Sople całkowicie "obrosły" nadmorską restaurację w mieście Hamburg w stanie Nowy Jork (USA). Lodowe stalaktyty wyglądają malowniczo, ale właściciel lokalu ma mieszane uczucia. Liczy na to, że pokrywa nie dopuści do wyziębienia wnętrz, lecz jednocześnie żywi obawy, że zamarznięcie, a następnie rozmarzanie sopli może spowodować zniszczenia.
Zamieć, uważana za najgorszą, jaką hrabstwo Erie w stanie Nowy Jork widziało od półwiecza, nadciągnęła nad te tereny w piątek 23 grudnia. W świąteczny weekend sparaliżowała część stanu. Ofiar śmiertelnych jest kilkadziesiąt. Od czasu uderzenia zamieci w piątek do wtorku opady śniegu osiągnęły 1,2 metra, a może go jeszcze trochę dosypać. Buffalo, drugie co do wielkości miasto stanu doświadczyło, jak to określiła gubernator Kathy Hochul, "jedynej w swoim rodzaju katastrofy pogodowej".
Zimowa aura dotknęła także oddalone o około 20 kilometrów od Buffalo miasto Hamburg.
Restauracja cała w soplach
Atak zimy to ludzkie dramaty i tragedie, ale taka pogoda ma także swoją malowniczą twarz. Kevin Hoak, właściciel ulokowanej na wybrzeżu restauracji Hoak's w Hamburgu, pokazał reporterom Reutera swój lokal, cały dosłownie "obrośnięty" soplami, od czubka dachu po podłoże.
Zaczęło się w piątek, tuż przed Wigilią. Burza zaczęła tworzyć lodowe stalaktyty, kiedy temperatura nagle spadła z ponad 7 stopni Celsjusza do minus 11 stopni. Jak zauważył Hoak, warstwa lodu działa jako bariera i "chroni fundamenty restauracji" oraz ogranicza wyziębienie wnętrza. Podzielił się jednak obawą, że może dojść do zniszczeń. - Myślę, że nie będziemy nic wiedzieć (o uszkodzeniach - red.) dopóki lód się nie roztopi. Jest dość ciężki. To jest to, czym się denerwuję - przyznał.
Na razie jednak - jak zauważył - "nic nie pękło". - Żadne okno nie pękło. Nie ma przecieków. Właśnie położyliśmy nową podłogę i nic się nie zepsuło. Na razie wszystko jest dobrze, jedynym problemem jest to, że parking jest dość mocno poobtłukiwany - dodał.
Źródło: Reuters, tvnmeteo.pl