Chciał uratować ranne zwierzę, mógł sam umrzeć

Szop pracz (Procyon lotor)
Szopy pracze w kijowskim zoo (nagranie archiwalne)
Źródło: Archiwum Reutera
Mężczyzna z Georgii został zaatakowany przez dzikie, ranne zwierzę, któremu w weekend próbował udzielić pomocy. Gdy zapakował szopa pracza do samochodu, ten rzucił się mu na twarz i ręce. Późniejsze wyniki badań ssaka wskazały, że mimo dobrych intencji, naraził na niebezpieczeństwo wiele osób - szop był chory na wściekliznę.

Zdarzenie opisała Klinika Dzikich Zwierząt Chattahoochee w mediach społecznościowych, wyjaśniając, że to sprawa, "którą czują, że powinni nagłośnić". Niewymieniony z nazwiska mężczyzna z hrabstwa Cherokee w Georgii w ostatni weekend listopada znalazł na drodze rannego szopa pracza. Zdecydował się udzielić mu pomocy - owinął go w swój płaszcz i postanowił zawieźć do kliniki weterynaryjnej, trzymając przy piersi.

Jednak podczas jazdy zwierzę uwolniło się i zaatakowało, gryząc kierowcę w ręce i twarz. Mężczyzna owinął wówczas szopa szczelniej w koc i tak dotarł do Kliniki Dzikiej Przyrody Chattahoochee. Tam zwierzęciem zajęli się specjaliści, a mężczyznę odesłali do szpitala na opatrzenie doznanych urazów.

Chciał uratować szopa, ten miał wściekliznę

Szop po kilku godzinach został uśpiony, tymczasem w ciągu 48 godzin do kliniki dotarła informacja o wynikach jego badań, które wskazywały, że zwierzę było chore na wściekliznę. W przypadku przeniesienia jej na człowieka śmiertelność wynosi nawet 99 procent, a leczenie musi zostać wdrożone w ciągu 48-72 godzin od narażenia.

"Mimo że znalazca miał dobre intencje, naraził na ryzyko wiele osób - oprócz siebie, między innymi swoją rodzinę czy personel kliniki" - przekazała Klinika. Lekarze postanowili natychmiast skontaktować się z wypuszczonym już do domu mężczyzną, to jednak okazało się problematyczne. "Znalazca szopa podał fałszywe dane, włącznie z numerem telefonu" - przekazała Klinika. Dopiero następnego dnia członek rodziny mężczyzny sam skontaktował się w tej sprawie i dzięki temu udało się poinformować wszystkie zaangażowane podczas interwencji ze zwierzęciem strony.

Klinika nie poinformowała, jaki jest obecnie stan zdrowia osoby, która chciała pomóc szopowi.

Cierpiące dzikie zwierzę - co robić

Klinika przy tej okazji przekazała kilka wskazówek postępowania z dzikimi zwierzętami, których zachowanie może wzbudzić nasz niepokój. Jak opisano, w przeciwieństwie do zwierząt domowych, "samotne dzikie zwierzęta, gdy czują ból i cierpią, nie wydają odgłosów, ponieważ mogłoby to przyciągnąć drapieżniki". Zaznaczono też, że gdy już podejmiemy się interwencji, jak w tym przypadku, zawsze powinniśmy być szczerzy i mówić o wszystkim innym napotkanym osobom, bo może się okazać, że zwierzę jest chore i mogło nas czymś zarazić.

Jak przekazują pracownicy Kliniki Dzikiej Przyrody Chattahoochee, istotna jest też trzeźwa ocena sytuacji, zanim podejmiemy się schwytania napotkanego zwierzęcia. Warto skontaktować się z odpowiednimi jednostkami, np. strażą miejską czy lokalnym ośrodkiem rehabilitacji i leczenia dzikich zwierząt bądź przychodnią weterynaryjną, by otrzymać wskazówki i uniknąć narażenia swojego zdrowia.

Jak groźna jest wścieklizna

Wścieklizna jest niebezpieczną, nieuleczalną i śmiertelną chorobą wirusową, która atakuje układ nerwowy. Głównym nosicielem wścieklizny w Polsce jest lis rudy. Do zakażenia człowieka dochodzi najczęściej w wyniku pogryzienia przez chore zwierzę i kontaktu z jego śliną. Jedyną skuteczną metodą zapobiegania wściekliźnie są szczepienia ochronne.

W Polsce ostatni przypadek śmiertelny u człowieka odnotowano w 2002 roku. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na całym świecie wścieklizna powoduje zgon około 60 tysięcy osób rocznie, głównie w Azji i Afryce. 

Wścieklizna
Wścieklizna
Źródło: PAP

Pierwsze objawy choroby mogą pojawić się nawet dopiero po kilku miesiącach. Bywają niespecyficzne. Obejmują bóle głowy, gorączkę, nudności czy niepokój. Może towarzyszyć im obrzmienie skóry w miejscu zakażenia. Później pojawiają się też porażenia mięśni i śpiączka. U chorych ponadto występować może też wodowstręt czy światłowstręt.

W chwili pojawienia się objawów zwykle jest już zbyt późno na pomoc, a śmiertelność chorych na wściekliznę jest wówczas bliska 100 proc. Dlatego po każdym przypadku ugryzienia, oplucia czy zadrapania przez zwierzę, co do którego nie ma się pewności, że nie jest zakażone wirusem, należy możliwie szybko zgłosić się do lekarza.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: