała oświadczenie. Podkreślono w nim, że ochroniarz "podjął interwencję z uwagi na naruszenie przez mężczyznę zasad przebywania na przystanku autobusowym. Mężczyzna ten był pijany i nie reagował na polecenia pracownika ochrony do przestrzegania zasad korzystania z przystanków autobusowych".
Dalej wskazano, że "w czasie interwencji osoba, wobec której została ona podjęta, była agresywna i pracownik ochrony użył - zgodnie z prawem i posiadanymi uprawnieniami - środków przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obezwładniających, gazu, pałki oraz kajdanek służbowych".
Zdementowano relację, według której ochroniarz używał wulgarnych wyrażeń wobec osób postronnych.
Mężczyzna, tuż po incydencie, został zawieszony. Teraz - jak ustaliliśmy - nie pracuje już w filmie Seltik. Firma rozwiązała z nim umowę.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Krystyna, Kontakt 24