- Moje zdziwienie jest ogromne - wykrzykiwał reporter TVN24 Maciej Cnota, kuląc się pod naporem wiatru na plaży w Karwi. Z plaży zostało w zasadzie niewiele, bo nocą morze podeszło niemal pod wydmy. Porywy są tam tak silne, że wiatromierzowi nie wystarcza skali, a lokalne służby z niepokojem śledzą ich kierunek wiatr, bo jego zmiana może grozić wlaniem się wody w głąb lądu.